Jestem właśnie w drodze do Łodzi – miasta, które z okazji 90. urodzin województwa funduje sobie Placido Domingo. Tenor przyjedzie w czerwcu, zaśpiewa i zgarnie 1,5 mln złotych. Niezła gaża! Placido jest więc najbogatszym tenorem świata. Szczęściarz.
Występ artysty to promocja dla Łodzi, która stara się o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury 2016. Placido ma być więc argumentem za tą kandydaturą. Czyli że chodzi o rozgłos? Ale dlaczego aż takim kosztem? 1,5 mln to spora kwota w budżecie łódzkim. Dla porównania – miasto wydaje co roku 400 tys. zł na ochronę przeciwpożarową, a ok. 250 tys. zł na program zapobiegania narkomanii.
Recital ma trwać 100 minut. Placido zwykle śpiewa przy akompaniamencie własnej orkiestry, tym razem zgodził się na łódzkich muzyków. Co za dobroduszność!
A co będą mieli z tego łodzianie? Bilety mają kosztować od 500 do 2500 złotych. Ci najbogatsi pewnie się wybiorą, a inni obejrzą relację w telewizji. O notablach nie wspomnę, bo ci dostaną zaproszenia. Jak zawsze z każdej okazji.
Z drugiej strony żeby coś mieć, trzeba dać. Może i warto ryzykować? Europejska stolica - brzmi dumnie. Pomimo obdrapanych budynkow i dziur na ulicy. Pomimo pijaków w bramach i bezdomnych psów. Łódź i tak ma klimat, ale może warto odświeżyć samopoczucie? Muzy lubią śpiew urozmaicony.
Łodzianie buntują się, że opłacenie koncertu idzie z ich kieszeni. Kłótnia o operę przypomina szopkę. A ile miesięcznie wydają na grę w totka? I co z tego mają? Nic. A Placido da nie tylko głos, ale i rozgłos. Na chwilę. Zyska na tym Łódź, zyska Polska.
A Olsztyn? Nie zyska. Olsztyn tylko popatrzy.
PS. A nie można taniej wypromować miasta? Albo - jak już wydawać - efektownie? Ja bym ściągnęła U2, a co! Bo U2 w Polsce zawsze robi furorę. Media pisały, że taki koncert zdarza się raz na kilka lat. Zresztą nie tylko polskie media były oszołomione. Sam Bono jest zdania, że koncert w Chorzowie był wyjątkowy. I to poszło w świat!
- Na tej trasie było wiele ważnych momentów. Polska wyróżniła się chyba najbardziej - pisze Bono w "U2 by U2", książce wydanej po zakończeniu trasy. - Graliśmy "New Year's Day", a ja kompletnie zapomniałem, że ten utwór zainspirowała "Solidarność". Bo piosenki U2 mają to do siebie, że inspiracja ginie gdzieś po drodze w trakcie ewolucji utworu. Chciałem napić się wody, a kiedy się z powrotem odwróciłem, cały stadion - 80 tysięcy ludzi - zniknął pod biało-czerwoną flagą. Ledwo mogłem śpiewać. Każdy, kto to widział, był poruszony. Ludzie czuli, że stanęliśmy za nimi, kiedy walczyli o demokrację i teraz chcieli nam pokazać, że to pamiętają.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz