poniedziałek, 9 marca 2009

Wulgaryzm najlepszą rozrywką Olsztyna

Łódź za wszelką cenę chce zostać Europejską Stolicą Kultury 2016 i otwiera teatr w centrum handlowym. Świątynia portfela ma stać się świątynią dla ducha. A w Olsztynie duch może tylko straszyć.

Katowice mają pierwszą w Polsce kaplicę w centrum handlowym, gdzie wierzący mogą pozwolić sobie na chwilę refleksji po gorączce zakupów. Łódź idzie dalej i głębiej - sięga po boga Dionizosa i otwiera „międzysalonowy” teatr w Manufakturze. Pomysłodawcą nowej sceny jest Mariusz Pilawski, aktor i reżyser przez lata związany z Teatrem Nowym, obecnie prezes Stowarzyszenia „Komedia Łódzka”.

Może ten pomysł powoła do życia nową modę? Chociażby „manufing” - na wzór warszawskiego „buwingu”. Ludzie w stolicy chodzą do Biblioteki Uniwersyteckiej nie tylko po to, by czytać książki, ale spotkać się ze znajomymi i napić się kawy. Może i łódzka Manufaktura stanie się miejscem do wszystkiego? Może będzie przyciągać nie tylko promocjami, ale ambitnym i atrakcyjnym programem?

A co w Olsztynie? Do Łodzi daleko, do Warszawy też kawał drogi. Co robić? Można iść do centrum handlowego Alfa i tam – w zakupowej przerwie – napić się kawy. Na samym dole zaprasza La Cava z widokiem na lodówki i biustonosze. Sama słodycz. Piętro wyżej można skosztować małą czarną w towarzystwie hamburgerów i frytek. Wybornie! Piętro trzecie oferuje aromatyczny zapach popcornu. O modzie na „alfing” nie ma mowy. Ewentualnie w Olsztynie kwitnie „filming”, bo kino Helios jest jedną z niewielu rozrywek, jakie można znaleźć w mieście. Co by więc było, gdyby w owy „alfing” (którego częścią jest jednak "filming") wpisał się teatr? Myślę, że do głosu po pewnym czasie doszedłby „lifting”, czyli plajta sceny. Statystyczny olsztyniak może i lubi teatr, ale jeden dramatyczny – Teatr Jaracza – stanowczo mu wystarczy. Kilkanaście premier na rok to idealna propozycja, by zaspokoić apetyt na sztukę.

A na starówce? Czas na „banking” gdzie roi się od placówek żyjących z pieniędzy. Można wziąć kredyt i ewentualnie kupić sobie ekspres do kawy. W domu kawa też smakuje nieźle. Ale jest jeszcze inna opcja – można napić się jej w kartonikowym kubeczku i zasmakować lokalnego „buwingu”, który nazwałabym „embepingiem”. Miejska Biblioteka Publiczna na swoim patio zaprasza na napój pełen energii. Ale uroku w tym miejscu ani za grosz. Ludzie wchodzący wymieniają się z wychodzącymi. Czasem można usłyszeć „przepraszam”, a czasem „co za hołota”. Momentami króluje więc „wulgaryzm”, który w Olsztynie jest zajęciem bardzo popularnym. Cięty język kwitnie na blokowiskach, w urzędach pracy i na przystankach w oczekiwaniu na zapchany autobus. Olsztyniacy ostrych słów nie szczędzą też na ratusz i wysokie ceny biletów MPK. Olsztyn jest jednym z najdroższych miast w tej kwestii – bilet normalny kosztuje 2,40 zł, a miesięczny - 98 zł. Jednak wiązanki lecą przede wszystkim podczas jazdy samochodem. Wulgaryzm vel „kurwizm” swoje apogeum osiąga przed każdym czerwonym światłem, które – przez urzędników – okrzyknięte zostało zieloną falą. W tym przypadku oczekiwanie na zielone światło to właśnie „wulgaryzm”, bo inaczej emocji wyładować się nie da. A hamować trzeba ostrożnie. Pomimo tego, a może właśnie dlatego - z „embepingu” niewiele osób korzysta.

A co z „clubingiem”? Młodość musi się wyszaleć, więc szaleje. Dla chcącego nic trudnego, więc można znaleźć odpowiednie lokale do „piwizmu”. Kiedyś jednak świetnym „clubingiem” było picie taniego wina na fosie, a potem – żeby zmienić lokal – wchodziło się na wiadukty. Dziś straż miejska ma oko. Szkoda, bo widok stamtąd niezastąpiony – na całą starówkę z podkreśleniem na wieżę ratuszową, Wysoką Bramę i zamek. Co prawda zamkowi do Wawelu daleko, ale swoją historię ma.

– No choćby Kopernik!
– To kłamstwo! Kopernik była kobietą!
– Einstein?
– Też była kobietą!
– A może Curie-Skłodowska też?!
– To akurat nie najlepszy przykład...
– A bo mnie zmyliły!

Mikołaj Kopernik na pewno był mężczyzną. Ba, w Olsztynie miał nawet romans z gosposią Anną! Za swoich czasów uprawiał więc „loving”.

Boję się powiedzieć, że Olsztyn nie ma ducha. Ba, jeśli już ten duch jest, to straszy – swoją małomiasteczkową mentalnością, brakiem atrakcji i nikłymi możliwościami rozwoju. Tak, boję się powiedzieć, więc zamilczę, by nie zapeszyć. Jest nowy prezydent, może będzie i nowy Olsztyn.

Ale pomimo wszystko – Olsztyn kocham. To się nazywa abstrakcjonizm.

1 komentarz:

  1. Kopernik był tylko przez jakiś czas kobietą. Jak poznał ową Annę zmienił się. Zmiana na lepsze, jak jedni mówią, bo sobie powalczyć z Krzyżakami. Inni że na gorsze bo zbrzydł. Jak było naprawdę tylko on wie.
    Pozdrawiam!
    JKK

    OdpowiedzUsuń