środa, 3 czerwca 2009

Sklepowe oszustwo się opłaca

Nie cierpię oszukujących sklepów! Sprzedawcy nie podają ceny, by produkt jakości malucha sprzedać w cenie mercedesa. Czyli grosz do grosza i będzie kokosza.

Zachciało mi się napoju energetycznego. W sklepie ani Red Bulla, ani Tigera — jakieś szmatławce. Ale biorę do koszyka. Szukam ceny, nie ma. Idę do kasy i słyszę: 4.49 zł.
— Ile?
— 4.49.
— Jakiś zwykły energetyk w cenie Red Bulla?
— A ja nie wiem.
— To powinno kosztować 1,99!
— A ja nie wiem.
— A ja nie biorę. Dziękuję. Nie będę przepłacać.

Sklepowi „Cymes” na ul. Profesorskiej 15 w Olsztynie mówię NIE! Żenujące jest to, że podróby Red Bulla sprzedaje się w cenie Red Bulla. Ba — nawet drożej! A inne produkty?

Owszem, kupowałam jeszcze inne rzeczy. Nie zauważyłam kolejnego oszustwa. Ale kasjerka nie dała mi rachunku. Może to cicha praktyka, by klient na niego nie zerkał? By nie miał dowodu na to, że produkty drożeją o ponad 100% w drodze z regału do kasy?

Klient nasz pan. Tak, bo oszustwo się opłaca.

Nie kupujcie w „Cymesie”. Kupujcie u mnie. W drugim życiu nie będę dziennikarką, ale szefową spożywczaka. U mnie za tani napój energetyczny zapłacicie 3.49 zł. Złotówkę będziecie mieć w kieszeni. Kupicie za nią saszetkę kawy. A co z rachunkami? Będę wydawać. Ale wymyślę myk — zakupię kiepską kasę, w której akurat tusz wysiada. Cen nie będzie widać.

By było przyjemnie, włożę niebieski fartuch i wymaluję na różowo usta. Nie będę golić nóg, ale za to będę nosić spódnice. Nie będę palić na zapleczu, ale będę sprzątać sklep brudną szmatą. Nie będę krzyczeć na pracowników, ale będę miała brudne paznokcie i zdarty tygodniowy lakier. Będę też dłubać w nosie i myć włosy raz w tygodniu. Ale nie będę miała wydać grosza. Bo grosz do grosza i będzie kokosza. Powiecie, że nie szanuję klienta? A "Cymes" szanuje? OSZUKUJE! A ja będę szczera i prawdziwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz