Porcupine Tree przyjedzie z koncertem promującym swój najnowszy album „The Incident”. Jak zabrzmi na żywo? Mam nadzieję, że co najmniej tak doskonale, jak poprzednie krążki brzmią w moim pokoju. Bo do dziesiątej już płyty w dorobku „jeżozwierzy” nie mogę się jeszcze przekonać. Piękna jest, fakt, ale nie przepiękna. Wcześniej, co Steven Wilson dotknął, zamieniało się w złoto. Czyżby tym razem przemiana potrzebowała czasu? Pewnie 29 października zmienię zdanie.
— Jestem już w tym biznesie tak długo i tyle zdążyłem wycierpieć, tyle przeżyłem załamań, tylu doznałem zawodów, że wiesz na pewno, iż nie tworzę muzyki z żadnego innego powodu niż z miłości do niej. Może to zabrzmi jak wyświechtany zwrot, ale nie interesuje mnie sukces dla sukcesu. Niespecjalnie jestem też zainteresowany pieniędzmi.
Wiem, że przez te lata zmieniłem się jako człowiek. Ba, zmieniłem się nawet od nagrania ostatniego albumu. Zmieniło się moje życie, zmieniły je filmy jakie oglądam, sposób w jaki słucham muzyki. Odmienia mnie to, co mi się przydarza. Suma tych składników powoduje zmianę we mnie i w muzyce, którą tworzę. Popycha ją na przód, poszerza, rozwija. Ale to nie tak, że ja sobie siedzę i wykrzykuję: „O, musimy się zmienić, trzeba przejść na wyższy poziom”. Ja ufam muzyce, pozwalam jej tworzyć się samej, oczywiście mając nadzieję, że zabrzmi inaczej i lepiej niż poprzednia. Ma w sobie rozpoznawalną markę, a jednocześnie niesie element świeżości, spojrzenia z nowej perspektywy. Dzieje się to bardziej intuicyjnie niż świadomie, chociaż zdaję sobie z tego sprawę.
(Steven Wilson dla Trójki)
"Trains" darzę ogromnym sentymentem:
"Arriving Somewhere But Not Here" to mój ukochany kawałek:
Przy "Heartattack in a Layby" zamieram:
> Kup bilet na koncert
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz