Poznań nie chce być anonimowy. Na każdym kroku daje się odczuć, że miasto dba nie tyle o swój image, ile o poznańską świadomość. Nie zaśmieca ulic, a tym bardziej głów ogólnopolskimi trendami. Stawia na lokalność. To przekłada się też na samopoczucie turystów. Przykłady?
W zoo otwarto nowoczesną słoniarnię. Promocja rusza pełną gębą. W sercu starówki stają plastikowe słonie, ale wolontariusze rozdają wiatraczki. To taki bonus do słoniowej wagi ciężkiej.
Słonie opieczętowane są oczywiście nazwą miasta i hasłem reklamowym „know-how”. Prawdziwa furora — jaskrawe zwierzaki przyciągają wzrok i nie schodzą z języków. Słychać dźwięki migawek. „Know-how” uwiecznia się ze zdjęcia na zdjęcie.
Żebraków i pijaków w Poznaniu dostatek. Zawsze rzucają się w oczy. Ale grunt, to edukacja. Nie ogólnopolska, ale konkretna — skierowana do poznaniaka.
Czy akcja przynosi efekty? Margines nie jest tu mile widziany…
Centrum handlowe nie musi być ceglastą bryłą. W mieszkaniach wiesza się obrazy, więc galerię (Stary Browar) można przyozdobić i zrobić z niej niemalże atrakcję turystyczną. Ale czy Mitoraj jest z tego dumny?
Poznań jest poznański na każdym kroku. Nie da się zapomnieć, że jest się w mieście doznań. To miasto po prostu orzeźwia!
Nie dziwi więc, że Poznań — według rankingu "Przekroju" — to miasto najbardziej przyjazne mieszkańcom. Za Poznaniem uplasowały się Rzeszów i Wrocław. Olsztyn jest piąty. Daleko mu jednak do Poznania i nie chodzi tu o wielkość miasta. Po prostu chodzi o „know-how”. Olsztyn nie jest ani „know”, ani „how”. Jest "hau, hau". Osobom odpowiedzialnym — mam takie wrażenie — po porostu nie chce się miasta dopieszczać.
Marka miasta ma działać, to znaczy prowadzić do określonych zachowań i decyzji głównie na zewnątrz miasta, które są ostatecznie korzystne dla miasta. Korzyści można przyciągać tylko przez oferowanie jakiejś użyteczności dla odbiorcy, czegoś, czego sam nie ma, a czego potrzebuje.
(Start nowej ery)
Nie dla wszystkich jednak Poznań jest „miastem przyjaznym obywatelowi”.
A Olsztyn?
Przeczytaj:
Chcesz zjeść rybę w Olsztynie? To ją złap!
Fala czerwonych świateł zalewa Olsztyn
Anonimowe przystanki wizytówką Olsztyna
Wulgaryzm najlepszą rozrywką Olsztyna
Olsztyn — przestrzeń radości
Jako Poznaniak dziękuję za tak kożystny artykuł. Cieszę się, że osoba z zewnątrz w taki sposób widzi nasze miasto, żyjąc na miejscu już tak się na to nie zwraca uwagi. Niestety nie znam dobrze Olsztyna ale życzę Wam 2 miejsca w przyszłym roku :)
OdpowiedzUsuń