Po pierwsze trzeba zarobić dużo pieniędzy, aby je potem wydawać. Najlepiej kupić gotowe jedzenie, żeby nie wylewać siódmych potów przy pieczeniu i gotowaniu. Dla bardziej rozrzutnych proponuję wynająć kucharzy, ale tych najlepszych trzeba zamówić na kilka miesięcy przed imprezą. Chłopaki mają wzięcie.
Żeby całkowicie się nie zatracić w dobrobycie, proponuję wszystko samemu ułożyć na półmiski i podać. Miano dobrej gospodyni — bezcenne.
Kiedy tłum nasyci się do pełna, trzeba zakasać rękawy i zmywać. Tu potrzebna jest zmywarka. Reklamy mówią, że to oszczędność wody, a życie pokazuje, że to oszczędność czasu. I nerwów. Kręgosłup też skorzysta. Do świąt bez zmywarki nie podchodź!
Dobrze widziany w domu organizatorów imprezy jest też kontener na odpadki poprezentowe. Tu wrzuca się opakowania, plastiki, torebki, gumki i wszystko, co w prezencie jest zbędne, a co czyni go większym i bardziej efektownym. Tam, gdzie są dzieci, kontener musi być nad wyraz chłonny — dziecięce prezenty są zazwyczaj największe.
Kontener wywiezie oczywiście specjalna firma wywozowa. Zapuka do drzwi i gratisowo odbierze odpadki. Są święta przecież, więc trzeba sobie pomagać.
A po świętach? Mile widziana w domu jest firma remontowa albo co najmniej ekipa wykwalifikowanych sprzątaczek. Ktoś po imprezie musi posprzątać, prawda? Stoły należy poskładać, obrusy wyprać, pozamiatać stłuczone szkło, odkurzyć…
W życiu wszystkim powyższym zajmuje się kobieta. Albo jedna, albo dwie, albo nawet trzy — w zależności w ile kobiet rodzina jest wyposażona. Dla nich „świąteczny odpoczynek” ma zupełnie inny sens i inaczej pachnie. Na pewno nie zapachem rozgrzanej kuchni.
Ten wpis dedykuję wszystkim matkom Polkom i polskim gospodyniom. Życzę im odpoczynku między świętami, bo polski zwyczaj nie kameleon — szybko się nie zmieni.
Podobnego zdania jest moja koleżanka Magdalena Wilde, która wygłosiła słowo w :Gazecie Wyborczej":
Denerwuje mnie patriarchalny charakter świąt. Niby są dla wszystkich, ale kobiety siedzą głównie w kuchni. W zeszłym roku przyjechała do nas rodzina. I bardzo fajnie, że mogliśmy się spotkać. Tylko gdy wszyscy gościli się przy kominku i rozmawiali, ja z mamą siedziałyśmy niemal cały czas w kuchni. Przynieś, podaj, zmień nakrycia, posprzątaj potem — wszystko było na naszej głowie. I gdzie tu czas na gwiazdkową atmosferę?
PS. Madziu, pozdrawiam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz