poniedziałek, 16 marca 2009

Kino bez filmu

Olsztyniacy mają szlaban na wartościowe i doceniane kino. „Lektora” nie obejrzą.


Dlaczego małe miasta mają gorzej? Oburzona jestem faktem, że olsztyniakom nie jest dane zobaczyć „Lektora” (reż. Stephen Daldry). Rozumiem, że kino Helios nie sprowadza filmów awangardy kinowej, bo ta się nie sprzedaje. Ale „Lektor”? Pięć nominacji do Oskara – w tym nagroda dla najlepszej aktorki Kate Winslet - czyżby takie wyróżnienie nie było w Olsztynie docenione?

Czekałam na ten film, a teraz mogę sobie trailer w internecie obejrzeć albo jechać do innego miasta. Do Warszawy? Gdańska? Najbliżej mi do Elbląga – tam i owszem - „Lektora” grają. Stolica Warmii i Mazur przegrywa z miastem, które jest – wedle Wikipedii - ważnym ośrodkiem gospodarczym i kulturowym. A Olsztyn? To samo źródło podaje, że to główny ośrodek gospodarczy, edukacyjny i kulturowy, siedziba władz i najważniejszych instytucji regionu, a także ważny węzeł kolejowy i drogowy. „Lektor” jednak ani koleją, ani inną drogą nie dojechał.

Dlaczego dla olsztyniaków „Lektor” to zakazany owoc? Odpowiedzią może być fragment recenzji Zbigniewa Banasia:

„Lektor” jest oparty na głośnej powieści Bernharda Schlinka sprzed kilkunastu lat, która postawiła naszych zachodnich sąsiadów przed koniecznością dokonania po raz kolejny narodowej introspekcji. Anglojęzyczna wersja filmowa zdaje się poruszać się po szerszych horyzontach myślowych i podkreśla uniwersalność przedstawionych sytuacji. Interpretacja scenarzysty Davida Hare’a sugeruje, że każda ukrywana wstydliwie tajemnica stanowi ciężar, który wcześniej czy później pogrąża zarówno osobę zainteresowaną, jak i jej najbliższe otoczenie. Dopiero świadome ujawnienie tej tajemnicy daje możliwość odkupienia winy i przeżycia osobistego katharsis. Powyższa teza może i brzmi banalnie, ale w kontekście ekranowej historii posiada jak najprawdziwszy sens.

Szersze horyzonty myślowe nie dla wszystkich. Ba - ale i Helios nie grzeszy myśleniem o swoich kinomaniakach. Wiadomo - liczy się komercja. To kino ma być zadowolone, widz już nie musi. Tu nie ma: nasz klient, nasz pan. Ba – klient i tak przyjdzie. Bo jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Helios to biznes - ambicją wszystkich rzędów nie zapełni. Tak dzieje się nie tylko w Olsztynie - również w Rzeszowie "Lektor" jest poszukiwany.

Ciekawe, czy do Olsztyna trafi „Vicky Cristina Barcelona” (reż. Woody Allen) – też film z Oscarem za drugoplanową rolę żeńską. Wyróżniona została fantastyczna Penélope Cruz.

Film można moim zdaniem podzielić na dwie części: przed i po pojawieniu się Cruz. Ona wnosi do całego obrazu życie. Jej sposób mówienia, gestykulacja, mimika są czymś, przez co z niecierpliwością czeka się na kolejną scenę z jej udziałem.
(recenzja Aniki Kopacz)


(…) pocałunek pomiędzy Johansson i Cruz otrzymał podczas festiwalu w Cannes blisko 10-minutową owację na stojąco. Film stanowi też swego rodzaju hymn pochwalny dla uroku Barcelony, którą Allen przedstawił jako miasto barwne i magiczne. Zdjęcia są ciepłe i radosne, nie zawodzi też muzyka, a motyw przewodni filmu szybko wpada w ucho. Nietypowy jest montaż, a przenikanie obrazu i oryginalne przejścia dają wrażenie filmowej baśni, korespondującej z poważną fabułą.
(recenzja Kamila Kolsuta)

Premiera 17 kwietnia. Czy w Olsztynie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz