poniedziałek, 26 października 2009

Zakazana kawa z Wrocławia

Z kawą do kina wchodzić nie wolno! Kawę trzeba wylać – tak radzi mi bileterka, która jest szlabanem, zakazem i Bóg wie kim jeszcze w kinie. Rządzi.


Ludzie są wyrozumiali. Wyrozumiali jak cholera! Przyjeżdżam do Wrocławia i mam w planie spotkanie z koleżanką E. A że mam jeszcze dwie godziny do „cześć po latach”, więc idę do kina. Ale po ośmiogodzinnej jeździe pociągiem marzy mi się wielka kawa. Ogromna! Mam jeszcze kilka minut do filmu, więc odwiedzam Coffee Heaven i wychodzę z gigantycznym kubkiem kofeiny.

Patrzę na zegarek, a tu już seans się zaczyna, więc z kawą gnam do kina. Multikina w Arkadach Wrocławskich.

— Ale pani nie może wejść z tą kawą na salę – wita mnie bileterka.
— A dlaczego?
— Napisane jest, że z napojami z zewnątrz nie wolno wchodzić do sal kinowych.
— Gdzie jest napisane?
— Tu! – pokazuje mi małą naklejoną kartkę tuż przy bramce z biletami.
— A dlaczego dopiero tu, a nie piętro niżej przy kasach?
— Bo to nasze zadanie, aby ludzi z kawami nie wpuszczać.
— I co ja mam teraz z tą kawą zrobić? Nietknięta!
— Nie wiem. Może pani wylać.
— Wylać? Nie po to kupuję kawę, aby ją wylewać!
— To już pani problem, co pani z nią zrobi. Albo pani wyleje, albo wypije. Do kina może pani wchodzić z kawą kupioną tylko w naszym bufecie.
— Ale wy macie kawę z proszku o zapachu popcornu.
— Proszę pani, napisane jest?
— Jest.
— No właśnie. To co pani robi z kawą?

Wypijam. Duszkiem. A do Multikina we Wrocławiu czuję niesmak. Do pani bileterki tym większy, bo nieuprzejmna. Wiem, zakazy, nakazy… Ale małym drukiem na kartce wywieszonej na poziomie kolan? To cios poniżej pasa!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz