niedziela, 29 listopada 2009

Festiwal Bez Tabu i bez ludzi

Olsztyn ma za sobą Festiwal Bez Tabu, czyli imprezę o tolerancji. Na ile jednak było to spotkanie kółka wzajemnej adoracji, a na ile wyszło w miasto? Impreza, owszem, udała się, ale… nie wyszła.


Skończył się. Skończył się Festiwal Bez Tabu, ale gór nie przeniósł. Szczyty nietolerancji wciąż stoją w tym samym miejscu. Ani się zmniejszyły, ani nie są mniej skute lodem. Oczywiście nie nastawiałam się na rewolucję, bo w Olsztynie o nią ciężko, ale ciekawa byłam reakcji olsztyniaków.

Kiedy kilka dni temu rozmawiałam z Robertem Biedroniem. Powiedział mi, że miasta organizujące imprezy promujące tolerancję zyskują. Że przyjeżdżają ludzie zainteresowani tematem równości, wydają pieniądze, a potem może i nawet opowiadają w innych miastach, jakie to rewelacje działy się w Olsztynie. Z punktu ekonomicznego — racja. Hotele zgarną za noclegi, a knajpy wystawią rachunki za kurczaki i drinki. Ale nie chodzi przecież o pieniądze, a o ludzkie głowy.

Festiwal Bez Tabu był pierwszą na taką skalę imprezą tego typu w Olsztynie. Cieszę się, że ktoś (dokładnie MOK i KPH Olsztyn) wpadł na pomysł, by wziąć na języki różnorodność społeczeństwa. Rozmawiać trzeba i należy nazywać to, co nie istnieje tylko dlatego, że nienazwane. Na ile jednak te rozmowy wpłynęły na świadomość olsztyniaków?

Nie jesteśmy miastem tolerancyjnym. Jesteśmy miastem, które chowa głowę w piasek, a uaktywnia się bezczelnie w internecie. Pan Zenek pisze wtedy tylko o seksie, a pan Józek chwali się, że wie, z czego rower jest zbudowany. Mietek dorzuca, że „jest wkurwiony”, a Stasiek, że wykastruje. A potem idą razem na piwo i gadają… żeby chłop nie mógł z gołą babą?

Nie potrafią mówić innym językiem niż wulgaryzmy i wyzwiska. Nikt ich tego nie nauczył, nie wytłumaczył. Bo wciąż nosimy w sobie piętno socjalizmu. Tak, najlepiej, gdyby wszyscy byli równi, a ci najrówniejsi kontrolowali wszelakie nierówności. Ba — wszystkie zagięcia trzeba wyprasować, wywałkować i wyklepać. Wygodne?

Zenek z Józkiem żyją w więzieniach własnych stereotypów i dobrze im za kratkami. Rozdrapywana rana nie boli — fakt. Nosa nie wystawiają, bo i po co? I tak świat się kręci, a życie przypomina „dzień świstaka”. Z pokolenia na pokolenie, te same świadomości przekazywane w genach.

Większość imprez, które mają niby przecierać oczy społeczeństwu, nie przecierają nawet szlaków. Organizowane są sobie a muzom, bo udział w dyskusji biorą wciąż te same, zainteresowane osoby. Wypowiadają głośno to, o czym rozmawiają w swoim gronie. Karuzela się kręci. A Zenek i Józek właśnie w tym momencie dłubią w nosie, bo telewizja akurat nadaje reklamy. Nowa margaryna, nowy proszek. A gdzie nowy światopogląd? Nuda, po prostu nuda, więc trzeba wsadzić palec w nos — byle nie kij w mrowisko… Bo co kumple powiedzą? Nawet jeśli Zenek chciałby zrozumieć różnorodność, boi się Staśka, że ten da mu w zęby. Może i przyszedłby pogadać, ale co ludzie powiedzą? Przychodzi na wykład geja, więc też jest gejem?

Olsztyn Festiwalem Bez Tabu podpiął się do miast organizujących podobne imprezy. Chwała za to, ale… wpiął się jednocześnie w pewien szablon — spotkania, filmy „A Million Different Loves”, występy drag queens. Kółko wzajemnej adoracji trochę się rozerwało, zanotowało w kalendarzu swoją aktywność i tyle. Zenek z Józkiem oglądali w tym czasie mecz. Jedna drużyna dokopała drugiej — bo na tym właśnie polega rywalizacja. Swoim przyklaskujemy, na innych bluzgamy.

Ach, a gdyby tak pewnego razu zorganizować w Olsztynie mecz geje kontra hetero? Walka byłaby zacięta, a i na trybunach zasiadłyby setki kibiców — tych tolerancyjnych i tych nerwowych. Aż strach myśleć, co by się działo po rozgrywkach… Nie daj Boże, gdyby geje wygrali. A może właśnie przegrani podaliby im ręce?

Nie uważacie, że do ludzi trzeba mówić ich językiem, ich zainteresowaniami? Że lepiej zaprosić na przejażdżkę rollercoasterem niż napędzać wciąż monotonną karuzelę?


Przeczytaj:
Biedroń: Musi wybuchnąć bomba!
Dzień dobry, jestem gejem

Zobacz:
Faceci w damskich ciuszkach i sutannach
Rozmowa na noże: Robert Biedroń i Łukasz Adamski

2 komentarze:

  1. na spotkaniu z Agnieszką Graff była pełna sala, co mi się wydaje przykre to to,że rozmawiamy w swoim gronie i nie przychodzi nikt kto ma odmienne poglądy.

    OdpowiedzUsuń
  2. I to potwierdza, że impreza była zorganizowana dla kółka wzajemnej adoracji. A pełna sala nie świadczy, że impreza odbiła się echem w Olsztynie. Na Biedroniu też było pełno ludzi... ale samych swoich z KPH.

    OdpowiedzUsuń