wtorek, 8 września 2009

"Zdarzeń" zderzenia z rzeczywistością

Festiwal sobie a muzom? O X Międzynarodowym Festiwalu Zdarzenia im. Józefa Szajny w Tczewie słów kilka.


Teatr jest dla ludzi, ale ludzie nie mogą zderzyć się ze "Zdarzeniami". Na spektaklach X edycji festiwalu pojawiają się widzowie z plakietkami - zaproszeni goście, artyści i wolontariusze. Nie ma nikogo z zewnątrz, z miasta, z ulicy - a jeśli takie osoby się pojawiły, można było policzyć je na palcach jednej ręki. "Zdarzenia" dzieją się więc sobie a muzom?

Cały Tczew rozplakatowany - każdy przystanek opieczętowany programem festiwalu. Problem jednak w tym, że plakaty te spełniają jedynie funkcję informacyjną o odbywającej się w mieście imprezie teatralnej. Ani słowem nie wspomniano o tym, że wstęp na wszystkie spektakle i instalacje jest wolny. Mieszkańcy nie wiedzą, że "Zdarzenia" są dla nich. Mają wrażenie, że jest to impreza elitarna i zamknięta na klucz. I nie jest to informacja wyssana z palca, bo pytam przypadkowe osoby, czym są "Zdarzenia". Co słyszę? Że "jakieś teatry zjechały". Oczywiście nie każdy musi od razu być teatromanem, ale odpowiedzi się powtarzają. Ba - nikt nie wie, że może bez zaproszenia wejść na salę, zająć miejsce i obejrzeć sztukę. Tczewianie wręcz się jej boją, nazywając ją produktem z wyższej półki, do której nawet nie dorastają. Czy teatr jest więc dla ludzi?

Wielkie miasta mają to do siebie, że ludzie pojawiają się w teatrach z potrzeby ducha albo potrzeby rozrywki. W mniejszych miejscowościach nie ma wyrobionej chęci oglądania spektakli. Nawet X edycja "Zdarzeń" nie rozpala zainteresowania sztuką. Wolontariusze dumnie noszą festiwalowe koszulki, a nie potrafią zainteresować spektaklami. Na pytania o czym są przedstawienia, wzruszają ramionami i podają do wglądu program z opisami. Umiesz liczyć? Licz na siebie!

A teatr jest dla ludzi, bo mówi przecież o ludziach. Brzmi banalnie, ale młodość ma to do siebie, że lubi zaglądać w dusze, patrzeć prosto w oczy i wskazywać palcem. A "Zdarzenia" to festiwal młodych artystów, którzy do Tczewa zjeżdżają z całej Europy, by zaprezentować swoje zainteresowania. X edycja prezentuje w konkursie dziewięć spektakli i dziesięć instalacji plastycznych. Każda prezentacja wykorzystuje różne stylistyki wypowiedzi artystycznej. Nie brakuje też imprez towarzyszących - projektów laureatów poprzednich edycji. Jest więc w czym wybierać.

Co młodzi mają do powiedzenia podczas festiwalu? Można spytać inaczej - co mają do pokazania? Wspólnym mianownikiem większości staje się bowiem forma spychająca treść na drugi plan. Młodzi sięgają po ruch i obraz - m.in. Spitfire Company w spektaklu "World of condemned" miesza taniec, pantomimę i malowanie obrazu na żywo przez Jana Miko. Podobnie jest w industrialnym "Incubator" Grupy Teatralnej 14. Nie brakuje też cyrkowej pantomimy w "Najbrzydszej kobiecie świata" z warszawskiej Akademii Teatralnej Wydziału Sztuki Lalkarskiej w Białymstoku. Ta sama szkoła prezentuje też etiudę "Kindershafe" odgrywaną symultanicznie w dwóch planach - lalkowym i ludzkim. Na dwie ręce grają również dziewczyny z Amsterdamu prezentujące projekt "Two beautifull Polish Artists". Artystki zainspirowane koncertami rockowymi - poprzez niekonwencjonalny taniec - obnażają stereotypy polskich artystów.

Na ile spektakle porywają, na ile są zabawą, a na ile zaczynem wielkiego talentu? "Zdarzenia" są festiwalem, który nie jest "być albo nie być" dla młodych. Tu debiutujący artyści rozmawiają ze sobą za pomocą sztuki, wymieniają się pomysłami, zapatrywaniami i nadziejami. A widzom - którzy jednak (niestety) w większości są z branży - pokazują, w którą stronę idzie teatr i w jakiej formie rodzi się w artyście. A na ile jest to właściwa droga, pokaże czas, a nie festiwalowy występ. By zajść wysoko, trzeba najpierw nauczyć się chodzić. "Zdarzenia" pokazują więc pierwsze kroki debiutantów, ale śledzą też dokonania tych, którzy w Tczewie właśnie raczkowali. "Zdarzenia" to swoisty dialog młodych początkujących, młodych dojrzewających i młodych dojrzałych. To dialog, który zdarzyć się musi. Dlatego to festiwal ciekawy - prolog tego, co można oglądać na innych imprezach - już dojrzałych, prezentujących zawodowe zdarzenia artystyczne. Bo - jak twierdzi Jan Peszek - w "Zdarzeniach" zawsze zdarza się coś, co skłania do refleksji, porównań i planów, coś, co pozwala wierzyć w ich sens, mimo głosów malkontentów o elitarności wydarzeń w Tczewie. No, ale właśnie elity bywają zaczątkiem istotnych zjawisk w sztuce, a owe zaczątki tworzą się w procesach długich i mozolnych.

2 komentarze:

  1. Zgadzam się z autorką, mam jednak kilka uwag tym razem z punktu widzenia zwykłego uczestnika - jednego z naprawdę nielicznych rzeczywiście. To był pierwszy raz, kiedy zdecydowałem się przyjechać na ten festiwal. Zarezerwowałem 4 pełne dni w moim kalendarzu.

    Problem pierwszy: NOCLEG, baza noclegowa Tczewa jest naprawdę mizerna, brak jakiegokolwiek wsparcia w tej kwestii ze strony organizatorów "gdyby był Pan uczestnikiem, albo chociaż dziennikarzem to miałby Pan i nocleg i pełne wyżywienie, a tak to proszę znaleźć sobie coś na własną rękę" - usłyszałem w słuchawce.

    Problem drugi: PROGRAM - przygotowany nie do końca wiadomo pod kogo. Śmiem podejrzewać, że pod jury, bo jak inaczej wytłumaczyć, że spektakle zaczynają się ok. 14-ej a kończą około północy. Co taki zaangażowany uczestnik jak ja ma począć przez pół dnia, w którym nic się nie dzieje. Pewnie w odpowiedzi usłyszałbym coś w rodzaju "proszę nie zapominać, że Tczewianie pracują i muszą mieć szansę na uczestniczenie w spektaklach". Tylko dlaczego tak samo jest w sobotę i niedzielę ? No i przecież Tczewianie i tak nie przychodzą, więc może lepiej pomyśleć o bardziej syntetycznej formie festiwalu, np. nie 4 a 3 dni, więcej, w krótszym czasie... Może jakieś dyskusje panelowe, projekcje spektakli z lat minionych, kawiarenka festiwalowa, możliwości wiele.

    Problem trzeci, nie wiem dlaczego nie zauważony przez Panią Adę, BRAK MIEJSC. Praktycznie na każdym spektaklu miejsca siedzące były w 80-90% zajęte. Były spektakle gdzie po prostu ich zabrakło. Skład zwykle podobny: 20% jury, 60% goście, czyli artyści, 15% ludzie kultury i władz miasta i 5% widzowie. Aż boję się pomyśleć, co stałoby się gdyby więcej osób przyjechało na festiwal...

    Problem czwarty - INFORMACJA, ORGANIZACJA, NASTAWIENIE NA WIDZÓW, czyli wolontariusze... Rzeczywiście wolontariusze nie mieli pojęcia co do treści spektakli, zdobycie kawy czy odpoczynek w jakimś festiwalowym miejscu też nie był przewidziany (tzn. był dla jury i artystów, dla nas nic a nic...).

    Cała reszta bez większych zastrzeżeń, festiwal na naprawdę wysokim poziomie artystycznym, co było miłym zaskoczeniem. Mam nadzieję, że 11 festiwal będzie naprawdę dla widzów, nawet tych z górnej półki, a mniej dla jury i kulturalnego światka Tczewa. Powodzenia !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Drogi christo, piszesz, że "gdybyś był uczestnikiem albo chociaż dziennikarzem", miałbyś pełne wyżywienie. Niestety, organizatorzy zapewnili mi nocleg w hotelu**, w którym w cenie noclegu jest śniadanie... Jednak śniadania zostały mi ucięte - kosztem niższej ceny? Nie miałam więc pełnego wyżywienia, co uważam za faux paus. Obsługa hotelu poinformowała mnie, że śniadania są rozdawane gdzieś na mieście. Ale gdzie mi jechać rankiem? To po pierwsze. Po drugie - jak się dopytałam, śniadania ani obiadokolacje mi nie przysługiwały. Dziennikarze wcale nie mają tak kolorowo:)

    Co do miejsc - fakt, na małych salach ich brakowało (stałam na kilku spektaklach - mimo iż byłam zaproszonym gościem), ale na kilku przedstawienia wystawianych w głównej sali Centrum Kultury i Sztuki śmiało można było pomieścić jeszcze kilkanaście osób.

    Czy organizatorzy wyciągną wnioski na przyszłość? To już X edycja imprezy...

    Zapraszam do Olsztyna na Demoludy (14-19 września) - festiwal koncentruje się na teatrze i dramaturgii krajów byłej Jugosławii. Oprócz przedstawień z Bośni, Chorwacji, Serbii oraz Słowenii organizatorzy przybliżą również spektakle polskie oparte na tekstach powstałych w tym rejonie po 1989 roku.

    Więcej na: http://www.demoludy.art.pl

    OdpowiedzUsuń