Zgrać się nie mogą — olsztyńskie teatry serwują premiery w ten sam dzień. Co ma więc zrobić bywalec teatralny? Rozerwać się?
To ja jestem bywalcem teatralnym. Chętnym i wszędobylskim. Jednak Teatr Jaracza i Olsztyński Teatr Lalek krzyżują mi plany.
Tak było dzisiaj — na godz. 17 „Królowa śniegu”, a na godz. 19 scena dla dorosłych — „Elling”. Nie byłoby problemu gdyby pierwszy spektakl trwał godzinę. Śmiało przeszłabym, a nawet złapałabym trochę tchu. Ale niestety — dziś spektakl ciągnął się jak guma. Godz. 18.35, a końca nie widać! Oczywiście nie w tym rzecz, że „lalki” muszą robić króciasy. Sęk w tym, że premiery nie powinny się dublować. Przecież to nie festiwal, że jeden spektakl się kończy, a drugi zaraz zaczyna. To nie Warszawa, gdzie teatrów jest cała masa. To tylko Olsztyn z dwoma teatrami na karku.
Gnałam więc z wywieszonym językiem, by zdążyć. Udało się, ale żadna to przyjemność ścigać się z czasem. Żadna też przyjemność być kartą przetargową w grze. Bo mam wrażenie, że teatry bawią się w kotka i myszkę — przeciągają widza na swoją stronę na zasadzie „która sztuka lepsza z samego tytułu”. Mowa przede wszystkim o notablach i mediach (będących teatrze w pracy). Normalny widz przecież przyjdzie tak, jak kupi sobie bilet, a nie tak, jak go zaproszą.
Czyżby teatry żyły ze sobą jak pies z kotem? Jak premier z prezydentem?
Zapytałam dzisiaj pracownika „lalek”, co jest powodem dublowania terminów. — A to tak przez przypadek wyszło — usłyszałam. Na Boga, ale to nie stało się po raz pierwszy! Ile może być taki przypadków? Ale skoro tak — przypadki pokazują, jak olsztyńskie teatry współpracują ze sobą. W ogóle nie współpracują.
Z teatrami jest jak z autobusami MPK. Albo jadą wszystkie naraz, albo nie jedzie żaden. Ot, polityka kulturalna.
nie wiem, czy widziała już Pani majowy repertuar... czeka nas powtórka z rozrywki - 23.05 premiera "Pięknej i bestii" w Lalkach i "Wesela u drobnomieszczan" w Jaraczu!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Czyli że nakładanie się premier to już klasyka... Tylko dlaczego?
OdpowiedzUsuńmoże jest to walka o widza? tylko, że, jak dla mnie, kompletnie nieuzasadniona, bo przecież różni są adresaci, do których skierowane są oba spektakle... przypadek to raczej nie jest! czyżby jakaś cicha wojna między placówkami?
OdpowiedzUsuń