poniedziałek, 30 marca 2009

Kto zapomniał o Jackie?

W Olsztynie wyróżniono najlepszych aktorów sezonu. Koperty i gratulacje zgarnęli ci, którzy „pokazali najwięcej”. Ale czy o tych wyróżnionych najwięcej się mówiło? Milena Gauer jako jedyna olsztyńska aktorka teatralna została zauważona w Polsce. W Olsztynie nie dojrzał jej nikt.


Krytycy nie szczędzą dobrych słów o „Jackie. Śmierci i księżniczce” — monodramie Mileny Gauer wyreżyserowanym przez Weronikę Szczawińską. Teatralny światek zachwyca się spektaklem jak Polska długa i szeroka. Mówi się nie raz, nie dwa, że olsztyńska inscenizacja Elfriede Jelinek to jedna z najlepszych. W Olsztynie jednak to sztuka niedoceniona, a wręcz odrzucona. Mentalność małego miasta? Lubimy sztuki klasyczne? Takie, w których nie trzeba myśleć? Takie, które nie angażują za bardzo? W końcu takie, do których nijak się przyczepić — czyli takie po bożemu? Milena Gauer jest zupełnie inna — odrywa się od skamieniałej konwencji olsztyńskiego myślenia o teatrze. I dlatego nagrody rozdawane podczas gali wieńczącej Olsztyńskie Spotkania Teatralne nie dla niej?

W Jackie wciela się wygimnastykowana jak Nadia Comaneci Milena Gauer. W maleńkiej przestrzeni sceny pani prezydentowa turla się i zamiera w najdziwniejszych pozach. Jest manekinem z wystawy, maszyną do rodzenia, seksualnym odkurzaczem. Aktorka jak zaprogramowana przeskakuje od intonacji do intonacji, tokuje, robi szpagat między nastrojami psychicznymi bohaterki.
(Łukasz Drewniak, Mówiąc z pełnymi ustami)

„Jackie” Mileny Gauer świadomie mocuje się z narzucaną jej formą — z językiem, z teatrem, z rolą wyznaczniczki światowej elegancji. Sprawdza, ile wolności uda jej wywalczyć. Gauer cedzi słowa i sylabizuje, jakby właśnie nauczyła się mówić, by za chwilę wypluwać z siebie monolog z szybkością karabinu maszynowego. Porusza się pewnie, gra własnym ciałem - trzymając się za piersi lub klepiąc się po pośladkach — by za chwilę tarzać się po podłodze jak mała dziewczynka i wstydliwie zasłaniać odsłaniane przy fikołkach krocze. Pogwizduje sobie beztrosko pod nosem, by za chwilę się popłakać. Z jednej strony wpakowuje sobie do gardła wielkie dildo, z drugiej — (w genialnej scenie) inscenizuje śmierć Kenedy'ego, jakby bawiła się samochodzikami. Potrafi wykorzystać chłopięcą zabawę (dziewczynki bawią się przecież lalkami), wyprowadzić z niej dogmat "męskości" i subwersywnie obrócić ją przeciwko męskiej narracji "śmierci wielkiego człowieka".
(Jan Czapliński, Hajdpark. Dzień siódmy)

Dziś wszystko się rozwija, a teatr przede wszystkim. Spektakl przełamał tabu. Olsztyn jednak wciąż tkwi w czarnej dziurze — bo nowe parzy. Widać po rozdanych nagrodach, że będzie tkwił nadal. Bo Olsztyn to zupełnie inny świat.

Jak grałam w Warszawie "Jackie", stało się coś niesamowitego. Przyszło 150 osób, siedzieli sobie na głowach. Wytworzyła się niesamowita energia i to było najlepsze przedstawienie, jakie zagrałam! A potem Wrocław, Kraków... To duże wrażenie, gdy się gra dla tak wielu osób. W Olsztynie na "Jackie" przychodzi około dziesięciu widzów. Dlaczego tak mało? Nie wiem. Ale nie mam poczucia sukcesu. To jednak bardzo miłe uczucie, że spektakl się podoba — tym bardziej że przez lata nie mogłam dostać się do szkoły teatralnej i studiowałam wiedzę o teatrze, czytałam "Teatr" i "Didaskalia" od deski do deski. Dziś jak widzę siebie w tych branżowych pismach, też jest mi przyjemnie. Jak poszłam kupić te gazety z recenzjami "Jackie" to się zryczałam. Nie myślałam, że kiedykolwiek się to wydarzy. Tak, to ogromne wrażenie.
(Milena Gauer o „Jackie”)

Kto w Olsztynie zgarnął nagrody? W plebiscycie "Gazety Olsztyńskiej" na Teatralną Kreację Roku zwyciężyła Irena Telesz (tytułowa rola w spektaklu "Utracona cześć Katarzyny Blum") i Maciej Mydlak (postać Wolanda w "Mistrzu i Małgorzacie"). Swoją nagrodę przyznali też studenci Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego — wyróżnili Grzegorza Gromka. Wielu aktorów zostało również wyróżnionych przez olsztyńskich urzędników i przedsiębiorców.

1 komentarz:

  1. też byłam bardzo zdziwiona, a nawet można śmiało powiedzieć - oburzona, że ani jedno wyróżnienie nie trafiło do pani Mileny Gauer!!
    Olsztyn jest chyba za mały i zbyt prowincjonalny...

    OdpowiedzUsuń