wtorek, 12 stycznia 2010

Herbata Lipton made in China

Już nie tylko produkowane w Chinach zabawki, aparaty i T-shirty można kupić w Polsce. Do tej zaszczytnej rodziny produktów trafił Lipton. Niby chińska herbata triumfuje wśród herbat, ale Lipton został prawdopodobnie importowany przez sklepikarza. Pamiątka z egzotycznej wycieczki?


Lubię herbatę. Lubię ją przede wszystkim zimą. Dlatego też, kiedy byłam w Jastrzębiej Górze, kupiłam opakowanie Liptona na rozgrzewkę. Sklep nie był ani supermarketem, ani samoobsługowym samem, ale sprzedawała w nim miła pani w fartuchu. I właśnie ona podała mi herbatę, która na pierwszy rzut wyglądała jak każda inna herbata Lipton. Dopiero w domu przyjrzałam się opakowaniu i okazało się, że na pudełku nie ma ani jednego polskiego słowa, a kartonik zasypany jest chińskimi literami! Lipton okazał się lipny.

Z miłą panią na temat pochodzenia herbaty nie porozmawiałam. Po pierwsze z Jastrzębiej wyjechałam, a po drugie sprzedawczyni mogłaby zadziwić się tak samo jak ja.


Dzwonię do firmy Unilever, która rozprowadza Liptona w Polsce. Opowiadam, jak wygląda moje pudełko — bo herbata smakuje jak klasyczny „Yellow Label Tea”. Pytam, co to za cudo.
— Herbata sprzedawana w Polsce nie powinna mieć na pudełku chińskich znaków — tłumaczy mi konsultant. — Powinna mieć polskie litery. Od nas sprzedawca takiej herbaty na pewno nie otrzymał, ale być może importował z innego kraju — domyślam się, że z Chin.
— Pudełko głosi, że z Indonezji, ale to też Azja. Czy coś grozi sprzedawcy, który sprzedaje importowaną herbatę Lipton?
— Nie, nie jest to karalne. Sprzedawca może sprzedawać importowany towar.

Za głowę się łapię, że można ściągać herbatę z różnych stron świata, przykleić na nią wydrukowaną przez siebie naklejkę z polskimi znakami (taka była na folijce ochronnej) i zarabiać. Oczywiście konsultant Liptona nie jest wyrocznią, ale fakt jest faktem — herbatę „made in China” kupiłam.

Niedługo Polska okaże się made in China — będzie to nowa wersja „Seksmisji”. Zamiast kobiet rządzić będą Azjaci. Okaże się, że Kopernik nie był był kobietą, był Chińczykiem! Jak Lipton!


Przeczytaj też:
Tracę zaufanie do herbaty Lipton

3 komentarze:

  1. Herbatka wyprodukowana w Singapurze. Długą drogę musiała przebyć zanim do nas trafiła, zapewne statkiem jak niegdyś... ;)
    Zapraszam na mój photo blog :: bartosz gozdur
    www.gozdur.pl

    Powodzonka życzę, Bart.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem co w tym złego? Jeżeli importer wychodzi na tym lepiej to brawo dla niego za spryt, ja chętnie bym taką herbatę spróbował.

    OdpowiedzUsuń
  3. a ja nie kupie i tej i tej, unilever, w pierwszym rzędzie najabrdziej sku.wiałych korporacji, a ludziska to łykają, he

    OdpowiedzUsuń