wtorek, 27 października 2009

„Odlot”, czyli wesołe jest życie staruszka

Stare, ale jare? „Odlot” to wzruszająca historia potwierdzająca, że nigdy nie można rezygnować z marzeń. Nawet, gdy na głowie pojawia się siwizna, a wszyscy wysyłają cię do domu starców. Zdecydowanie starość to radość!


Pierwszy był i tak Mariusz Sieniewicz, który w wydanej dwa lata temu „Rebelii” daje starcom głos. Dziadkowie bezustannie upokarzani, surowo karani za najmniejsze nieposłuszeństwo, cierpliwie znoszą swój los. Do czasu. W ślady Mariusza idzie Disney — co prawda w trochę innym tonie, bo w pozytywnym i bajkowym. Tu nie ma rebelii, tu jest sentyment, posmak przemijania i wierność swoim ideałom.

„Odlot” to pierwsza bajka, która — zdaje mi się — pokazuje staruszka jako człowieka. Nie jest to ani kukła, a ni przyrząd do piastowania wnuków czy sadzenia kwiatków w ogrodzie. W „Odlocie” to właśnie stetryczały dziadek Carl jest głównym bohaterem. To właśnie on dźwiga dom na swoich barkach (prawie dosłownie), to właśnie on wspina się po skałach, walczy o sprawiedliwość i dobro, a przede wszystkim realizuje swoje niespełnione marzenia. Nie waha się nawet rzucić swoją sztuczną szczęką, by uratować przyjaciół. Dla mnie fantastycznie! Młodzi widzowie trzymają więc kciuki nie za młode, piękne i piersiaste kukiełki, ale za wiarę w dane sobie obietnice. I to też dowód na to, że mężczyzna zawsze pozostaje chłopcem.


Carl podróżuje we własnym domu unoszonym przez setki balonów, a w wyprawie do Ameryki — i to nie byle jakiej, bo do Południowej — przypadkowo towarzyszy mu pewien tępawy i grubawy ośmiolatek. Jednak prawdziwa akcja zaczyna się dopiero po dotarciu na miejsce, gdzie dwóch podróżników spotyka dziwacznego ptaka Stefana i mówiącego ludzkim głosem psa, w którym się zakochałam na amen! As — niczym wiewiór z "Epoki lodowcowej" czy osioł ze "Shreka" — jest boskim bohaterem drugiego planu. W 3D wygląda fantastycznie!


Przygody bohaterów wokół egzotycznego wodospadu nawiązują do serii wypadów w dzikie dżungle Indiany Jonesa. Dziadek wprost wymiata swoją siłą, jest supermanem i superdziadkiem w jednym. Na pewno uroku dodaje mu też świetna animacja. Dlatego stawiam wielki plus „Odlotowi”, bo nie to, że mądry, to jeszcze wzruszający film. I to nic, że fabuła może wydawać się banalna, ale od czego są bajki? Mają zachwycać w inny sposób. Ja się wzruszyłam. Naprawdę! Ze trzy łzy mi popłynęły. No, może cztery.

1 komentarz:

  1. Byłam oczarowana filmem! Wybrałam się na niego z moim lubym i oboje mieliśmy łzy w oczach, naprawdę! :) Magiczny film i nareszcie kreskówka 3D "o czymś", nie skupiona wyłącznie na efektach.

    OdpowiedzUsuń