piątek, 12 czerwca 2009

Chcesz zjeść rybę w Olsztynie? To ją złap!

— Ludzie pytają o bar mleczny, bo wszystkie miasta mają, a Olsztyn w centrum karmi nas bankami. I ryby brakuje! — słyszę, gdy wypuszczam się w Olsztyn, udając turystkę. I jaki wniosek z mojej podróży w miasto? Ciężki jest żywot przyjezdnego.

— Gdzie mogę zaparkować rower? — szukam jakiegoś stojaka na starówce, ale nic nie rzuca mi się w oczy. Wszystkie rowery poprzypinane są do barierek albo słupków. Czyżby ktoś zapomniał o parkujących cyklistach? Dostrzegam dziewczynę, która akurat przypina rower do znaku drogowego.
— Nie ma tu stojaków?
— Jest tylko jeden, ale mam za grube koła, więc muszę szukać czegoś innego. Po starówce w ogóle nie można jeździć rowerami. Trzeba je prowadzić. Ale ja nie przestrzegam tej zasady. Mam oczy dookoła głowy i jak widzę policjantów, schodzę z roweru.
— Znasz jakieś trasy? Chciałabym wyskoczyć gdzieś na wycieczkę.
— W Olsztynie nie ma nic ciekawego. Wiem, co mówię, bo dużo jeżdżę. Raz chciałam okrążyć Jezioro Krzywe, ale straciłam nerwy. Są tam okropne ścieżki. W okolicach plaży miejskiej powinni coś zrobić — tyle ludzi tamtędy jeździ. Nie polecam.
— A gdzieś indziej? Może okolice Łyny?
— Raz chciałam umilić sobie drogę i jechałam do Lasu Miejskiego zamiast przez miasto ścieżką wzdłuż Łyny. I musiałam trzy razy przenosić rower, bo leżały zwalone drzewa.
— A ścieżki rowerowe macie? Bo w okolicy centrum żadnej nie zauważyłam.
— Mamy, ale niewiele. To też nie jest silna strona Olsztyna.
— Nie załamuj mnie! Czyżby w Olsztynie z roweru nici?
— Polecam wypady za miasto. Sprawdzone i udane — jedź w stronę Bartążka albo do Klebarka. Ale dobry jest też spacer po Olsztynie.
Przypinam więc rower do barierki i zawierzam swoim nogom. Ale gdzie iść? Potrzebna mi informacja turystyczna.

Palcem po mapie
O zgrozo, informacja jest czynna zaledwie do godz. 17. Czyli, że wieczorami koniec języka za przewodnika?
— Co ciekawego mogę zobaczyć w Olsztynie? — pytam już w drzwiach. Podchodzi do mnie młody chłopak i wręcza mapkę leżącą na blacie, którą mogę wziąć sobie sama.
— Tu ma pani wszystkie atrakcje — celuje palcem w sam środek mapy. — Wystarczy odwrócić, by znaleźć krótkie notki o zabytkach.
— A może powie pan coś więcej?
— Dam pani mapkę regionu. Po drugiej stronie też jest legenda i dodatkowo zdjęcia ciekawych miejsc Warmii i Mazur.
Wychodząc zerkam na szklany regał z gadżetami. Widzę kilka nieciekawych laleczek i drewniany statek.
— A pamiątki z Olsztyna są tylko takie?
— Więcej jest w Cepelii. W samym centrum starówki...

Kopernik jak Che Guevara
W samym sercu Starego Miasta stoi stragan zawalony książkami. Wzrok przyciągają powiewające białe koszulki z Kopernikiem. W rogu gęsto poustawiane kubki z wizerunkiem astronoma i berety z napisem "Warmia". Mierzę jeden, drugi — albo za duży, albo za mały.
— I tak największe wzięcie mają koszulki — zahacza mnie sprzedawca Paweł Pakuła. — Kopernik podobny do Che Guevary ludziom się podoba. W ten sposób starostwo powiatowe promuje region.
— A kupują częściej Polacy, czy turyści z zagranicy?
— Nie ma reguły. I Niemcy, i Francuzi, i warszawiacy, i ci z Krakowa.
— A nie pytają, co można tu zwiedzić?
— Pewnie, że pytają. I ja mam dla nich przygotowaną trasę. Mówię im tak: od fontanny idźcie do Wysokiej Bramy, potem zejdźcie na Targ Rybny. Tam stoi św. Jakub, więc można zrobić sobie z nim zdjęcie. Można też wejść do Domu „Gazety Olsztyńskiej” — dawnego budynku redakcji i drukarni gazety. Stamtąd tylko krok do kościoła ewangelickiego. Tuż obok siedzi Kopernik. Można usiąść mu na kolanach. Potem trzeba zajrzeć na zamek i muzeum. Dalej radzę iść do Casablanki, zwiedzić park, kościół garnizonowy i kierować się w stronę mostu Jana. Tam stoi Jan Nepomucen, z nim też można sobie zrobić zdjęcie. Stamtąd rzut beretem do katedry.
— Jesteś lepszy niż informacja turystyczna!

Niedosyt zabytków
Trafiam na zamek, korci mnie muzeum. Niestety, wyprzedza mnie zgraja przedszkolaków. Jak tu zwiedzać w towarzystwie hałasujących dzieciaków? Podchodzę do kasy i pytam o muzealne atrakcje.
— Mamy zbroje i malarstwo — zachęca mnie pani z okienka.
— Tylko? A na wieżę mogę wejść?
— Za 3 zł może pani zwiedzić tylko samą wieżę. Bilet normalny do muzeum i na wieżę kosztuje 9 zł.
— A ulotkę dostanę? Wrócę tu, jak dzieciaki sobie pójdą.
Dostaję karteczkę: "Muzeum Warmii i Mazur posiada osiem oddziałów. Siedziba w Olsztynie powstała w 1945 roku. Muzeum gromadzi pamiątki przeszłości regionu z zakresu"... bla bla bla. Nic ciekawego. Szkoda papieru. Ulotka mnie nie zachęca. Wrócić tu, czy nie wrócić? Muzeum jest czynne tylko do godz. 17. Tak wcześnie zamykają?
— Co ciekawego mogę zobaczyć w Olsztynie? — zaczepiam starszego pana maszerującego z wnuczką.
— A zamek się pani nie podoba?
— Zamek już zwiedziłam, ale mam niedosyt.
— Przecież w Olsztynie jest jedenaście jezior! Żadne miasto tylu nie ma, więc trzeba sobie popływać. Łódką, rowerem wodnym, kajakiem... Olsztyn to miasto wody!
Wody? To może zjem rybkę?

Olsztyn bez ryby
Krążę po centrum, a smażalni ryb ani widu, ani słuchu. O pomoc proszę kwiaciarkę ze starówki.
— Nie pani jedyna pyta o rybkę! W pobliżu pani nie znajdzie. W Olsztynie ryby smażą tylko w jednym miejscu, na Kołobrzeskiej.
— Sądząc po nazwie to pewnie gdzieś nad brzegiem jeziora.
— A skąd! — wtrąca się jakiś facet. — To nawet nie jest centrum miasta. A nie lepiej zjeść sushi? Jest na starówce.
— Wolę polską rybę.
— Ludzie pytają też o bar mleczny, bo wszystkie miasta mają, a Olsztyn w centrum karmi nas tylko bankami — dodaje kwiaciarka. — Turystom brakuje taniego jedzenia. I ryby brakuje, to przede wszystkim!
— To nic taniego nie zjem w centrum?
— Zupę pani pochlipie albo zje naleśnika — tłumaczy facet. — Ale naleśniki o niebo lepsze są w Toruniu. A tej smażalni niech pani nawet nie szuka, bo to mała buda z plastikowymi widelcami. Weźmie pani wędkę i sama sobie złowi.

Kufle z napisami
Z obiadu nici. Ale w zamian schrupię rzodkiewieczkę. Pod filarami jakaś babcia sprzedaje skarby ze swojego ogródka i zachęca mnie do kupna. Nabieram apetytu i biorę bukiet czerwonych kul. Za dwa złote.
— Ale nie mam wydać! — martwi się babinka, gdy daję jej piątaka. Muszę więc rozmienić, nie ma zmiłuj! Zachodzę do jednego sklepu, drugiego — nikt nie ma drobnych. Kasy puste? Portfele też? Kryzys, czy lenistwo? Wpadam do Cepelii (reklamowanej w informacji turystycznej) — też nie mają. Ale za to tłumy tandetnych pamiątek stoją na półkach.
— Kupię u pań typowo olsztyńską pamiątkę?
— Jaką?
— Paryż ma miniaturki wieży Eiffla. A Olsztyn ma coś, co wyróżnia miasto?
— Nie ma nic. Tylko kufle z napisami, magnesy i talerze.
— A ludzie pytają o coś charakterystycznego?
— I to jak pytają! Potrzeba jest, ale nie ma nam kto zrobić takiej pamiątki.
— Szkoda. Kufla nie kupię, bo pić z niego nie będą. Nie zachęcają zresztą...
— Ludzie wszystko biorą, rzecz gustu.
Wychodzę i słyszę jak uliczny grajek rzępoli na gitarze. Każdego, kto obok niego przechodzi, prosi o grosika. Rozmieniam w końcu piątaka i zagryzam rzodkiewki. I pytam w duchu: czy rozgryzłam też Olsztyn? Ciężki turysta ma żywot, gdy tu przyjedzie. Potwierdza to straganowa sprzedawczyni bursztynów, która siedzi przed kartonikiem „Ich spreche deutsch”.
— O, mówi pani po niemiecku!
— Po polsku też mówię. Co pani podać?
— Nic, ciekawa jestem, czy dużo zagląda do pani turystów.
— Jest ich coraz mniej. Miasto się nie promuje, więc wybierają inne regiony. A wie pani, po bursztyn to można i jechać nad morze...

5 komentarzy:

  1. w 2010 w Olsztynie będzie promowany wizerunek Kopernika z wąsikiem a'la Hitler.

    OdpowiedzUsuń
  2. co za basztyl, weź idź do lasu mieszkać, a gdzie optymizm? wstrętne komentarze. Ja osobiście uwielbiam Olsztyn i co z tego że nie ma smażalni ryb...ale klimat, ludzie, historia a nie jakaś tam RYBA się liczy. Jedź kretynko nad morze a tam zjesz odmrożonego dorsza. Informacja Turystyczna w Olsztynie...genialna!!! Bardzo mili ludzie udzielili mi mnóstwo trafnych i przydatnych informacji.
    Kopnij się w głowę szmaciaro!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sam jesteś kretyn , gdybym mieszkał na Śląsku pewnie bym pojechał nad morze na rybkę ale gdy mieszkam w krainie tysiąca jezior to chyba logiczne że powinny być rybki a może myślisz imbecylu że rybki pływają tylko w morzu

      Usuń
  3. Pani Ada jest z Olsztyna...wstyd tak o swoim mieście pisać...wstyd i hańba

    OdpowiedzUsuń
  4. Nawiązując do artykułu jest zapowiedź baru rybnego właśnie na starówce po winiarni. Z tego co słyszałam ma być tanio i smacznie- zobaczymy!

    OdpowiedzUsuń