— W wigilii jest coś fajnego, tego wieczoru kiełkuje w nas ziarenko nadziei — przyznaje Szymon Hołownia, publicysta katolicki.
Mówi o sobie: Uświadomiłem sobie ostatnio, że jestem niczym przedwojenna pomoc kuchenna (finezja rymu niezamierzona). Interesuję się wyłącznie religią oraz popkulturą... O wigilii można więc tylko pogadać z Szymonem Hołownią.
Dzisiaj wigilia, a większość z nas jeszcze nie czuje klimatu świąt.
— A mi się wydaje, że to wszystko wina naszego lenistwa. Potrafimy poczuć święta, ale nam się nie chce. Mamy niestety narodową skłonność do narzekania. Biczujemy się przed świętami, zwalamy wszystko na wszechobecną komercję i jęczymy, że świąt w nas nie ma i nie będzie. A właśnie, że święta w nas są — trzeba tylko w siebie wejrzeć. Komercja wcale nas jeszcze nie zżarła, bo jesteśmy odporni. Boże Narodzenie w Polsce ma wymiar bardzo silnie związany z sercem — z miłością, z relacją z najbliższymi. Nie da się od tego uciec. Dla niektórych Boże Narodzenie ma wymiar religijny, a dla innych...
To dni wolne od pracy.
— Nie powiedziałbym tak. Dla innych Boże Narodzenie ma wymiar spotkania z drugim, bliskim człowiekiem. Często jest to idealna okazja, żeby pobyć razem.
Okazja okazją... Często nie rozmawiamy ze sobą na co dzień, więc i w święta nie rzucimy sobie w ramiona.
— W sumie racja. Jednak jeśli w rodzinie coś się psuje przez cały rok, w jeden wieczór niczego nie naprawimy. Nie przemówimy w wigilię ludzkim głosem. Święta są pochodną tego, co sobie urządzamy przez cały rok. Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz. Do Bożego Narodzenia trzeba się przygotowywać dużo wcześniej — każdego dnia przez cały rok.
Pretekstów do rozmowy nigdy nie brakuje — jednym z nich może być gra planszowa, dołączoną do pana książki „Monopol na zbawienie”.
— Tak, to jest gra, w którą trudno grać bez rozmowy. Na tym ona polega, że ludzie podczas zabawy dochodzą do niesamowitych rzeczy. Pojawiają się pytania, odpowiedzi, wątpliwości, wyjaśnienia. Gracze dzielą się swoimi przeżyciami. To jest okazja do spotkania — nie tylko na polu gry, ale i w życiu.
Czyli możemy uczyć się słuchać nawzajem.
— To by było genialne! Ale nie przypisuję sobie aż tak wielkich mocy. Jeżeli ktoś psuje sobie relacje przez kilka lat, nagle mu się nie odmieni. Ale jest w wigilii coś fajnego — nawet jeśli nasze relacje są złe i szykuje się nam świąteczna katastrofa, kiełkuje ziarenko nadziei. Widzimy, myślimy, że nam się nie układa i właśnie te wyrzuty sumienia mogą być początkiem lepszego. I tego wszystkim życzę na te święta — żeby było nam lepiej ze sobą. Wesołych świąt!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz