wtorek, 28 kwietnia 2009

Brudny paznokieć panienki sklepowej

Nie ma już fartuchów, nie ma opasek na głowie. Ekspedientki sklepowe dziś jak z żurnala wycięte. Ale tylko z pozoru. Świat idzie do przodu, a czasy się nie zmieniają. A może to PRL staje się modny?


Idę do sklepu – mały, osiedlowy, napastowany przez okolicznych pijaczków. Panienka zza lady w rewelacyjnej komitywie ze wszystkimi. Akurat przede mną stoi lump z dwudziestoletnim stażem alkoholowym.
- Ewuniu, ja bym za tobą na koniec świata – przymila się ekspedientce, która – mimo iż z dwudziestką zaledwie na karku – dziękuje mu błyskiem oka i trzepotem rzęsy.

Skąd takie dziewczęta się biorą? Wiadomo – klient, nasz pan, a o gustach się nie dyskutuje.

Chwiejny don juan wychodzi. Składam zamówienie, a dziewczynie dzwoni telefon w kieszeni. Nie zwraca na mnie uwagi i odbiera. Ja z portfelem w ręce, ona z komórką przy uchu. Stoję, patrzę i perfidnie się przysłuchuję. Ciekawość mnie zżera. Czy panienka przeprosi swojego rozmówcę i wróci do pracy? A może mnie przeprosi i przyspieszy swój dialog – jeśli jest aż tak ważny?

Panienka gada o lakierze do paznokci. Ma być różowy – o zgrozo. Ktoś po drugiej stronie komórki siedzi akurat na Allegro i składa zamówienie. Sprawa wagi państwowej. Mój chleb może poczekać. Ba – nawet musi!

W końcu się niecierpliwię, wzdycham i daję znać, że czas to pieniądz. Jeszcze chwila, a za pieczywo nie zapłacę. Panienka kończy więc rozmowę z wyrzutem i kasuje mi za chleb. A że nie kupuję zwykłego baltonowskiego, więc zaczynają się schody. Dziewczyna szuka kodu na wytartej kartce leżącej przy kasie i wspomaga się palcem wskazującym. Znajduje, palec zatrzymuje się przy jednej z linijek. Przyglądam się temu palcowi, przyglądam się paznokciowi. Ani różu na nim, ani błękitu. Pod paznokciem widzę brud!

- Teraz wszyscy kupują na Allegro – puentuję. – Znaczy się, że taniej. Zaoszczędzić można.

- A ja to nie wiem. Bo ja to pierwszy raz. To znaczy kumpela kupuje i mnie namówiła. Przesyłkę na pół zapłacimy.

- Pierwszy raz? Niech pani uważa, bo Allegro wciąga jak woda. No, chyba że wody pani się boi…

* * *

Skarga z 1979 roku: Złe zachowanie kasjerki. Kasjerka robiła sobie manikurę w sklepie żywności. Kiedy prosiłam o mleko nic nie odpowiedziała, manikura trwała. Drugi raz prosiłam. Sugerowałam, że to nie miejsce do manikury. Odpowiedziała niegrzecznie i znowu zaczęła z manikurą. Czekam na tłumaczenie z Urzędu Dzielnicowego. Przepraszam, że niedokładnie piszę po polsku - Kay Withers.

* * *

Skarga z 1987 roku: Poprosiłam o mleko z żółtym kapslem, ale ekspedientka nie chciała mi go sprzedać, tłumacząc, że jest to mleko jutrzejsze, z jutrzejszą datą na kapslu. Proszę mi wyjaśnić, dlaczego mleko w dniu 3 maja datowane jest na 4 maja i czy ekspedientka mogła odmówić mi sprzedaży tego mleka - Halina Mikołajczyk.

Wyjaśnienie kierowniczki: Mleko tłuste z żółtym kapslem dostarczane jest w południe i jednocześnie jest awansem na dzień następny. Proszę przyjść jutro, a będzie!

* * *

Skarga z 1985 roku: Kupiłam nieświeże drożdże, pół kilo. Nie chciano mi ich wymienić. - Walewska.

Wyjaśnienie kierowniczki: Klientka przedstawiła do reklamacji drożdże kupione rzekomo w naszym sklepie 3 dni temu. Tymczasem były one zapakowane w prawdziwy papier pakowy, którego to papieru sklep nie posiada od pół roku - a więc drożdże nie nasze.

* * *

Skarga z 1987 roku: Jestem siostrą PCK. Mam pod opieką sześć samotnych kalek i mam zezwolenie na kupowanie dla nich poza kolejnością. Odmówiono mi sprzedaży wafli, natomiast sprzedano trzem innym osobom z kolejki po 14, 15 i 10 sztuk - Marcinkowska.

Wyjaśnienie kierowniczki: Zgodnie z wytycznymi ministra w sprawie zasad obsługi poza kolejnością wyjaśniam, że opiekunka PCK nie miała prawa do zakupu poza wszelką kolejnością - które to prawo mają wyłącznie inwalidzi wojenni i wojskowi - a jedynie miała prawo do stania w kolejce dla uprzywilejowanych, zamiast w kolejce zwykłej. Z uwagi na to, że zarówno w kolejce zwykłej, jak i w kolejce dla uprzywilejowanych stała znaczna ilość klientów i nie wyrażali oni zgody na sprzedaż wafli siostrze PCK, klientce odmówiono sprzedaży poza wszelką kolejnością. Tak więc nie było żadnej winy ekspedientki - wszystkim uprzywilejowanym przysługuje obsługa poza kolejnością, ale tylko jeśli staną w kolejce dla uprzywilejowanych. I w tej kolejce powinna pani - jako siostra PCK - stanąć. Jest jeszcze zwykła kolejka, dla nieuprzywilejowanych. W niej stać pani nie musi.

* * *

Skarga z 1988 roku: Na wystawie odkryłem naboje do syfonów, jednak w sklepie nie chciano mi ich sprzedać, wykazując przy tym arogancję i chamskie odzywki - Jerzy Waka.

Dopisek kierownika: Klient nie miał żadnej racji. Wchodząc do sklepu, był już zdenerwowany. Ubliżał mojej pracownicy. Chciałem uspokoić tego klienta, tłumacząc sytuację obecnego braku naboi, lecz klient w dalszym ciągu miał pretensje i ubliżał. A co do wystawy, stoi tam tylko puste pudełko po nabojach.

* * *

Skarga z 1988 roku: Podejście p. ekspedientki do stoiska nabiałowego trwało od godz. 7.40 do 8.00 - Lutkowski.

Wyjaśnienie kierowniczki: Mieliśmy przyjęcie towaru, a klient był bardzo niecierpliwy. Mimo dużej kolejki, która spokojnie oczekiwała, domagał się obsługi.

* * *

Pochwała z 1988 roku: Dziękuje za rodzynki, które kupiłam w tym sklepie, a nie mogłam dostać od 2 lat w całym śródmieściu. Szczególnie dziękuję pani sprzedawczyni, która z uśmiechem odważyła mi żądaną ilość - Dominika Pytkowska.

* * *

Skarga z 1987 roku: O godz. 8.30 na stoisku było około 17 kg baleronu. O godz. 9 baleron został wykupiony. Ja oraz inni klienci zażądaliśmy dodatkowego wydania wędlin z chłodni. Ekspedientka wyszła na zaplecze i stwierdziła, że kierowniczka zabrała klucze do chłodni. Poszła po nią. Kierowniczka oświadczyła, że nic w chłodni nie ma. Jednak z wcześniejszego zachowania ekspedientki (znaczące mruganie okiem) wynikało, że towar jest. Jako klienci zażądaliśmy komisyjnego sprawdzenia zawartości chłodni, ale odmówiono nam tego, twierdząc, że to nie nasza sprawa. Kwestionujemy prawo kierowniczki, bo w tym wypadku zamykanie jej nie miałoby przecież sensu - Gotlib Stefania, Teresa Mudzka, Anna Dobrowolska.

Wyjaśnienie kierowniczki: Była wolna sobota. Dostałam dorzut wędliny - 30 kg baleronu. Nie wprowadziłam wagowych ograniczeń, ażeby sprzedaż odbyć bez jakichkolwiek zatargów ze strony klienta. O godz. 9 skończył się więc towar. A w chłodni naprawdę nic nie miałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz