— Polacy nie myślą — zauważa Grzegorz Halama, kabareciarz. — Kiedy występuję na scenie i patrzę na ich twarze, dostrzegam, że jesteśmy przeciętniakami. Nasz naród nie jest ani szczególnie inteligentny, ani też specjalnie głupi. Ot, średnia krajowa.
Grzegorz Halama to człowiek zagadkowy. Podczas wywiadów nie przypomina kabareciarza ni w ząb! Nie dowcipkuje, nie żartuje — zamyśla się wręcz i stęka...
Co kabareciarz robi po przebudzeniu?
— Co robi przeciętny kabareciarz? Nie mam szczegółowych danych na ten temat, ale wiem, co ja robię po przebudzeniu. Wstaję, robię sobie kawę, piję i palę papierosa. Kawa musi być bialuśka i słodziutka. Taką lubię.
Co pan robi przed snem?
— Oglądam jeden odcinek jakiegoś serialu i idę spać. Kawy nie piję.
A w nocy?
— Właśnie w nocy idę spać! A potem śpię i nic mi się nie śni. Chociaż pewnie coś mi się śni, ale nie pamiętam. Żałuję, bo byłaby to ciekawa pożywka i przygoda dla głowy kabareciarza. A może nie żałuję? Tyle się dzieje dookoła, że w nocy odpoczywam. Bóg zapłać więc, że nie pamiętam tego, co się dzieje. Co więc robię w nocy? Śpię i chyba nie śnię.
Czyli nie śni się panu Józek...
— Nie pamiętam! Może się śni?
Pan Józek to kawałek pana, prawda? Ciągnie swój do swego?
— Tak, przyznaję się, że w panu Józku jest jakaś cząstka mnie. We mnie natomiast jest jakaś cząstka pana Józka. Ten kawałeczek jest wzięty pod wielki mikroskop, więc jest mocno wyolbrzmiony, ubarwiony i bardzo świadomie wzmocniony. A dowód tego jest taki, że ja nigdy nie wiem, co Józek powie! Czasem nawet samego mnie bawią słowa, jakie mówi Józek. Zaskakują mnie jego skojarzenia, skróty myślowe, a przede wszystkim sposób widzenia świata. On zawsze odstaje od wszystkich. Pan Józek to improwizacja. Bywało tak, że pisałem teksty dla niego, ale Józek nie chciał nimi gadać. Nie słucha się i już. Dziwny ma ten system zachowań, ale co ja na to poradzę? Józek to Józek! To takie lusterko nie tylko mnie, ale każdego z nas.
Aż strach pomyśleć, jacy jesteśmy.
— Pewnie, że strach, ale po co myśleć? Większość i tak nie myśli. Kiedy występuję na scenie i patrzę na twarze Polaków, dostrzegam, że jesteśmy przeciętniakami. Nasz naród nie jest ani szczególnie inteligentny, ani też specjalnie głupi. Ot, średnia krajowa. A widzi się to bardzo dokładnie, gdy staje się w obliczu przypadkowych osób. Wiadomo, że człowiek postrzega świat przez pryzmat siebie i swoich przyjaciół. Ale kiedy zostanie się wrzucony w przypadkowe towarzystwo, czasem nie wie się, o czym z nim rozmawiać. Jak byłem w wojsku, czułem się nieswojo. Właściwie nie miałem do kogo gęby otworzyć. Znalazłem może ze trzy osoby, z którymi znalazłem wspólny język. Ale na Boga, w jednostce, która miała ze trzy tysiące chłopa, to ewenement! Tych trzech kolesi było cudem! A może to świadczy o mnie, że nie potrafiłem się z nikim dogadać? Ale była to zasadnicza służba wojskowa, a nie oficerska, czyli trochę z wyższej półki. Trafiłem więc na ludzi trochę z niższej półki.
Ale jaka to skarbnica skeczów dla kabareciarza.
— Hmmm. To tak jakby z własnej woli pójść na dwa lata do więzienia, by poznać poczucie humoru więźniów. To taki urlop za kratkami.
Ale wolny czas można spędzać inaczej. Pan Józek ma plany wyjazdowe?
— Kto wie, może wyślę go do Egiptu? Nigdy nie był w ciepłych krajach, więc się ucieszy. Ale wiem, że będzie się non stop kłócił z Arabami — że mu reszty za mało wydali. Ten typ tak niestety ma!
Grzegorz Halama też zahaczy o Egipt?
— By się kłócić z Arabami? Jadę do Holandii z rodziną. Bardzo się cieszę i mam wielką frajdę, gdy myślę o tym. Palce lizać. Pana Józka nie będzie ze mną. Nie chcę mieć go na ogonie.
A podobno mama śledziła pana w drodze do szkoły.
— Bo nauczyciele powiedzieli jej, że przychodzę brudny do podstawówki. Mama się podłamała, bo z domu wychodziłem czyściutki! Nie mogła wpaść na to, jakim cudem doznawałem drastycznego zabrudzenia się. Postanowiła więc mnie śledzić. I co się okazało? Miałem dziwny nawyk, że szedłem przy ścianach budynków, a nie jak każdy dzieciak, po krawężnikach. I jeszcze przelatywałem ręką po gzymsach i witrynach sklepowych. Dlatego przychodziłem do szkoły cały uświniony. A co najlepsze — nie miałem świadomości, że tak się ocieram. Dziś już się nie brudzę. Ale trwało to bardzo długo — nawet w szkole średniej zdarzało mi się coś takiego robić.
W maturalnej klasie siedział pan na własne życzenie...
— Bo poszedłem wcześniej do szkoły i nie chciałem odstawać. Podjąłem taką decyzję i udało mi się jej dotrzymać. Serio! Chciałem skończyć szkołę z rówieśnikami, ale też miałem kiepski okres w swoim życiu. Dręczyły mnie depresyjne tematy, więc postanowiłem poprawić sobie humor. Myślałem: kurczę, do matury trzeba się uczyć... powtórzę klasę i za rok będę się martwił. No i wyszło!
Pewnie denerwował pan nauczycieli, ale potem wkurzył też pan Czesława Niemena.
— Zadzwoniłem do niego i powiedziałem, że robię parodię jego kawałka. Była to piosenka „Dziwny jest ten flak”. On powiedział: wykluczone! Groźny się zrobił.
Na scenie wciela się pan nie tylko w Pana Józka...
— Czasem pojawia się też Czesław Skandal. Pan Józek kłóci się przecież z Arabami... Czesław zrodził się przy boku Tymona Tymańskiego, podczas pracy nad filmem „Polskie gówno”. Tam właśnie gram Czesława.
A kim jest Czesław Skandal?
— To taki typ faceta, co ma wąsiska, nażelowane włosy, nosi kurtałkę „pedałkę” i przy boku saszetę na pieniądze. Obyczajowo jest odważniejszy od innych facetów. Nie unika kobiet, a nawet często odbywa z nimi stosunki seksualne. Czesław — gdy pojawia się na scenie — łowi kobiety na seks i zawsze ma jakąś ofiarę upatrzoną. Taki typ z niego. Ale liczy się zabawa, prawda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz