wtorek, 21 kwietnia 2009

„Elling”: Śmiech nie do śmiechu

Co może zrobić pijana baba w ciąży? Może rozbawić publiczność, a aktorów nauczyć życia. Prawda, że to wielka sztuka? Nowy spektakl „Elling” Teatru Jaracza w Olsztynie temu nie zaprzecza.

Bardzo przyjemna historia. Dwóch ciapowatych chłopaków wychodzi z zakładu opieki. Dostają mieszkanie, mają opiekuna, niezłą rentę - muszą się zaklimatyzować w nowej dla nich rzeczywistości. Boją się jak diabli, ale życie - mimo iż ci za bardzo w nie nie ingerują - nie daje im za wygraną.

Spektakl wyreżyserowany przez Norberta Rakowskiego zaprasza widza w świat, w którym nie ma zła. Wszystko, co się dzieje, jest odarte z brutalnej rzeczywistości. A może jest inaczej? Może świat jest oazą spokoju, tylko człowiek z winy swojej bieganiny tworzy go bardziej bezwzględnym?

Dwóch bohaterów - Elling (Grzegorz Gromek) i Kjell (Marcin Tyrlik) z perspektywy normalnego człowieka nie muszą nic robić. Ich widzenie jest inne - uczą się życia. Są tak nieporadni, że aż pocieszni, groteskowi. Nie sposób nie uśmiechać się podczas oglądania sztuki, co jest przede wszystkim zasługą przekonujących aktorów. Elling jest nadwrażliwym intelektualistą, a Kjell tępakiem nienasyconym jedzeniem i seksem. Te przeciwieństwa jednak bardzo się przyciągają - są jak bracia, uzależnieni od siebie przyjaciele. Poświadcza to jedna z pierwszych scen, kiedy bohaterowie rezygnują z oddzielnych sypialni, by być jak najbliżej siebie.

Co jest w życiu najważniejsze? Na to pytanie odpowiada scenografia - namalowane linie na scenie imitują mieszkanie. Ściany nie są potrzebne, bo przecież co innego cementuje dom. Najważniejsi są tu ludzie, ich emocje i potrzeby. W spektaklu kontrastują one z fototapetami otaczającymi scenę. Przedstawiają chaotyczne zdjęcia wielkiego miasta. Zdjęcia są nie do ogarnięcia - nie można z nich niczego konkretnego wyczytać - jedynie to, że miasto "zmontowane" jest z cywilizacji: ulic, świateł, drapaczy chmur, neonów. Te fotografie to metafora strachów bohaterów, dla których najważniejsze jest poczucie bezpieczeństwa i bliskość. Masywne fototapety przytłaczają ich małe mieszkanie, ale z biegiem czasu stają się niezauważalne. Cała uwaga widza skupia się na emocjonalności bohaterów.

Elling marzy, by zostać poetą, a Kjell czeka na miłość. Jako że jest to historia z happy endem, więc ich prostolinijność zostaje doceniona. Życie podrzuca im pod drzwi pijaną kobietę (Alicja Kochańska), dzięki której mężczyźni "wychodzą na ludzi". Kjell zakochuje się, a zazdrosny na początku Elling, odcina pępowinę od przyjaciela. Zaczyna chodzić na spotkania poetyckie, by w końcu zadebiutować w gazecie jako tajemniczy E. Obaj zaczynają więc nowy rozdział w życiu.

"Elling" to spektakl pełen dowcipu i wzruszeń. To historia o dojrzewaniu człowieka, które można sparafrazować zdaniem ze spektaklu: zwierzęta też mają prawo do dzieciństwa. Tak samo człowiek ma prawo do dziecięcego smakowania życia w zwierzęcym świecie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz