— Jestem sentymentalny, pierwsze lektury z dzieciństwa mają dla mnie wielkie znaczenie — przyznaje Tomek „Lipa” Lipnicki, założyciel Illusion, dziś lider Lipali.
Lipa i tak kojarzy mi się z "Nożem". Potem to już tylko nowe wcielenia. Ostre? Troszkę.
Nie mogę uwierzyć, że grałeś kiedyś muzykę w stylu U2 czy The Cure. Zespół SHE to było dojrzewanie rockmana?
— Tak, był to początek dojrzewania. Mam nadzieję że nie zatrzymam się w tej drodze.
Zaskoczysz jeszcze czymś? W czasach SHE pierwszy raz wyszedłeś na scenę w kilcie. W spodniach było za gorąco?
— Na pomysł wpadł mój serdeczny druh Władek Zyner i to on mnie zaraził kiltem. Chadzaliśmy w nich wspólnie na koncerty i imprezki. Tak się jakoś w czasie zbiegło, że SHE zaczęło gęściej koncertować. Pokazywałem się więc w kilcie też i na scenie... A lato tego roku było bardzo gorące.
Czas mija, człowiek dojrzewa, wycisza się. Lipali gra spokojniej niż Illusion. Nie masz ochoty jeszcze potupać na scenie?
— Wystarczająco mocno tupię w Lipali! Zapraszam na koncerty niedowiarków, którzy znają zespół tylko z radiowych przebojów. Co do Illusion — o reaktywacji nie myślę, ale są tacy, którzy mają taki pomysł. Chciałbym usłyszeć muzykę Illusion graną przez innych artystów. Myślę o ludziach z inną wrażliwością i estetyką. O ludziach, którzy nadaliby tej muzyce nowy sens. Tego bym bardzo chciał — nawet jeśli byłyby to bardzo odległe od siebie wizje.
A co odnalazłeś w Lipali?
— Spokój, harmonię i wielką otwartość. Siłę i wiarę w melodię, melancholię i wściekłość. Dualizm samego siebie stał się dla mnie oczywisty i łatwiej mi go poskramiać. Ale to dwa w jednym wzmogło także strach przed niemocą twórczą i brakiem weny.
Ale weny nie brakuje w tatuowaniu ciała.
— Kręci mnie trwałość tatuaży, cena cierpienia, czasem piękno. Tatuaże są prawie jak fetysze.
A który ze swoich fetyszy cenisz najbardziej?
— Scenkę nocną z Picatchu w roli wiodącej, kotkiem z książki „Kometa nad doliną Muminków” i Wujem Trujem — takoż z muminkowych książek. Jestem sentymentalny, pierwsze lektury z dzieciństwa mają dla mnie wielkie znaczenie. Ale następny jest malusieńki tatuaż łba śrubki, który wykonałem dla żonki, aby mogła mi ją przykręcać, gdy za bardzo wyluzuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz