środa, 9 września 2009

Książka umiera? Google łapie ją w sieć

Cieszyć się, czy płakać? Google „wrzuca” książki do internetu. Zeskanowana literatura ma więc przewrócić świat do góry nogami. Ale tylko papierowa książka działa bez prądu!


Książki od lat cieszą czytelników. I co teraz? Koniec ery papierowej literatury?

Googlując, będziemy mogli w kilka sekund znaleźć informację o książce, obejrzeć jej okładkę, przeczytać spis treści, przeszukać ją pod kątem interesujących nas haseł, przeczytać fragmenty, a może i całość — jeśli zgodził się na to wydawca. Poszedł na to np. francuski koncern Michelin, który zgodził się na zamieszczenie w sieci swoich przewodników turystycznych w całości. Uważa on, że ludzie nie przestaną kupować przewodników papierowych, bo korzystają z nich głównie w podróży.

Te rachuby bronią się dziś, gdy bezprzewodowy dostęp do sieci dopiero raczkuje. A co, jeśli za kilkadziesiąt lat infrastruktura rozwinie się na tyle, że będziemy mogli błyskawicznie przeszukać taki przewodnik w telefonie komórkowym czy laptopie? Podczas postoju w lesie? Czy wtedy jeszcze będzie nam potrzebna wersja papierowa?

Tego boją się wydawcy. Książki nie zmieniają się od lat, to wydawcy decydują, kiedy i ile powinno ich być na półkach. Przeniesienie książki do sieci oznacza jej natychmiastową dewaluację (…). Każdy będzie mógł szybko i bez ograniczeń książkę powielać, przekazywać dalej albo nawet "poprawiać".

Zeskanowanie wszystkich tomów na świecie jest zadaniem dotąd niewyobrażalnym, ale kalifornijska spółka nie żałuje na to pieniędzy. Jej misją jest uporządkowanie całej informacji na planecie - "by wszystkim żyło się lepiej". A internet, choć ma setki milionów stron, zawiera zaledwie 15-20 proc. dostępnych na świecie informacji. Reszta znajduje się poza siecią.
(Google chce skanować książki i umieszczać w internecie)

Przed technologią nie da się uciec, ale na dwie babka wróżyła. Ci, co kochają czytać, kochać nie przestaną. Jednak trzeba iść z duchem czasu. Nie ma zmiłuj, człowiek XXI wieku lubi klikać. Internet powoli zastępuje wszystko — czy ktoś kiedyś pomyślał, że w sieci można kupić pralkę? Podejrzewam, że lata temu ludzie w głowę się pukali. Pralkę? Lodówkę? Książkę? A co z księgarniami? Póki co — nie zniknęły i chyba na siebie zarabiają. Bo ci, co czytać kochają, kochać nie przestają, a analfabetom nawet technika nie pomoże.

Internet pożera papier — nie tylko książki to czują. Gazety już zauważają spadek sprzedaży. Powód? Ludzie wybierają sieć, bo taniej i szybciej. Ale, szanowni państwo, dziennikarze muszą za coś żyć!

Wielu wydawców jest ciągle przekonanych, że tylko papier jest się liczy, a internet postrzegają jako produkt zastępczy dla papieru, jako dodatek a nie jako strategiczną przestrzeń pierwszej wagi. Niektórzy z nich myślą naiwnie w kategoriach gazety papierowej, a nie w kategoriach informacji jako produktu do sprzedania.

Media muszą dziś bardziej niż kiedykolwiek zainteresować się swoimi czytelnikami, coraz bardziej zainteresowanymi internetem, i na nowo odkryć społeczności, w tym lokalne. Nie chodzi tu tylko o produkowanie newsów i informacji praktycznej, lecz o ułatwienie dotarcia do nich. A ułatwić można również cytując z linkiem informacje z innych, nawet konkurencyjnych źródeł. Czy to ryzykowne? Tak, bo czytelnik może już nie wrócić.
(Krzysztof Urbanowicz, Web 2.0 jest nową i być może ostatnią szansą dla tradycyjnych mediów)

Ja do książek zawsze wracam. Ale, fakt, niektórych papier parzy w ręce. Google Books stanie się antidotum?

SONDA
Czy będziesz czytać książki w sieci?

tak
nie
czas pokaże

Zobacz:
books.google.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz