sobota, 25 kwietnia 2009

Gdzie jest pies pogrzebany?

Śpiewać każdy może, trochę lepiej lub trochę gorzej. A że piosenka jest dobra na wszystko, więc dobrze brzmi „Audycja w języku polskim” — spektakl dyplomowy olsztyńskich studentów aktorstwa.

Słuchacze III roku Studium Aktorskiego im. Aleksandra Sewruka serwują widzom audycję radiową w starym stylu. Na środku sceny stoi stolik z mikrofonami. Zasiadają przy nich co i raz aktorzy, czytają komiczne komunikaty radiowe. Widz cofa się o kilkadziesiąt lat, do powojennej Polski, pełnej nonsensów i komunistycznej groteski. Czas mija, radio się rozwija, a absurd życia się nie zmienia. I to właśnie chce pokazać reżyser spektaklu, Jerzy Satanowski. Sięga po dowód - lekkie i przyjemne piosenki, ale z nutką goryczy. A to Polska właśnie – jaką znacie, z jakiej się śmiejecie, ale i w jakiej żyjecie.

Śpiewana historia zaczyna się od budowania Pałacu Kultury i Nauki, a kończy na hymnie śpiewanym przez prezydenta Kaczyńskiego w duecie… z Edytą Górniak. To podkreśla, że każdy czas ma swoją pietę achillesową – muzykę uwypuklającą absurdy codzienności. Dopiero po czasie widać, jak wszystko ewaluuje – jak kultura dojrzewa, jak sztuka – nawet ta śpiewana – stawia coraz większe wymagania i oczekiwania.

Jerzy Satanowski sięga po skecze najwybitniejszych twórców polskiej piosenki i kabaretu. Pojawiają się więc m.in. Agnieszka Osiecka, Wojciech Młynarski, Jeremi Przybora, Jonasz Kofta, T-Raperzy znad Wisły, Piwnica pod Baranami, Stanisław Sojka i Rudi Schubert. Nie są to największe hity polskiej piosenki. Nie są to medialne przeboje. Większość piosenek ma jednak wspólny mianownik – prostota i muzyki, i tekstów, i humoru. I rzeczywiście – nie sposób się nie uśmiechać, nie tupać nogą. Nie sposób też nie mieć ochoty wyjść na scenę, by tańczyć. Studenci śpiewają z takim zaangażowaniem i z taką radością, że nawet drobne niedociągnięcia nie rażą ani oka, ani ucha.

„Audycja w języku polskim” to bardzo dobrze zagrany spektakl. Nie tylko piosenki są jego siłą. Aktorzy pokazują się – nie boję się użyć tego słowa – w mistrzowskich etiudach. Są młodzi, ale prowadzeni dobrą i mocną ręką. Czy to zasługa reżysera, nauki w studium, czy może rzeczywiście talentu? Trudno stwierdzić, ale łatwo zobaczyć. Magdalena Żelazkiewicz śpiewająca „Walc minutowy” Fryderyka Chopina potrafi z tonu poukładanej pensjonarki przejść w jednej chwili w śpiew operowy. Leszek Spychała rewelacyjnie wciela się w rolę wodowskaza, by po chwili zaśpiewać komicznego bluesa. Piotr Feliś przekonuje zaś, że on to VIP i VIPierniczać ze sceny nawet mu się nie śni.

Wielką, a może i największą zaletą spektaklu jest muzyka na żywo. Przedstawienie przeistacza się więc w koncert. W rogu sceny zasiadają czterej muzycy, którzy z instrumentów cuda potrafią wyczarować. Ma być blues? Proszę bardzo – jest mistrz gitary. Mają być wyznania basisty? Proszę bardzo, cztery struny idą w ruch. Ma być muzyka do tańca? Nie ma problemu. Ma być do różańca? Jest i taka. Tak, to bardzo utalentowani chłopcy.

Dwie godziny spędzone w teatrze ani się nie dłużą, ani nie nudzą. „Audycja w języku polskim” to więc festiwal kolorowych strojów, zaskakujących kreacji aktorskich, a przede wszystkim powrotu do przeszłości. Komunistyczne hasła nie widniały przecież tylko na transparentach, ale na dobre weszły też do rozgłośni radiowych i piosenek. Cytaty „wielkich polityków” przemieszane z absurdem rzeczywistości pozwalają cofnąć się do audycji minionej epoki i pomyśleć: że też takie były czasy. A były, bo dzisiaj w mediach nie usłyszy się informacji typu: Gdzie jest pies pogrzebany? Zbada to specjalnie powołana komisja. Chociaż – komisje jakoś wyjść z mody nie mogą.

1 komentarz:

  1. mało ważny szczegół. basista gra na gitarze basowej pięcio-strunowej. pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń