Ulica Partyzantów w centrum Olsztyna jest jak ser szwajcarski. Miasto nie ma jednak apetytu, by jezdnię naprawić. A może to działanie zaplanowane?
Jak zdyscyplinować kierowców, by zdjęli nogę z gazu? Z odpowiedzią na to pytanie przychodzą władze angielskiej miejscowości Navestock. Tamtejsi urzędnicy proponują, by nie naprawiać dziurawych jezdni, bo dziury skłonią piratów drogowych do zwolnienia. A do tego wilk syty i owca cała, bo niezałatana dziura nic nie kosztuje. Miasto więc zaoszczędzi!
Halo, halo - czy przypadkiem w Navestock nie pojawił się jakiś olsztyniak? Przecież pomysł ten już od dawien dawna praktykowany jest w stolicy Warmii i Mazur!
Apeluję do władz Olsztyna, by opatentować ideę niełatania dziur. Nie można przecież oddawać swoich pomysłów od tak innym miastom! Raz już miało to miejsce – olsztyńskie logo przywłaszczyła gmina Cekcyn. Olsztyn swoje prawa przegapił i teraz ma… niby nowe logo, ale w starym wydaniu. Nie wspomnę o wydaniu grubych pieniędzy. Nie dziwi więc fakt, że nie ma za co dziur łatać.
Ale pomyślmy - gdyby tak olsztyński uliczny ser szwajcarski opatentować i ściągać haracz ze wszystkich popękanych ulic świata? Bylibyśmy miastem złotem opływającym! Niech fachowcy dobrze to przeanalizują. Olsztyn – jako że to przestrzeń radości – niech udowodni, że owo zadowolenie jest dla olsztyniaków przynajmniej opłacalne.
Dziurawe drogi mają jeszcze jeden plus. Radny Navestock zwrócił uwagę, że wiele uliczek odzyska swój dawny charakter wiejskich dróżek, spokojnych i cichych. Prawda, że to też trąca przestrzenią radości? Ulica Partyzantów aż kipi od szczęścia.
Koncepcja dziur w angielskim miasteczku jest już bardzo zaawansowana. Przewiduje się naprawę nawierzchni tylko na wybranych jezdniach. Takie działanie ma zachęcić kierowców, by właśnie z nich korzystali, a inne drogi pozostawili w "naturalnym" stanie.
Olsztyn – owszem – remontuje niektóre drogi, ale inwestycji tych nie komentuje. No, może nie szczędzi sobie pochwał na zasadzie: szanowni państwo, odwaliliśmy kawał dobrej roboty. A gdyby tak zachęcić olsztyniaków, by po dziurach nie jeździli? By nieco zboczyli z trasy? Wtedy miasto w godzinach szczytu nie cierpiałoby na chroniczne zakorkowanie. I znów – przestrzeń radości kłania się jak malowana.
Radni Navestock zapraszają mieszkańców do dyskusji przed podjęciem ostatecznej decyzji. A co o moim pomyśle sądzą olsztyniacy? Warto opatentować nasze dziury?
> Wpadłeś w dziurę? Wywalcz odszkodowanie!
No, u nas prace drogowe ograniczają się do postawienia znaku ostrzegającego przed wybojami na drodze... Niechaj kierowcy kupią sobie jak jeden mąż auta terenowe, nie będą tak narzekać na jakośc dróg. Swoją drogą ;) Partyzantów to jedna wielka dziura otoczona tu i ówdzie kawałkami asfaltu...
OdpowiedzUsuńjelyfish
Ada, zrob zdjęcia na Artyleryjskiej. Tam dopiero jest Bonanza! Jeżdżę tamtędy codziennie. Polecam dziurę na mostku (przy kratce ściekowej). Zastanawiam się, kiedy ktoś wpadnie do Łyny. I kto zapłaci odszkodowanie? Miasto?
OdpowiedzUsuńmalwa