Pociąg relacji Gdynia-Olsztyn nie przyjechał, a PKP sprzedało bilet na tę trasę. W zamian oferta noworoczna — kłamliwy rozkład jazdy i Donald Tusk na peronie. Tak PKP leczy swojego posylwestrowego kaca. Moim kosztem.
2 stycznia. Czas wracać znad morza do Olsztyna. Idę na dworzec Gdynia Główna, elektroniczna tablica informacyjna na holu głównym wyświetla, że o godz. 12.27 odjeżdża pociąg osobowy. Pasuje idealnie! Idę więc po bilet do kasy na ten właśnie pociąg. Płacę 29 zł, czekam na odjazd.
Peron pusty, ale zbierają się ludzie. Patrzą nerwowo na zegarki. Pociągu ani widu, ani słychu.
— Tak późno go podstawią? — dziwi się pani w berecie. — Przecież my wsiąść nie zdążymy. Spóźniony, czy co? Ale przecież stąd ten pociąg jedzie, z Gdyni, a nie z Krakowa. Rany boskie!
Jeszcze siedem minut, może przyjedzie, może dowiezie do Olsztyna. Może. Ale coś mnie kusi — idę do informacji: przyjedzie czy się zgubił w czasoprzestrzeni?
Informacja, owszem, jest. Ale zamknięta. Nie ma więc informacji. Nie ma też pociągu. Jedyne, co jest — bilet sprzedany w kasie.
Okazuje się w końcu, że ten pociąg nie kursuje 1 i 2 stycznia. Ale żeby się tego dowiedzieć, trzeba zagłębić się w lekturze żółtego rozkładu jazdy. Napisane jest małym drukiem, że pociąg ma urlop. Ale zostawmy ten rozkład. W holu dworca wisi tablica, która informuje przecież na bieżąco. Tłumy się na nią patrzą, tłumy biorą ją za wiarygodną. A tu zonk! Okazuje się, że nie tylko telewizja kłamie. PKP też.
Pociąg nie pojawia się, pociągu brak. Ale jest nerw. Idę zwrócić bilet.
— Ale my nie obsługujemy osobowych. Obsługujemy podróżnych według ich życzenia — słyszę od kasjerki.
A co to ma do rzeczy? Na okienku kasowym wisi kartka: sprzedaż biletów na wszystkie pociągi.
Hmm, to może ja do Honolulu poproszę bilet? Nie da rady. PKP sobie nie poradzi, za daleko. Ze zwrotem pieniędzy też nie tak łatwo. Zabawa kosztuje mnie 15% ceny za oddany bilet. Nie ma zmiłuj, gapowe trzeba płacić. Czyżby? Nerw nadal mnie trzyma i nie odpuszczam. Pani w okienku radzi mi, aby iść do „głównego peronowego”, który wszystko spisze na bilecie. Wszystko. Będzie to dowód, że PKP nawaliło i zostanie zwrócone mi 100% ceny. Idę więc na perony.
— Ja od 1 stycznia nie pracuję już w Intercity i biletów nie unieważniam — główny peronowy mówi jak Donald Tusk (z wydatnym rrr), a ja oczy w słup. — Pani kasjerka jest niepoinformowana.
Że co? Że od 1 stycznia perrronowy nie pracuje? Znaczy, że wyjątek nie potwierdza reguły — PKP nie słynie z dobrej informacji. Ale perrronowy staje na wysokości zadania i dzwoni do kas, aby powiedzieć, że ma mniej obowiązków. Tłumaczy, że tylko kasjerki mogą unieważnić bilet. Panie z drugiej strony słuchawki wyrażają jednak sprzeciw.
— Ale to jest wasz problem! — perrronowy kończy dialog, a ja wychodzę, bo… nic nie załatwię.
Na peronie napotykam jakiegoś pracownika PKP. Pytam go, o co chodzi z tym pociągiem widmem. Często się tak zdarza? To już klasyka? Scheda po PRL-u?
— Nie do mnie z tą sprawą — mówi na luzaku. — A te perony to w ogóle do jakiejś innej spółki należą. Ja tu tylko przesyłkami się zajmuję. Widzi pani, tu nic nie działa.
Idę do kasy, w której bilet kupowałam. Pani twierdzi, że jednak pieniędzy mi nie odda, bo to nie pociąg Intercity — mimo iż tak na bilecie jest napisane — ale Przewozów Regionalnych. Fakt, osobowy przecież. Tę sprawę można załatwić w kasie obsługującej tylko połączenia sygnowane tym znakiem. Idę więc pod wskazany adres. Znowu załamka, znowu pani za okienka nie wie, co zrobić.
— Niech pani idzie do kasy, w której pani bilet kupowała.
— Jak to? — z sił opadam. — Czy panie sprzedają bilety prywatnie?
— Nie.
— Sprzedają więc jako PKP.
— Tak.
— Proszę o zwrot za bilet sprzedany na pociąg widmo.
Jak się moja zabawa z PKP kończy? Nie jadę 2 stycznia, ale dzień później. Nie chcę dopłacać do pośpiesznego. Wystarczy, że straciłam dużo czasu. I pociąg straciłam. I zaufanie do PKP też.
Wszystko nagrałam na telefon komórkowy. Lubicie „Misia”? Klimat jest jak z Barei:
Jak PKP sprzedaje bilety na pociąg widmo? Źle.
Nie chodziło mi o zwrot 100% ceny biletu. Chciałam pokazać, jak PKP podchodzi do klienta. Bo na pewno nie podjeżdża.
Przeczytaj też:
PKP: Powolne Katowanie Pasażera
Rewolucja w PKP. Uważaj, jaki bilet kupujesz!
Nie zmieścili się do pociągu, więc zablokowali tory. Poskutkowało
Należy pamiętać, że już praktycznie nie ma czegoś takiego jak PKP. Jest PKP S.A. i inne spółki, które, jak to na rynku, nie zawsze chcą ze sobą współpracować. Firmy rozliczają się między sobą na zasadzie "kupił - sprzedał", Ciężko wymagać aby firma PKP Intercity zwracała za bilety, za które pieniążki wpłynęły do samorządowej Przewozy Regionalne - To tak jakby wymagać aby np. CCC przyjmowało zwrot butów kupionych w Deichmanie. Ludzie ciągle myślą, że jest jedno PKP. Jak to często bywa w okresach przejściowych, jest spore zamieszanie, ale większa jego część, podejrzewam, wynika z natury ludzi pracujących w firmach obsługujących pasażerów - to nie tylko problem kolei. Sporej części urzędów i firm "budżetowych" również, gdzie pracownicy podchodzą do klientów na zasadzie "ja tu pracuję czy pan chce czy nie, ja tu będę pracować a pan nie musi przychodzić bo firma i tak będzie istniała i praca będzie". Dopóki my jako klienci nie zaczniemy wymagać traktowania nas należycie, składać skarg i żądać swoich praw doputy tacy pracownicy będą "nie-do-ruszenia". W prywatnej firmie za takie traktowanie klientów i brak chęci do pomocy już dawno dostaliby dyscyplinarkę. Ale z dugiej strony należy zrozumieć pracownika który od 2 dni pracuje już w innej firmie i nie zna wszystkich regulaminów na pamięć, nie chce ryzykować podjęcia błędnej decyzji... ale z kolei powinien on się zająć należycie sprawą i tak pokierować klienta aby sprawa została rozwiązana optymalnie. Pozdrawiam, hufi.
OdpowiedzUsuńWreszcie ktos, czyli ADa, opisał tę kolejowa paranoję. PKP zawsze była instytucja odwrócona plecami do pasażera. To jest skandal, ze państwowa publiczna spółka tak traktuje pasażerów. I nikt nic nie wie i nikt nic nie robi.
OdpowiedzUsuńLudzie, bojkotujcie te instytucję, piszcie skargi, domagajcie się normalnego traktowania. INaczej PKP nigdy sie nie zmieni.
Trzeba było kupować w kasie, która obsługuje ten pociąg, nie miałabyś problemu. Kiedy wy się ludzie nauczycie, że PKP już nie istnieje. Są dwie główne spólki pasażerskie Intercity i Przewozy Regionalne. Ich kasy też są odpowiednio oznaczone. A które pociągi jaka spółka obsługuje. To już jest dziecinnie łatwe. Osobowe i interREGIO Przewozy Regionalne, a Intercity TLK-i, Expresy i Intercity. A co to będzie, jak niebawem wjedzie na nasze tory Deutsche Bahn, w ogóle się gamonie pogubicie. Jak na autobus biley kupujesz, to też już nie ma jednego PKS-u, tylko cała masa przewoźników. Do nauki!
OdpowiedzUsuńOznaczone kasy - czy to Intercity, czy Przewozy Regionalne - sprzedają bilety na wszystkie połączenia. Tak też mówi napis na zdjęciu wyżej. Żółtej tablicy i legendy nie czytałam, bo zawierzyłam tej, która informuje o najbliższych odjeżdżających pociągach z dworca. I to był mój (nasz, podróżnych) błąd. Pasażer zawsze jest winny, PKP nigdy. Pozdrawiam kolej:)
OdpowiedzUsuń"Kiedy wy się ludzie nauczycie"
OdpowiedzUsuńCo mnie durniu jeden obchodzi, czy PKP istnieje, jakie spółki kontroluje i czy w ogóle jakieś. Idę k***a do kasy biletowej, sprzedają mi bilet i ich zasranym obowiązkiem jest sprawić, aby ten pociąg stał tam i czekał na mnie jak pies o wyznaczonej godzinie odjazdu. Jak nie, to powinni taką karę w*****dolić tym spółkom, że by do końca ich istnienia się nauczyły, że umowa jaką zawarłem przy kupnie biletu = świętość.
Droga Ado, czytanie ze zrozumieniem to PIERWSZA KLASA PODSTAWÓWKI, sprawdź co znaczą literki w rozkładzie a dopiero później uruchamiaj światowe media :-)
OdpowiedzUsuńA czytaliście też, że to pasażer ma wiedzieć, jakim pociągiem ma jechać, i że kasa biletowa nie udziela informacji o rozkładzie jazdy. Pani kasjerka w swej kasie rozkładem nie dysponuje. Od tego jest informacja kolejowa. czytamy, tylko to, co chcemy. Aż mi was żal ludziska. Ja jakoś jeżdżę pociągiem często i nie mam takich problemów. Nikt z moich znajomych-studentów też takich problemów nie ma. A ten co pisał o 13.51 niech najpierw zadba o kulturę swojego języka. Chamów to wszędzie pełno i takich, którzy tylko mają pretensje do wszystkich o wszystko, tylko nie do siebie, to pełno.
OdpowiedzUsuńMoja córka tez wczoraj wracała z Gdyni.Podobno jechali jak za komuny czyli jak "Śledzie w beczce". Niech Żyją spółki PKP!
OdpowiedzUsuńNie jeździ się polskimi pociągami. Niestety czy chcesz czy nie i tak płacisz na nie podatki - a raczej nie na infrastrukturę, lecz utrzymanie tysięcy związkowo-partyjnych towarzyszy i ich przywilejów. PKP to polityczne zaplecze partii - na tyle silne i istotne, że nie zmieni się nic a nic dopóki nie zmieni się ustrój. Zresztą takich skansenów komuny jest w tym kraju więcej, połowa kraju to czysta komuna.
OdpowiedzUsuń1. nigdzie jak wól nie jest napisane:do tej kasy po ten bilet do tej po inny..
OdpowiedzUsuńnikt mi tego na studiach nie wykladal...
2. inf o rozkladzie-zajebiscie aktualne zarowno na tablicy info na dworcu jak i w necie-mozna sobie podrozowac w marzeniach
3. brak jasnych info na dworcach robi swoje-zamieszanie, dezorientacja pasazerow, irytacja...
4.i jeszcze jedna rzecz-odsylanie czlowieka od osoby do osoby w celu wypisania papierka...bo ktos czego nie wie.bo kolezanki nic nie wiedza...JAK TU MIEC PRETENCJE DO PASAZERA , ZE SIE NA KOLEJCE NIE ZNA-SKORO SAMA ""KADRA MA BRAKI-LUDZIEEEEEEEE...
Ja tez jak widze, ze na tablicy swietlnej jest napisane ze taki-a-taki pociag jedzie o tej-i-tej godzinie to zakladam ze nie musze juz patrzec na inny rozklad i kupuje bilet.
OdpowiedzUsuńJesli mialbym patrzec na 5 rozkladow i losowc ktory jest ok - dziekuje bardzo