środa, 27 maja 2009

Wiersze chodnikowe wydeptują ścieżki w Olsztynie

Rymowanki wychodzą na ulice. Pomysł poety Michała Zabłockiego — „ideał sięgający bruku” — dociera do Olsztyna. Na chodnikach pojawiają się wiersze. Po to, by je deptać, czy czytać?


Centrum Olsztyna. Dwóch dresiarzy trafia na wiersz chodnikowy:
— Ty, piosenka chodnikowa się wylała.
— To kafelki dla inteligentów. Ja wolę krawężniki.

Czasy nie sprzyjają poetom. Przykładem jest powyższy dialog dwóch wyznawców adidasa. Wieczorki poetyckie nie dla nich — prędzej wieczorki na siłowni. Czy poezja ma więc dziś siłę rażenia?

Powinna mieć. Dlatego Michał Zabłocki wymyślił Multipoezję — zabawę słowem, które ma zwrócić uwagę, że wiersze nie umierają.

Poezja wymaga rewolucji i to rewolucji radykalnej. Wymaga jej właśnie po to, żeby zaspokoić potrzebę powrotu do krainy spokoju. Ale przede wszystkim żeby w ogóle zwrócić uwagę współczesnego człowieka na fakt, że istnieje sztuka słowa tzw. wiązanego, że ona doszczętnie nie umarła. Żeby miał tego świadomość. Żeby szukał. (…) Moim zdaniem Multipoezja spowoduje powrót do poezji drukowanej, bo będzie rodzajem przynęty, haczyka, który można połknąć i iść dalej. Nie ma być tylko haczykiem i nie ma być reklamą literatury papierowej. (…) Będzie pomostem pomiędzy tym, co popularne a tym, co ambitne. Może właśnie wręcz będzie tym, co popularne.
(Michał Zabłocki, Wiersze oczyszczają)

Czy wiersz chodnikowy może być dzisiaj haczykiem? Słowo musi wejść do głowy. Powinno zmusić do chwilowej zadumy. To tak, jakby upić się wierszem — na wesoło, na smutno, na chwilę. Ale na pewno. Dziś niestety ludzie upijają się czymś innym. Ot, społeczeństwo obrazkowe.

Czy wiersze Zabłockiego przetrą olsztyniakom oczy? Puk puk — tu poezja. Ja żyję! Właśnie po mnie depczesz! Młodzi panowie z łysymi głowami nawet nie przystanęli. Nawet nie przeczytali. Ale zauważyli… w końcu skomentowali! Na ile jednak to się zdało? Kupią tomik Szymborskiej?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz