poniedziałek, 21 grudnia 2009

Napis „Arbeit macht frei” za 20 tysięcy

Szacun dla polskiej policji! Skradziony napis z muzeum Auschwitz-Birkenau wraca na swoje miejsce. Złodzieje jednak do domu nie wrócą — już siedzą w areszcie. Nareszcie.


To sobie chłopaki poświętowali. Pięciu ich było. Zaplanowali, 18 grudnia ukradli tablicę z Auschwitz „Arbeit macht frei”, pocięli ją na trzy kawałki i chcieli sprzedać. Na szczęście policja — wzorem z W11 — natrafiła na ślad złodziei i napis wrócił do muzeum w Oświęcimiu.

Biedne żony tych facetów. Wierzyły, gdy ci mówili, że idą na ryby. Że jadą za miasto, wywiercą przeręble i złowią karpia. A tu zonk — ani karpia, ani męża na wigilii.

Biedni złodzieje — mieli takie plany, że głowa mała. Miliony już im się śniły, radość dzieciaków z drogich prezentów. A tu zonk — ani uśmiechów, ani prezentów, ani tatusia.

Za kradzież napisu mieli dostać 20 tysięcy złotych do podziału od szalonego kolekcjonera ze Szwecji. Żadne to miliony.

Zupełnie inaczej będą wyglądały święta w policyjnych rodzinach. Mężowie awansują, żony swoje biusty napompują dumą, przytulą w nocy. Dobra praca jednak popłaca. A nie było łatwo — trzy dni ciężkiej roboty. Policjanci odebrali ponad 120 zgłoszeń telefonicznych. Klęli jak szewcy, bo za trafną odpowiedź obiecano nagrodę pieniężną. 5 tysięcy dał małopolski komendant policji, 10 tys. zł firma ochroniarska, a aż 100 tysięcy zł dyrekcja muzeum Auschwitz-Birkenau. Taka suma to łakomy kąsek, piechotą nie chodzi.

Złodzieje wiedzieli, kiedy zdjąć tablicę, by nie natknąć się na obchód strażników z Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau. O trzeciej w nocy wartownicy widzieli napis. Dwie godziny później - podczas kolejnego obchodu - już go nie było. Sprawcy przeciągnęli go blisko kilometr od bramy, na przeciwległą stronę dawnego obozu. Stamtąd po przecięciu drutów kolczastych i przeciśnięciu się przez wyrwę w betonowym, historycznym ogrodzeniu obozu wynieśli go na zewnątrz.

Skradziona tablica nie była zbyt ciężka. Na metalową konstrukcję składa się obramowanie z pustych w środku rurek i wykonane z płaskowników litery. Byłby ją w stanie udźwignąć nawet jeden silny mężczyzna.

Przestępstwa dokonano zaledwie dwa dni po tym, gdy rząd Niemiec zdecydował o przekazaniu 60 mln euro na zasilenie Funduszu Żelaznego Fundacji Auschwitz Birkenau. Jest to aż połowa kwoty potrzebnej na kapitalną konserwację byłego nazistowskiego obozu koncentracyjnego.
(Skradziono symbol Zagłady)

Policja stanęła na wysokości zadania. Leciały słowa na k..., telefony tarabaniły aż tu raptem pojawił się głos w słuchawce. Ten głos.

Trafiony, zatopiony.

Gratuluję panom policjantom, że pomimo przedświątecznych porządków, zakasali rękawy i pracowali. Żony się martwiły, a ci szukali. Żony kanapki szykowały, a ci jedli w robocie. Węszyli, wypatrywali, nasłuchiwali. Natrafili! Na północy Polski, w lesie pod stertą gałęzi i śniegu pojawiła się trójca — najpierw ARBEIT, potem MACHT, na końcu FREI.

Tak minęła policjantom niedziela. Złapali złodziei i od dziś będą wyciskać z nich ile wlezie. Oj, posiedzą panowie z dziesięć lat. Kiedy wyjdą na wolność, żony posiwieją, dzieci zmężnieją, a oni wstydzić się będą wyrobionego przez czas garbu. Mówi się na to bagaż doświadczeń...

Przeczytaj też:
W pracy nie jest cacy, czyli kto ukradł napis z Oświęcimia?
Film i zdjęcia z zatrzymania
Holocaust — Polakowi palec w oko

1 komentarz:

  1. powinni dostac tylko kare pieniezna,w koncu to tylko zlodziejstwo za 20 tys zl. Dziesiec lat to stanowczo zaduzo, szczegolnie dla dzieci,one potrzebuja ojco, no i w koncu przeciez Polacy maja fantazje....

    OdpowiedzUsuń