piątek, 30 grudnia 2011

"Someone Like You" Adele w wielu odsłonach

Adele pojawiła się nie wiadomo skąd i od razu stała się wokalistką, której głos poraża, zaraża, wyraża... I właśnie przez piosenkę "Someone Like You" wyraża się też wielu domowych artystów. Warto kopiować w ten sposób?


Dziennik "The Guardian" pisał o Adele, że jest nową Amy Winehouse — tyle że uzależnioną wyłącznie od muzyki. Artystka ma na swoim koncie dwa krążki i koncertowe DVD. Z wyglądu nie przypomina wielkiej gwiazdy, ale czy to ważne? Na You Tube aż huczy od coverów „Someone Like You”...

Bardzo zgrani Chorwaci



Chce mi się takiej karuzeli...



Wiśniowe usta



Malinowe usta



Po co jej tyle krzyży?



Facet bez jaj, ale z brodą



Śpiewanie do laptopa [sic!]



Brunet ze stojącą grzywką



Duet z gitarą



Świeżo po mutacji



Że też ludziom się to nie nudzi... Oryginał w wykonaniu Adele jest najlepszy.



Przeczytaj też:
"Smooth criminal" Michaela Jacksona w wielu odsłonach


Limuzyna, filmowanie, fotografia – fajnyslub.pl

wtorek, 27 grudnia 2011

Alicja Węgorzewska: Opera nie gryzie

— Śpiewam notorycznie. Gdy czegoś się uczę, muzyka chodzi mi po głowie i musi mieć ujście — przyznaje Alicja Węgorzewska, śpiewaczka operowa. — Nucę więc podczas spaceru albo zakupów.


Ach, jaka z Alicji Węgorzewskiej fajna babka. A wydawałoby się, że „pani od opery" będzie nudna. Nic z tych rzeczy! A do tego kiedy wpisałam ją w grafikę google, wyskoczyły mi najpierw jej cycki, a potem dopiero jej twarz. Ta babka śpiewa więc pełną piersią!

Gdyby była pani facetem, zapytałabym, czy śpiewa pani przy goleniu...
— Ja cały czas śpiewam i wcale nie muszę być facetem!

Ale pani specjalnością są role spodenkowe, czyli często gra pani role mężczyzn.
— Gram, bo tak się złożyło. Ale przede wszystkim śpiewam notorycznie. Mąż często zwraca mi uwagę, gdy śpiewam na ulicy. A ja nie mogę inaczej. Gdy czegoś się uczę, muzyka chodzi mi po głowie i musi mieć ujście. Nucę więc podczas spaceru albo zakupów. Nucę, a ludzie się uśmiechają. I to jest wspaniałe, bo muzyka nie kojarzy się im z niczym złym. Ona łagodzi obyczaje, więc dlaczego mam nie śpiewać? Nikt mi jeszcze nie powiedział, że śpiewać na ulicy nie wypada. Ludzie mi zazwyczaj mówią: „ależ pani wesoło”. No pewnie, że mi wesoło!

A nie mówią, że ma pani piękny głos?
— Mówią. Bo muzyka jest dobra na wszystko. Jak się świetnie bawimy, co robimy? Śpiewamy. To naturalne, więc dlaczego uciekać od muzyki?

Nie uciekała pani nigdy?
— Gdy byłam mała, poszłam do szkoły muzycznej i grałam na fortepianie. Instrument ten traktowałam bardzo poważnie i pewnie grałabym na nim przez całe życie. Ale w pewnym momencie, w liceum, zaczęłam śpiewać w chórze. Ludzie zaczęli mi mówić: „jaki ty masz świetny głos!” Hmmm, ja świetny głos? Może jednak warto coś w tym kierunku zrobić? Postanowiłam więc, że będę śpiewała. A że byłam bardzo wstydliwym dzieckiem, wyjście na scenę miało mi dodać pewności siebie.

Pani córka też jest pewna siebie?
— Od początku ciągałam Amelię po koncertach. Jak miała trzy lata, oglądała „Carmen”, w wieku czterech znała już „Kawalera srebrnej róży”. Teraz, gdy idzie na koncert, wie już, co jest dobre, a co kiepskie. Dla niej to normalne, a co najważniejsze — nie męczy się! Nie łapie się za głowę, nie mówi „Boże, co ja tu robię”, ale słucha. Potem rozmawiamy i słyszę od niej: „ta babka fajnie śpiewała, a tamtej coś nie szło”... To jest świadoma decyzja rodziców, jak dziecko kierować. Jedni interesują je promocjami w supermarketach, a inny operą. No właśnie, tych drugich jest mniej... Jakie więc będą nasze przyszłe elity? Na wojnie wybili nam inteligentów i do tej pory jeszcze to odczuwamy.

