— Szanuję ciężką pracę redaktorek z kolorowych pism — przyznaje Tomasz Jachimek, satyryk. — Ale uważam, że wywiady w tych pismach nie są ważne.
Nazywa się Jachimek. Tomasz Jachimek. Urodą nie powala, wydaje się być rozmowny, ale nie zawsze. Po piwie gadać nie chce. Rozmowa z nim przypomina grę w ping ponga — szybkie pytanie, jeszcze szybsza odpowiedź.
To dobrze, że kabareciarz ma hobby. Na swojej stronie wymienia pan, że lubi tenis, scrablle, książkę i piwo... Tylko jedną książkę?
— Książkę pojmuję nieco szerzej i nie jestem w stanie wskazać swojej ulubionej.
Mam nadzieję, że nie jest to książka telefoniczna.
— Nie! Książka to dla mnie rzecz użytkowa, którą się otwiera, korzysta się z niej, przegląda się ją albo „przeczytuje”. I jest z książką przyjemnie.
A piwo, jakie musi być, żeby czuł pan niebo w gębie?
— Wybredny nie jestem. Piwo może być dowolne — byle jasne. Pianka na dwa palce nie ma dla mnie znaczenia. Oczywiście lubię piwo zimne. I tyle.
Do czego przyznaje się kabareciarz po jednym piwie?
— Do niczego.
Do czego przyznaje się kabareciarz po trzech piwach?
— Też do niczego. Po trzech piwach też nic nie gadam.
A po pięciu?
— Po pięciu to nie jestem w stanie już nic powiedzieć, więc też nic nie mówię. Milczę jak głaz.
Oj, nie umówiłabym się z panem na piwo... Nudny z pana kompan.
— Zgadza się, picie piwa przebiegałoby w zupełnym milczeniu. Ale przyznam, że raczej nie piję w pubach, bo piwo najlepiej smakuje mi przy oglądaniu meczów. Albo się gada, albo ogląda piłkę nożną, prawda?
Nie krzyczy pan przy golach?
— Nie, absolutnie! Jestem kibicem przeżywającym wewnętrznie.
Na swojej stronie podaje pan wzór wywiadu dla redaktorek z kolorowych pism. Są banalne pytania i równie śmieszne odpowiedzi. Dlaczego ma pan uprzedzenia do dziennikarek? Czyżby się powtarzały?
— Ależ ja nie mam żadnego uprzedzenia! Staram się paniom z kolorowych pism ułatwić życie. Nie muszę się fatygować, nie muszą telefonować do mnie, bo podaję im ściągę wywiadu. Wystarczy pytania z odpowiedziami przekopiować i mieć z głowy rozmowę ze mną. W ten sposób wyrażam swoją sympatię, szacunek i uwielbienie dla ich ciężkiej pracy.
Skopiować pytania? Bo w każdym kolorowym piśmie taki sam Jachimek?
— Wywiady w takich pismach nie mają najmniejszego znaczenia. Myślę, że w kolorowych pismach nie liczy się to, co ludzie mają do powiedzenia.
Czyżby zdjęcia były najważniejsze? Pańskie zdjęcia?
— Ależ skąd! (śmiech) W kolorowej prasie nawet moje zdjęcia nie są ważne. Najbardziej liczy się sprzedaż. Tak, liczy się sprzedaż.
Ale pan też się sprzedaje — ludzie kupują bilety, pan ich bawi. Do czego bycie śmiesznym zobowiązuje?
— O matko święta! Do niczego. Publiczność nie może stawiać mi warunków. Widzowie to nie jest czarna zbita masa z takimi samymi upodobaniami. Publiczność ma swój gust, a każdy widz ma swojego faworyta. Jedni lubią takich, inni owakich, więc wszystkim się nie dogodzi. Jeśli człowiek mówi, że się podliże publiczności — że będzie śmieszny w taki a taki sposób — szybko przepadnie. Publiczność w mig się zorientuje, że taki komediant chce ich zrobić w balona.
Czyli trzeba być sobą.
— Tak! Jeśli mam wysnuć ostateczny wniosek — zgadza się. Trzeba być sobą, bo najlepiej jest być sobą.
Panie Tomku, niech mi pan wytłumaczy: co to jest patison?
— To jest albo ogórek, albo warzywo.
To ogórek nie jest warzywem?
— Niech będzie, że jest. Ale patison to jeszcze inna rzecz — to nagroda na festiwalu kabaretowym w Zielonej Górze. Dlatego patison kojarzy mi się wyłącznie z figurką z brązu, jaką dostają nagrodzeni zdolni kabareciarze. To jest właśnie patison.
Mieszkam w Olsztynie, mieście wielu jezior. Lubi pan pływać?
— Pływać? Ale jak pływać?więc
Wpław albo łódką.
— Wpław lubię. Ale tylko prywatnie preferuję takie pływanie. Zawodowo nie zanurzam się w wodzie.
Ale zawodowo skacze pan na głęboką wodę. Rozbawić tłum z gustem to trudna rzecz.
— Lubię skakać na głębiny. Tak samo jak lubię pływać.
Nago czy w slipkach?
— I nago, i w slipkach. Ale na scenie jestem zazwyczaj ubrany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz