środa, 20 stycznia 2010

Kanar gapowicza nie przegapi

Bileciki do kontroli proszę! Takie zdanie pada najczęściej z ust kontrolera biletów. Potocznie powiedzielibyśmy kanara, ale Arkadiusz Dębkowski za tym określeniem nie przepada. — To tak, jakby policjanta nazwać psem — przyznaje kontroler. — Niezbyt to przyjemne, ale praca wspaniała!


Aż dziw bierze, że kontrolowanie biletów go kręci. Arek nie tyle lubi jeździć autobusami, ile kontrolować. To nic, że wylądował w szpitalu po bójce z pasażerami jadącymi na gapę.
— Takie sytuacje mnie mobilizują! — stwierdza Arkadiusz Dębkowski. — Zwłaszcza, gdy potem ludzie przepraszają. Fakt, czasami nie jest łatwo. Raz gapowicz wysiadł z autobusu, chwycił śmietnik i wrzucił go przez otwarte dni. Zdążyłem zasłonić stojące dziecko z matką i oberwałem. Kosz złamał mi kciuk. Innym razem gapowicze byli nadzwyczaj grzeczni, a gdy wysiedliśmy z autobusu, nieźle mi dokopali. Z ciężkimi obrażeniami trafiłem do szpitala. Pomimo takich przeżyć lubię swoją pracę. Pasażerowie są zazwyczaj mili, a nawet zaskakują. Ostatnio zająłem się bardzo pijanym panem. Oddałem go w ręce straży miejskiej, a ten następnego dnia przyszedł z podziękowaniami, że dobrze się nim zająłem.

Kontrola nawet w święto
Na gapę nigdy nie jechał, bo tak został wychowany — wsiadasz do autobusu, kasuj bilet. Jest nieustępliwy, ale czasem przymyka oko.
— Kiedy jest zimno albo mocno pada, pozwalam bezdomnym jechać dalej. — opowiada kontroler. — Często autobus to jedyna możliwość, żeby się ogrzać. Oczywiście taki bezdomny nie może brzydko pachnieć ani rozrabiać w autobusie. Jeśli nikomu nie wadzi, jedzie dalej. Jednak innym nie przepuszczam, mimo iż ludzie gęsto się tłumaczą. Jedni nie wiedzieli, że trzeba skasować bilet, inni zapomnieli, a jeszcze inni nie wzięli ze sobą. Są też tacy, którzy dziwią się, że pracujemy w niedzielę i święta. A dlaczego mamy odpoczywać?

Bez łapówki
Arek kiedyś pewnie zmieni pracę, bo nie można kontrolować w nieskończoność. Ale póki w autobusie czuje się jak ryba w wodzie, będzie prosił „bileciki do kontroli”.
— Bo to kontroler numer jeden! — chwali Arka Tymoteusz Kawalec, szef olsztyńskich kontrolerów. — To nasz filar. Doskonale zna przepisy i procedurę kontroli.
— I nie biorę łapówek — dodaje kontroler. — Ze mną nie ma dyskusji. Jeśli jest bilet — nie ma problemu. Jeśli jedziesz na gapę, nie mogę tego przegapić.

Warto wiedzieć:
• 30 — tylu kontrolerów pracuje w Olsztynie
• 150-200 — tylu gapowiczów łapie kontroler na miesiąc
• 900 — do tylu autobusów wsiada kontroler przez miesiąc
• 70 — do tylu autobusów wsiada kontrole w ciągu dnia
• 120 zł kosztuje mandat (30% zniżki za szybką zapłatę)


SONDA
Czy lubię kanarów?

tak
nie
są mi obojętni

7 komentarzy:

  1. Godny kpiny tępy ryj,który okrada polaków.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem kanarem, i lubie swoją prace

    OdpowiedzUsuń
  3. kierownikiem nie jest juz Tymoteusz.. pozdrowienia dla Akra od masazysty-super zdjecie

    OdpowiedzUsuń
  4. kazdy kanar jest bucem, tepym debilem z ktorym nie chcialbym miec nic wspolnego. Agata

    OdpowiedzUsuń
  5. "nie chcialbym" "Agata"

    "tepy buc"

    buahha

    OdpowiedzUsuń
  6. jebać kanarów kurwa do innych prac ich kurwa nie mogą przyjąć jebać kanarów i psów

    OdpowiedzUsuń
  7. Czy to konieczność dziejowa uczyniła z Pana Arka podłą, wredną mendę?. Nie, prawdopodobnie gdyby urodził się w starożytnym Rzymie byłby handlarzem niewolników, w czasie okupacji szmalcownikiem. W dzisiejszych czasach pozostała mu podłość w wersji light - tajniackie kanarstwo. Brzydzę się takimi osobnikami. To już kieszonkowiec i prostytutka mniejszą budzą niechęć.

    Paweł, Warszawa

    OdpowiedzUsuń