Dlatego pani reklamuje operę w „Diva for rent”?
— Opowiadam ludziom, że opera wcale nie jest straszna i nie gryzie.

Większość z nas ma inne zdanie.
— Bo ludzie po prostu opery nie znają. A jeśli nie znają — boją się jej i uciekają byle dalej, bo a nuż ich ugryzie. Wolą mieć święty spokój. Opera straszy ich nudą i monotonią. Ludzie mają taką opinię, a często nigdy nie słuchali opery na żywo. Statystyki mówią, że przeciętny Polak chodzi na koncert klasyczny raz na dwadzieścia lat. Wydają więc opinię, a tak naprawdę nie wiedzą, o czym mówią. Wygodniej jest chodzić po mieście z iPodami na uszach i słuchać rąbanki. Bo takich dźwięków nie trzeba się bać. I postaram się to ludziom uświadomić podczas spektaklu „Diva for rent”. Opowiem o życiu śpiewaczki i o tym, dlaczego libretta są pasztetem, czyli śpiewa się bzdury.

Nie ukrywajmy, opera przypomina telenowelę brazylijską!
— Nic nie ukrywam! Też tak myślę, bo libretta nie są specjalnie mądre. Ale czy do opery chodzi się po to, aby sobie poczytać? Wrażliwość jest gdzie indziej.

Pani jest wrażliwa — jak na zodiakalną rybę przystało.
— Moja córka też jest rybą, więc mamy całe akwarium w domu. Mąż niestety jest wagą, ale też ma podwójny znak, więc można mu wybaczyć. Zresztą, od jakiegoś czasu, czyli po czterdziestce, przestałam obchodzić urodziny. Ryby są nie tylko wrażliwe, ale też pracowite i żyjące marzeniami. Próbuję wszystkie swoje pragnienia realizować i tym samym pielęgnować w sobie naiwne dziecko. Zawsze mam gdzieś na końcu głowy: na pewno się uda. Do niektórych decyzji muszę też dojrzeć... W przyszłym roku na przykład wydam płytę, a teraz otwieram szkołę muzyczną w Wilanowie. W sylwestra zaśpiewam w telewizyjnej dwójce, co mnie bardzo cieszy, bo w końcu opera wychodzi do ludzi. Bo nie tylko rock albo disco polo ma coś do powiedzenia. Klasyka też swoje doda. Ale przecież wszyscy znają operowe przeboje. Nie chodzą do opery, a znają melodię. „Carmen” na przykład leci w reklamie środków czystości... Nie jestem z tego dumna, ale cóż — takie czasy. Nie ważne są sposoby, grunt, że cel zostaje osiągnięty.

A może śpiewać popowe przeboje operowym głosem?
— Ostatnio śpiewałam „Crazy is my life” w swoim stylu i całkiem nieźle to brzmiało. Nie uciekam od takich pomysłów, ale nigdy nie robię tego bez powodu. Dzięki temu mogę wywalczyć trochę pieniędzy dla potrzebujących dzieciaków. Ale nie zawsze zgadzam się na to, aby po prostu dla ludzi pośpiewać. Dzwonią do mnie wielkie firmy i proszą o koncert do przysłowiowego kotleta. Pytam wtedy, jaki cel ma ten występ? Komu pomożemy? Firmy nabierają wodę w usta: „cel jest taki, aby zaśpiewać, bo chcemy miło spędzić czas z panią”. Nawet się nie zastanawiam i odpowiadam: ten czas wolę spędzić z córką. Mam go niewiele, więc wybieram przyjemne z pożytecznym. Rodzina jest dla mnie najważniejsza.


Limuzyna, filmowanie, fotografia – fajnyslub.pl

wtorek, 6 grudnia 2011

Przedszkolaki: Mikołaj jest specjalistą

— Ma czerwony pas i lubi święty spokój! — o świętym Mikołaju rozmawiam z dzieciakami z Przedszkola Miejskiego nr 15 w Olsztynie.


Do czego służy święty Mikołaj?
— Do przynoszenia prezentów!
— Służy do tego, aby dzieci nie były smutne i blade jak ściana.
— Jest po to, aby przynosić chłopcom samochody i motocykle.
— A co, jeśli ktoś urodzi się dziewczynką?
— Ja jestem dziewczynką i dostaje lale!
— Bo chłopcom mikołaj załatwia samochody i motocykle, a dziewczynkom lale. On ma to obmyślone.
— Bo mikołaj jest specjalistą!

Skąd bierze prezenty?
— Sam nie bierze, ma od tego ludzi.
— Nie ludzi, bo pomagają mu elfy. Ja to wiem.
— Ja też wiem o elfach! Widziałem je w telewizji!

A jak wyglądają elfy?
— Są zielone. To znaczy mają zielone stroje.
— Te stroje są wojskowe.
— Bo elfy wyglądają jak żołnierze. Idą wtedy do sklepu i kupują prezenty, które potem mikołaj wrzuca do wora.
— A ja widziałam inne elfy! Przebierają się za dzieci i wtedy idą do sklepu.
— Zgadza się, ja wszystko wiem o elfach, bo mam książkę, w której wszystko jest opisane.
— Krok po kroku?
— Mikołaj jeździ saniami. Do nich przyczepione są dwa renifery, które są jak lokomotywa.

W jaki sposób mikołaj przynosi prezenty?
— Wchodzi przez komin.
— A ja nie mam komina, bo mieszkam w bloku...
— Do mnie wchodzi przez okno. Zawsze 6 grudnia zostawiam otwarte. Ale nie wiem, jak on to robi.
— Ja wiem! Ląduje saniami na dachu, potem spuszcza do ciebie drabinkę jak z helikoptera i chodzi po parapetach. Jak znajduje twoje okno, wkrada się po cichu.
— Może też wejść przez drzwi albo przez dziurkę od klucza.
— Ale mikołaj jest przecież stary i gruby!
— Ma białą brodę i czerwoną czapkę. I jeszcze ma czerwony pas!

A dlaczego jest święty?
— Bo to jest bóg. Bóg się objawia, mikołaj też, więc musi być święty.
— A mnie bóg się nie objawił. Mikołaja też nigdy nie widziałam.
— U mnie wujek i tata są mikołajami.
— Mama mówi do taty zawsze: wcale taki święty nie jesteś...
— O, boże...
— Mikołaj nie jest bogiem, ale jest bardzo bogaty.
— Jak przynosi prezenty, więc musi mieć dużo pieniędzy. Bo samochody i motocykle kosztują.
— Mikołaj jest święty, bo przychodzi na święta.
— Ja też przyjeżdżam do babci na święta i co? Jestem święty? Nie jestem.
— Mikołaj jest święty, bo lubi święty spokój.
— Bo przychodzi 6 grudnia i zaczyna święta.
— 6 grudnia obchodzimy święto buta!
— Albo święto skarpety!
— Masz święte skarpety?
— Święto dzieci jest i już!
— A mi mówili, że są mikołajki... I komu teraz wierzyć?
— Ja napisałem list do świętego mikołaja. Włożę go do buta. Jak sobie przyjdzie, to sobie weźmie i przeczyta.
— Mikołaj nauczył się czytać w szkole, ale to było bardzo dawno temu.
— Listy powinno się wysyłać się pocztą!
— A ja myślę, że mikołaj ma bardzo dobry słuch. Listu nie napisałam, ale mówię, co chcę dostać. Zawsze się udawało, więc mikołaj musi mieć dobry słuch.
— On ma wąsy!
— W uszach wąsy?
— Nie, pod nosem. Jak mój dziadek.
— Bo mikołaj to też taki dziadek.

niedziela, 4 grudnia 2011

Zobacz, w jakich warunkach żyją psy w Węgajtach

Te psy potrzebują twojej pomocy! Czas dla nich ma znaczenie, bo zima coraz bliżej. Są samotne, cierpiące, chude i zmarznięte. Psy z Węgajt czekają na ciepły dom. Czekają na ciebie.

Fot. Grzegorz Wadowski

Te psy "mieszkają" w Jonkowskiej Przechowalni Zwierząt. Cóż za nazwa! Przechowalnia kojarzy mi się z dworcem, gdzie podrzuca się na walizkę, aby nie ciążyła. Pies to nie bagaż przecież... Niestety tak jest traktowany. Najgorsze, że jest świadomy tego, że nikt nie może go pokochać.

Wystarczy wyciągnąć rękę, aby zrozumieć, że bliskość człowieka jest dla tych psiaków największą potrzebą. Pusta miska aż tak bardzo nie boli jak te smutne i błagające ślipia...

Nic więcej nie napiszę, bo brak mi słów. Po prostu obejrzyj ten film i pomóż — albo zaopiekuj się psem, albo przekaż informację dalej! Musimy zdążyć przed zimą!



Chcesz przygarnąć psiaka z Węgajt? Zajrzyj na Facebook'owy profil: „Adopcje psów z jonkowskiej przechowalni zwierząt” lub skontaktuj się z Izą Rutkowską (tel. 606 507 829).

Czytaj więcej:
Raport z przechowalni w Węgajtach