środa, 2 września 2009

Doda: Nigdy nie grałam w butelkę


— Na Pikniku Country mieliśmy swoją ekipę, koleżanka grała na gitarze, a ja śpiewałam. Przed nami stał kapelusik — wspomina Doda. — To był super świetny pomysł na to, żeby nie wyłudzać kasy od rodziców.


Szczerze? Doda mnie zadziwiła. Rozmawiała jak normalna dziewczyna — mówiła spokojnym głosem. Nie śmiała się, nie pompowała medialnie tego wywiadu. Czułam różnicę, bo rozmawiałam z nią już wcześniej. Kiedyś była piskliwa, kontrowersyjna — aż telewizyjna. A podczas drugiej rozmowy była normalna. Z pytania na pytanie się wyciszała. Nie powiem, że tryskała inteligencją, ale nie robiła z siebie różowej blondyny.

Rozmawiamy 13 w piątek... Jesteś przesądna?
— Nie, absolutnie. Kiedyś leciałam na Ibizę i to było właśnie trzynastego w piątek. Teoretycznie nie powinnam wsiąść do samolotu, ale jakoś dałam radę. Nic się nie stało.

Czyli nie wierzysz w pecha i czarne koty?
— Jasne, że czarne koty czasem przebiegają mi drogę. Mam jednak na nie sposób. To super powiedzonko, którego nauczył mnie tata, gdy miałam kilka lat. Oczywiście z nikim się nim nie dzielę. Znam je tylko ja i jak do tej pory wszystko idzie w dobrym kierunku.

Czyli zaklinasz pecha.
— Tak! W ogóle jestem w czepku urodzona w każdym przypadku i aspekcie życia.

Królujesz w portalach plotkarskich. Często do nich zaglądasz?
— Nie mam internetu, więc nie zaglądam i nie czytam.

To jak piszesz bloga bez internetu?
— Dyktuję swojemu moderatorowi to, co mam do powiedzenia i napisania. Z internetu nie korzystam już prawie trzy lata. Sieć nigdy mnie nie fascynowała, bo w niej jest dużo złej energii. Ja jestem pozytywną osobą. Jestem artystką, która nie lubi otaczać się negatywnymi emocjami. Dlatego zupełnie odizolowałam się od nośni złych wiadomości. Jest mi z tym bardzo dobrze. Wszystkim to polecam.

Nie da się jednak uciec od — jak mówisz — negatywnych emocji. Brukowce cię nie oszczędzają.
— Jestem do tego przyzwyczajona i w ogóle mnie to nie rusza.

Jesteś w centrum uwagi, bo masz bogatą osobowość. Co najbardziej w sobie cenisz?

— Najbardziej cenię swój upór, pewność siebie i ogromny, niepohamowany, niezwyciężony i niezniszczalny optymizm. Zawsze spadam na cztery łapy i we wszystkim widzę same plusy.

A jakie masz minusy?
— Wiesz, jestem choleryczką. Jestem bardzo wybuchowa i w gorącej wodzie kąpana. Jak czegoś chcę, musi być zrobione natychmiast, już i teraz. Nie znoszę też kompromisów.

To akurat pomaga ci w karierze.
— Czy pomaga? To jest skaza w relacjach międzyludzkich, a przede wszystkim w prywatnych. Do przyjaciół, do rodziny, do bliskich trzeba mieć dużą dawkę wyrozumiałości. Ja jej w ogóle nie posiadam.

A gdy jesteś w rodzinnym Ciechanowie... masz ochotę wrócić do siebie z lat dzieciństwa?
— A dlaczego mam zamieniać mercedesa na malucha? Bardzo lubię swoje życie, jakie mam teraz.

A co najbardziej cię kręci?
— Zarabiam pieniądze, a właściwie nie pracuję. Rozwijam swoją pasję i spełniam marzenia. Nikt nie jest moim szefem, wstaję kiedy chcę. A przede wszystkim żyję z tego, że jestem sobą.

Ale wróćmy do Ciechanowa... Do czego nie chcesz wracać?
— Kiedyś byłam bardzo porządnym obywatelem. Byłam też bardzo nudna — nie chodziłam na imprezy, nie piłam alkoholu, nie szlajałam się z koleżankami. Nie grałam nawet w butelkę, bo uważałam, że jest to obrzydliwe, wstrętne i do dupy. Bo jak można całować się z obcymi ludźmi tylko dlatego, że butelka tak wskazuje? Bez sensu. Prędzej bym na kogoś zwymiotowała niż go pocałowała. Pocałunki zostawiałam dla swoich narzeczonych. Prawdę mówiąc — nie prowadziłam ciekawego życia towarzyskiego. Nuda i jeszcze raz nuda. Od dziecka się rozwijałam i w głowie były mi tylko koncerty, festiwale. Muzyka mi grała w głowie.

A co otworzyło nudną Dorotę na świat? Dziś jesteś najgłośniejszą osobą w Polsce.
— Zawsze byłam bardzo głośna.

Głośna, ale zamknięta...
— Tak bym tego nie określiła. Nie uważałam się za osobę zamkniętą. Po prostu nie robiłam tego, co moi rówieśnicy. Nie chodziłam na balety, nie piłam, nie ćpałam. Byłam głośna w innym aspekcie. Rozwijałam i nadal rozwijam swoją pasję oraz artystyczną duszę.

Rozwinęłaś skrzydła naprawdę szeroko, bo gdzie się nie obejrzę, tam Doda. Nawet na billboardach. Jak odpoczywasz od siebie?
— Układam sobie plan dnia tak, by nie było takich sytuacji, że mnie coś męczy. Dawkuję sobie zajęcia w takich proporcjach, by mnie w żaden sposób nie uwierały. Śpię po dwanaście godzin dziennie, mam też czas, by robić rzeczy, które mnie fascynują i sprawiają, że się relaksuję. Oprócz tego czas zajmują mi koncerty i trasa, a to jest dla mnie megazabawa. Tak samo jak kręcenie teledysków.

Ale wyjeżdżać lubisz... Na Warmii i Mazurach często bywasz?
— A jakie to miasta na przykład?

Warmia i Mazury to Olsztyn, Giżycko, Mrągowo...
— Aaaa! Racja! Całe życie jeździłam do Mrągowa na Piknik Country! Wiesz, to były moje najlepsze wakacje w życiu. Niestety, w pewnym momencie stałam się osobą bardzo popularną i nie mogę już jeździć, a szkoda... Przez wiele lat bywałam tam jako młody hipis ze swoją paczką. Siadaliśmy tam nad jeziorem, graliśmy na gitarze, śpiewaliśmy i zbieraliśmy kasę. Było miło.

Zbierałaś kasę? Siedziałaś z wyciągniętą ręką?
— Mieliśmy swoją ekipę, koleżanka grała na gitarze, a ja śpiewałam. Przed nami stał kapelusik. To był super świetny pomysł na to żeby nie wyłudzać kasy od rodziców.

Tęsknisz do tamtych czasów? Do piknikowego życia?
— Czy tęsknię? Wyeksploatowałam swój okres dojrzewania do maksimum, więc teraz tęsknię do tego, co mnie czeka. Tak, i właśnie nie mogę się doczekać przyszłości, która maluje się w ekscytujących barwach. Chciałabym bardzo wyjechać za granicę, gdzie planuję zamieszkać.

Znalazłaś już swoje miejsce?
— Wiesz, jestem wodnikiem i nie ma dla mnie granic. Nie mam więc tego swojego miejsca, ale wiem, że to nie jest Polska. Tutaj się bardzo męczę. A gdzie chcę zamieszkać? Gdzie mnie los rzuci, tam osiądę.

Ale ciągną cię ciepłe kraje czy może orient?
— Na pewno są to ciepłe kraje! Lubię się wygrzewać pod palmami, bo kocham słońce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz