piątek, 8 stycznia 2010

Pakosińska: Oddaję serce, dostaję cholery

— Na biurku ląduje wiele rzeczy i ja na te lądowania nic nie poradzę, mimo iż jestem strasznie niemiecka i uporządkowana — przyznaje Kasia Pakosińska z Kabaretu Moralnego Niepokoju. 8 stycznia obchodzimy Dzień Sprzątania Biurka.


Kasiu, czy na twoim biurku jest tak samo jak w damskiej torebce?
— U mnie na biurku jest zdecydowanie lepiej niż w torebce! Jestem strasznie niemiecka i uporządkowana. Wiem, że tu leżą takie dokumenty, a tam papiery od tego. Wszystko musi mieć swoje miejsce. Rachunki przede wszystkim. Tak samo gumki i długopisy. Wyobrażasz sobie, żeby gumka ci się zapodziała? Ale za to w torebce mam wszystko, co charakteryzuje damską torebkę. Mam absolutny bałagan i nigdy nie potrafię niczego znaleźć. Nawet gumki, którą wrzucę do środka. Klucze też mi wiecznie giną, bo toną w chaosie starych dokumentów, rachunków, wydruków z bankomatów, biletów z parkomatów. O matko, ja tyle rzeczy noszę w torebce? Wymieniam i sama nie wierzę, że to wszystko się w niej mieści.

Skoro nosisz tak dużo, bywa że i wyrzucasz wszystko na biurko. Stąd ta niemiecka precyzja, żeby mieć miejsce na torebkową wysypkę?
— Jasne! Na biurku mam wystarczająco dużą przestrzeń, aby tam wszystko wylądowało, a nie na łóżku. Biurko jest czyste i sprzątnięte, więc się na nim nie pogubię. Przekładam wtedy, oglądam, zastanawiam się, co ma wylądować w koszu. Ale niewiele mi to pomaga, bo torebkę mam chłonną. Noszę więc i noszę w niej wszystko, a wysypuję tylko od wielkiego dzwonu — gdy mi już miejsca w niej brakuje. Albo gdy wymieniam jedną torebkę na drugą — wtedy muszę ją opróżnić.

A jak jest z biurkami kolegów z kabaretu? Bałaganią?
— Nie zaglądam do biurek, nie wypada mi przecież. Ale moje otoczenie, przyznam, jest trochę mniej poukładane niż ja. O mężu trochę opowiem... Mimo chaosu na swoim biurku potrafi wszystko znaleźć. Ma absolutny galimatias — płyty nie płyty, książki nie książki, gazety, pisma, czasopisma... Zawsze wie, gdzie włożyć rękę, aby wyciągnąć poszukiwaną rzecz. Z zamkniętymi oczami potrafi. A ja? Przyznam tylko, że kilka razy próbowałam mu posprzątać, ale nie wychodziło nam to na zdrowie. Serce oddawałam, byłam z siebie dumna, bo biurko błyszczało, a on tupał nogą i była awantura.

Ba, w szaleństwie jest podobno metoda.
— No jest, więc wybaczam mu biurkowy chaos. On się w nim odnajduje, ja przymykam oko i cieszę się widokiem mojego uporządkowanego biurka. Pełen luz, tolerancja — po co mam z mężem wojować? Przyznam, że i u mnie czasem jakaś rzecz przesunie się z jednego miejsca na drugie. Nie wyrywam sobie wtedy włosów z głowy — tym bardziej, że dzieci są w domu. Na biurku ląduje wiele rzeczy i ja na te lądowania nic nie poradzę.

Czyli dzieci nie przywiązują wagi do porządku na biurku...
— Ja cholery dostaję, gdy patrzę na ich biurka! (śmiech)

Ale pewnie im tłumaczysz, jak utrzymywać ład na biurku.
— Hmmm. Zasady są takie — nic nie może walać się po blacie. Kiedy siadam przy biurku, musi być na nim miejsce, aby położyć książkę albo łokieć. Muszę mieć też długopis w odpowiednim miejscu. Komputer też musi mieć swoją miejscówkę. Tak, porządek musi być. A jak go nie ma, trzeba go zrobić.

Zagarnięciem bałaganu do szuflady?
— Czasami tak, ale szuflady są jak damskie torebki, zawsze się w nich wszystko znajdzie. Wiem, że zgarnęłam, więc zgubić się nie mogło.

Czyli kochamy szuflady w biurkach!
— Kochamy!

Dzień Sprzątania Biurka... Moje wygląda tak:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz