środa, 8 kwietnia 2009

Wódka była moim bogiem

Dojrzeli dopiero wtedy, gdy trafili na dno. Odbili się i wiedzą, że alkoholizm to choroba. Anonimowi Alkoholicy nie ukrywają błędów. Czerpią z nich siłę, bo... Polak mądry po szkodzie.

Mieczysław
Jestem alkoholikiem. Jak piłem, życia w rodzinie nie było. Byłem ja i gorzałka. Jak mnie żona o coś prosiła, zawsze odwlekałem. Mówiłem, że jutro załatwię, bo dzisiaj piłem. Raz nawet rozbiłem skarbonkę córce, bo brakowało mi na wódę. Nie oddałem.
Gdy piłem, byłem upierdliwy. Czepiałem się wszystkiego. W końcu zmarła przeze mnie żona. Miała 43 lata. Piłem i nawet nie byłem na jej pogrzebie. Ale w pewnym momencie coś się ze mną stało. Nikt wcześniej nie był w stanie wytrącić mi butelki z ręki. A tu raptem — tak poczułem — Bóg mi zabrał obsesję picia. Zacząłem trzeźwieć dla dzieci. Bóg mi zesłał też grupę AA. Dał mi siłę i nadzieję.
Mam dwie córki. Jedna studiowała pedagogikę i pisała pracę magisterską o dzieciach alkoholików. Pisała o sobie. Dedykowała mi tę pracę — napisała: wybaczam ci wczoraj, dziękuję za dziś. Czytałem tę pracę, ale nie było to proste. Czytałem ją przez osiem lat, bo każda strona mnie bolała. Przez osiem lat chodziłem też na cmentarz do żony i winiłem ją za swoje picie. Ale pewnego dnia rozpłakałem się i wykrzyczałem, że ją kocham i że przepraszam.
Wiem, że wiele osób skrzywdziłem piciem, a wcześniej nie zdawałem sobie z tego sprawy. Ale nadal pracuję nad sobą. Nie piję już 17 lat.

Marek
Jestem alkoholikiem. Zacząłem się leczyć ze strachu. Ze strachu przed śmiercią, utratą domu i wylądowaniem na śmietniku. Nie układało nam się z żoną. Złożyła pozew o rozwód. Spytałem — w czym jest problem? Odpowiedziała, że ja jestem problemem i moje picie. Powiedziałem, że przestanę. I jestem w AA, pracuję nad sobą. Żona wycofała pozew. Jednak po pewnym czasie stwierdziłem, że to ja od niej odejdę. Bo nie mogłem przy niej zdrowieć. Bo inaczej się trzeźwieje z osobą współuzależnioną, inaczej z taką, która rozumie problem. Żona żyła schematem. Przykład? To tak jak przechodzenie przez ulicę. Zapala się zielone światło, a żona ma wyrzuty, że nie idę. Jest zielone! Idź! — mówi. Amerykę odkryła! Jasne, że jest zielone, ale ja mam swoje zdanie. Mogę się zamyślić. W końcu wykorzystałem swoją chorobę i wciągnąłem żonę do zabawy. Ja chodziłem na spotkania AA, ona do Al-Anon. I było dobrze, ale w pewnym momencie zrezygnowała ze spotkań. I schematy wróciły. Żona nic nie robi. Wychodzenie z chory nie jest łatwe. Każdy członek rodziny jest dotknięty alkoholizmem — czy pije, czy nie pije. Każdy musi się leczyć.

Włodek
Jestem alkoholikiem. By przestać pić, musiałem trafić do więzienia. Tam odizolowano mnie od źródełka. Wtedy nie myślałem, że mam problem. Kolega, który ze mną siedział, chodził na mityngi. Były śmiechy w celi, że chodzi się spowiadać, że na nic mu się to nie zda. Znaliśmy go dobrze. Ale rzeczywiście nie pił. I to mnie zastanowiło. Poszliśmy na przepustkę, ja mu piwo stawiam, a ten odmawia! Co jest? — myślę. Fenomen! Nie chce pić darmowego alkoholu! Spojrzałem na siebie, na swoje zachowanie i na niego. Porównałem i zobaczyłem, że chyba jestem chory. Bo wyszedłem i piłem, ile mogłem. .
Leczyć się nie jest łatwo. Walczyć z sobą nie jest łatwo. Ile prób samobójczych mam za sobą. Ile załamań...
Koledzy to nic dobrego. Miałem problemy w domu, opowiadałem im o moich kłótniach z żoną. Przy mnie mi współczuli, radzili, a za plecami się śmiali. Jak im nic nie opowiadałem, sami dopytywali. Mieli pożywkę do plotek na mój temat. Koledzy są dobrzy tylko do picia. Dopiero w trakcie terapii doszło do mnie, jaki ja byłem głupi!
Moja żona jest alkoholiczką, ale nie widzi u siebie problemu. Mówi, że piwo to nie alkohol. Gotuje zupę i pije. Kiedy ja się leczyłem, miałem swoje problemy. A ona się awanturowała. Czasem nie wytrzymywałem. Ile razy była u nas policja... Potem oddałem żonę na przymusowe leczenie, bo nie mogłem tolerować jej choroby, a odejść od niej nie mogłem. Muszę ją ratować! Teściowa z córką stoją po stronie żony. Gadają na mnie, gdy próbuję coś robić. Mówią, że robię z niej alkoholiczkę. Ale wstyd mi, gdy chodzi zaszczana... Gdy ja chodziłem w takim stanie, nie widziałem tego. Ale ludzie widzieli. Teraz zmądrzałem. Teraz ja widzę. Ludzie niestety pamiętają, że kiedyś rozrabiałem. Wstyd. Teraz jestem alkoholikiem niepijącym i żyję z alkoholiczką.

Anna
Jestem alkoholiczką. 8 lat temu trafiłam na odwyk. Szwagier zaniósł mnie pod pachą. Cała rodzina przyklasnęła — odwyk miał być cudowną tabletką na alkoholizm. Ale do dzisiaj nie jestem w rodzinie akceptowana. Cudownie, że nie piję, ale dla bliskich jestem skreślona. Nie chcą, bym opiekowała się córką. Ale nikt z rodziny nie chodzi do Al-Anon.
Terapia pozwala zrozumieć problem. Wiem, jak sobie radzić ze sobą. Ale początki leczenia były koszmarem. Nie odstawiłam butelki od razu. Alkohol zamieniłam na leki — w taki sposób uciekałam od swoich uczuć.
Niestety rodzina nie pomagała mi się leczyć. Mieszkałam z toksyczną matką i w końcu podjęłam decyzję, by się wyprowadzić. Chcę normalnie żyć! Bo wcześniej — jeśli coś nie było po jej myśli, było źle. Teraz czuję się osobą pełnowartościową. I nawet niedawno podziękowałam matce, że mnie wykopała.
Jestem dorosłym dzieckiem alkoholika. Wiem, że współuzależnienie to strach przed tym, co będzie. To brak zaufania. Wiem, czym jest alkoholizm z drugiej strony. A że i ja jestem alkoholiczką? Na tysiąc dzieci alkoholików znam tylko jedno, które nie pije.

Andrzej
Jestem alkoholikiem. Pracowałem w zakładach mięsnych i tam się rozpiłem. Była zakąska, była i setka. Jedna, druga... Po pracy szedłem z kolegami na coś większego. Wódka była moim bogiem. Nawet jak chodziłem na zabawy, to nie po to, by poznać dziewczynę, ale po to, by wylądować pod stołem, a potem w rynsztoku. Bo piłem byle szybciej, byle więcej. Byle stracić przytomność. Wylądowałem kilka razy na Metalowej, ale wychodziłem i znowu piłem. Aż zostałem skierowany na przymusowe leczenie. Uciekałem się do różnych sposobów, by tego uniknąć. W końcu przyjechała milicja i zawiozła mnie do ośrodka za miastem. Było tam dobrze. Dostałem pracę — połowę zarobków dawałem na ośrodek, resztę brałem na siebie. W końcu dostałem przepustkę na pięć dni. I gdzie poszedłem? Zamiast do rodziny, trafiłem na melinę. Zapomniałem wrócić do ośrodka, a gdy się zjawiłem, już mnie tam nie chcieli. Bo zasady to zasady — albo picie, albo zdrowienie. No i piłem. Trafiłem na odwykówkę w Olsztynie i tam pielęgniarka zaproponowała mi AA. Klub przypadł mi do gustu. Nie piłem, ale doskwierała mi samotność.
Kiedyś znalazłem puszkę piwa i miałem świadomość, że mam w domu alkohol. Ale wiedziałem, że jak ją wypiję, wpadnę znowu. Przyszedł kuzyn i wypił. Kamień z serca. Ale miesiąc później w niedzielę po kościele kupiłem wódkę i wypiłem. Znowu odwykówka, znowu AA. Ale teraz inaczej myślę. Już dwa lata nie piję. Chcę żyć.

Józek
Jestem alkoholikiem. Nie udało mi się utrzymać rodziny, ale udało mi się odzyskać siebie. Kiedyś mówiłem, że kocham rodzinę, ale wódka była dla mnie ważniejsza. Nie mówiłem bliskim, że ich kocham, by nie brać odpowiedzialności za słowa. Czułem, że ich kocham, ale wszystko wzięło w łeb. Córka się wyprowadziła, żona się ze mną rozwiodła.
Pamiętam, że pomalowałem kiedyś pokój. Na czystej ścianie córka powypisywała mi, co o mnie myśli. Nie zamalowałem tego — mam to do dzisiaj. A wydawało mi się kiedyś, że robiłem dobrze. Że nikogo nie krzywdziłem. Teraz widzę to inaczej. Poraziła mnie siła mojej żony. Bo zawsze uciskałem ją, by dała mi spokój, by zamknęła się w swoim świecie. Mogłem wtedy śmiało wyjść z domu i pić. Ale ona nie zamknęła się w swoim świecie — zaczęła go budować na nowo. Beze mnie.
Jestem dzieckiem alkoholika. Ojciec był moim szefem, zrobił ze mnie niewolnika... Ale przerwałem łańcuszek. Jednak boję się, że moje dzieci mogą sobie nie poradzić. Gdy córka sięgnęła po jointa, zaalarmowałem. Powiedziałem żonie — pogubiłem się ja, ale walczmy o córkę.
Dzisiaj widzę sukces mojego trzeźwienia — żona i dzieci się przy mnie uśmiechają. Wcześniej tego nie było. Nie było piekła fizycznego, ale zgotowałem im piekło psychiczne. Teraz jest perspektywa lepszego jutra, a kiedyś jej nie było. Ja miałem tylko perspektywę wieczoru. Dzisiaj pielęgnuję dobry kontakt z rodziną i to daje mi siłę.

* imiona zostały zmienione

1 komentarz: