Z okazji stanu wojennego, którego nie pamiętam…
13 grudnia 1981 roku miałam ponad rok, pieluchę na pupie i albo smacznie spałam, albo płakałam. Albo pozowałam do zdjęcia — mam jedno takie, na którym siedzę na nocniku ze zdziwioną miną i trzymam w prawicy ulubionego misia Kumpla. Tak właśnie miał na imię. Ale czy były to czasy stanu wojennego?
Pamiętam późniejsze czasy — kolejki w sklepach, kartki, pierwszą coca colę i chińską różową sukieneczkę. Pamiętam też korale z rolek papieru toaletowego i pyszną kwaśną śmietanę w buteleczkach. Zapomnieć nie mogę mody lat osiemdziesiątych, szerokich kołnierzyków i bufiastych rękawów.
Pamiętam chleb z przyklejoną kartką na przypieczonej skórce. Gdy kupowałam pół bochenka, często wyjadałam środek. Był jeszcze ciepły i pyszny. Ale wtedy byłam już starsza — fakt.
Pamiętam jednak, jak podczas zabaw z dzieciakami, udawałam Jaruzelskiego. Żartowaliśmy z jego charakterystycznego sposobu mówienia — z cmokania i długich pauz. I te okulary... Dlaczego robiliśmy sobie z niego jaja? Dziurę mam w głowie, ani śladu pamięci. Ale skoro "wcielaliśmy się" w niego, znaczy, że nie był to pierwszy lepszy pan z telewizji. Był ciekawszy od wiecznego wtedy Jana Suzina!
Stanu wojennego jednak nie pamiętam. Czytałam, owszem, ale nie pamiętam. W szkole mi tłumaczono, ale to za mało. Nie pamiętam i już.
Ale Teleranek uwielbiałam.
Przeczytaj:
Urodzona 13 grudnia
Wspomnienia: 13.12.1981
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz