czwartek, 19 marca 2009

Jak kot przeżyje kryzys?

Na czyim punkcie można mieć kota? 20 powodów potwierdza, że… na punkcie kota.

Mieszkam z czarnym kotem: leniwym, ospałym, z kolosalnym brzuchem. Nie chciał jeść śniadania – stwierdził, że kryzys gospodarczy opanował jego miskę.

Mówię mu więc, że musi zmienić zawód – z kota domowego niech stanie się politykiem. Miałby przynajmniej dietę…

A propos kota – napisałam kiedyś monodram, który właśnie z tej okazji przytoczę:

Na scenie facet w średnim wieku. Ubiera się, gdzieś się szykuje. Woda kolońska, krawat, może mucha... Obok w fotelu wygrzewa się kot. Zwierz jakby martwy, sztywny... Albo senny. Ale mężczyzna rozbudzony:


Cholera jasna! Co mam zrobić, gdy kobieta mówi mi: „Albo ja, albo kot”? (ironicznie, w kobiecym tonie) Kochanie, a może byś mi się oświadczył? A może wybudowalibyśmy domek na skraju lasu i żyli do.. usranej śmierci? (pełną męską piersią) W końcu podjąłem decyzję i wybrałem kota. Wyrok? No cóż – po sporządzeniu listy i spisaniu „za i przeciw” wyszło, że zwierzak jest lepszym kompanem życia niż... (znów ironicznie w iście kokietującym stylu) Ależ, kochanie – ty też jesteś niezastąpiona - ale tylko w przypadkach, gdy nie ma pupila w domu. Przyznam się. Tak – mam przynajmniej tę odwagę. Nie jestem pantoflarzem. Ja? (zmiana tonu na poważny)

Wysoki sądzie... Tak, udowodnię swój wybór... Kot w życiu to podstawa!

Po pierwsze - kot wie, że kocham go nade wszystko i świata poza nim nie widzę. I nie muszę mu sto razy tego powtarzać! A kobieta domaga się słowa „kocham” co najmniej raz na godzinę... Pupil takich błędów nie popełnia!

Po drugie - kobieta chce bym ją ciągle zapraszał na wykwintne kolacje, a kot żąda tylko jednej miski na dzień - na dodatek miska może być wypełniona suchą karmą. On to zje, obliże się językiem na znak zadowolenia – a język ma prawie jak z gumy. Idealnie elastyczny! O podziękowaniu partnerki raczej nie wspomnę. Kobieta zmienną jest i zmienia się w grymaśnego wampa. Z pazurami – to istotne! I drapie! Rozszarpać nawet może, walizki za drzwi wystawić.

Po trzecie - łączy się z punktem drugim – moja towarzyszka ma wieczną ochotę podróżowania po świecie, a kotu wystarczą cztery ściany - i w dodatku jest z nich szalenie zadowolony.

Po czwarte - kota głaszczę za uchem i od razu mruczy, a żeby zadowolić kobietę, muszę stracić pół nocy. Nie jest oczywiście pewne, że zamruczy... Wycedzić może słowa, że... głowa ją boli.

Po piąte – jest udoskonaleniem czwartego - kot sam wskakuje mi do łóżka, a kobietę muszę o to prosić... Zwierzak może spać nawet w nogach i bez przykrycia, a płeć piękna żąda lepszego miejsca w łóżku i grubej pierzynki – i co najgorsze – woli spać sama. Często sama! Bo ja chrapię? Ja nie chrapię! Bywa więc, że w nocy ogrzewa mnie tylko kocurek, bo panienka odwraca się plecami. Bo przecież ta głowa... Tak – koty są niezastąpione.

Po szóste – kobieta zmienia futro raz na rok – i to kosztem mojego portfela – a kiciuś ma jedno na całe życie. Wynika z tego, że życie z kotem to życie oszczędne. I jak tu nie wybrać przyjaciela na czterech łapach?

Po siódme – kot ogląda mecze razem ze mną, nie marudzi, że piję przy tym za dużo piwa Okocim i – co mnie niezmiernie cieszy – zjada ze mną chrupki orzechowe. Bo lubię. Kobieta w tym przypadku oświadczyłaby, że takie łakotki są zbyt tuczące i jeść ich nie będzie. I mi też zabrania, bo facet z wielkim brzuchem nie dla niej. I piłka nożna nie dla niej. Woli popatrzeć na prawdziwe kino – na jakiś serial brazylijski. Na don Alvaro. A ja wolę Ronaldo. I co? Kłótnia!

Po ósme – kot ma swoją własną toaletę i nigdy nie zwraca mi uwagi na pozostawioną podniesioną deskę klozetową. Kobieta przy tym ględzi i ględzi. Damska skleroza? Pewnie dlatego, że tak często głowa ją boli.

Po dziewiąte – gdy wychodzę z kumplami na piwo, kot cieszy się jak głupiec, że nareszcie poleży sobie na kanapach i powisi na firankach. Gdy wracam - łasi się czule i prosi o przytulenie. Z kobietą jest odwrotnie – gdy wychodzę, jest wściekła, a gdy wracam - jeszcze bardziej. Tornado mam wokół głowy! Istną trąbę powietrzną! Bombę terrorystyczną, a nie... sex bombę – jak bym chciał.

Po dziesiąte – kobieta bez fryzjera żyć nie może, a kot bez niego się obejdzie. Kameleon mówi: „Daj na nową farbę”, a zwierzak w takim przypadku milczy, bo w ogóle nie potrzebuje żadnych specyfików. Ba - jest zachwycony swoim włosem na grzbiecie o każdej porze dnia i nocy. W ogóle jest sobą zachwycony. Nie wie, co to kompleksy.

Po jedenaste – moja partnerka uwielbia wiecznie się kąpać i przez to płacę gigantyczne rachunki za wodę. A kot – w przeciwieństwie do niewiasty - czuje wstręt do jakiejkolwiek cieczy i tym samym ratuje mój portfel.

Po dwunaste – kobieta wciąż domaga się dziecka, a ja wolę kumpli niż małego bobasa w domu. Kota mogę wykastrować i nie ma nic do gadania. Problem z głowy – w dodatku nie męczy, gdy chcę spokojnie zasnąć... po meczu, po piwku. Człowiek wtedy taki ociężały.

Po trzynaste – płeć piękna nawet nie pomyśli o złapaniu myszy, a pupil dopadnie i rozszarpie ją z przyjemnością. Panienka, gdy widzi takiego gryzonia, wskakuje na krzesło i wrzeszczy w niebogłosy: „Ratunku!”, a zwierzak... po prostu jest samowystarczalny - nie histeryzuje, pozwala mi się zdrzemnąć.

Po czternaste – kota szczepię od wścieklizny, a kobieta jest wiecznie wściekła. Może pokazać – jako dowód - te pazury, te zadrapania, jakie mam na plecach?

Po piętnaste - czy jest jakieś piętnaste? Chociażby to, że zwierzaki machają ogonem, żeby pokazać swoją radość, a moja kobieta pupą nie kręci... A chciałbym, żeby tak pokręciła, okręciła się wokół mnie jak mój kociak... A tu nic!
Po szesnaste – koty zostały udomowione w Egipcie. Moja partnerka też chce oswajać i używa do tego, niestety, plag egipskich... Może jednak pokazać te plecy?

Po siedemnaste – najlepiej rozwinięty zmysł u mojego pupila to słuch, a niewiasta nie to, że wszystko słyszy, wszystko widzi, to jeszcze wywęszy, gdzie byłem ostatniej nocy.

Po osiemnaste – kot zawsze spada na cztery łapy, a panienka zazwyczaj nabije sobie siniaka. Później wszyscy myślą, że zupa była za słona, a ona przecież tylko przestraszyła się myszy i weszła na ruchomy stołek. Wszyscy myślą, że jest odwrotnie! Pokazać te plecy?

Po dziewiętnaste – kobieta to długodystansowiec. Bo kto normalny chce budować dom na skraju lasu?

Po ostatnie – (dzwoni telefon, mężczyzna odbiera) Tak, kochanie. Już wychodzę. I kupię kwiaty dla mamy. Tak, tak – wiem, że będę dobrym zięciem. Już zaraz wychodzę... (przestaje rozmawiać) No tak, wysoki sądzie. Mam kota na fotelu i kota w głowie - bo kupować mi kwiaty... i to dla jej matki? Hmm... (poprawia krawat bądź muchę, spogląda na pupila) Zostawić kota...? Zostawić dla wściekłej, nieokiełznanej, naburmuszonej, dąsającej się wciąż i chodzącej własnymi drogami baby? O nie! Ale kobieta to kobieta. Tak, wysoki sądzie. Zdarzy się, że obiad ugotuje, skarpetki poceruje, wypierze, koszulę wyprasuje, za uchem podrapie, kark rozmasuje i w... usta pocałuje. Tak! Tak, wysoki sądzie... (spogląda na zegarek – czas nagli) I brakuje na to rady, że ma się czasami kota na punkcie kobiety. Bywa! Wysoki sądzie, ale... pokazać te plecy? (spogląda na zegarek, godzina W już wybiła) Niech wysoki sąd się nie śmieje. Boki można zrywać, gdy się ma dobre plecy! A ja mam plecy... (zakłopotany) No wie, wysoki sąd... Plecy kończą się tyłkiem, w który mogę dostać kopa!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz