czwartek, 25 lutego 2010

Krosny: Nie pajacuję, pracuję

— Gdy szukam swojego trykotu w domu, mówię: gdzie jest mój strój roboczy? — zdradza Ireneusz Krosny, mim.


Ten to ma ciało, prawda? Ireneusz Krosny to mistrz gestu. Kto się nie zgadza, niech pierwszy rzuci kamieniem.

Dzisiaj obchodzimy Światowy Dzień Powolności...
— I pani myśli, że ja jestem powolny? Gdyby spektakl mima oparty był na powolności, wszystkich bym zanudził. Po przedstawieniu czuję się jak po solidnym treningu. I to wcale nie jest ani lenistwo, ani powolność. Uprawiam ciężki sport!

Pan tyra, a widownia się uśmiecha.
— I tak powinno być. Żeby wywołać złudzenia — na przykład istnienie przedmiotów — trzeba ciągle napinać mięśnie. Mim obracając się w nieistniejącym świecie, ciągle go pokazuje poprzez spinanie różnych części ciała. Efekt jest taki, że po półtoragodzinnym spektaklu koszulka jest całkowicie do wykręcania, bo tak się z niej leje.

Ale w tym szaleństwie jest metoda.

— Spektakl mima jest dla mnie samego wielką zagadką. Niejednokrotnie wychodziłem na scenę z bólem głowy, katarem czy kaszlem. Tak śmiesznie się dzieje, że w trakcie grania, wszystkie objawy ustają. Bywa, że przygotowuję sobie chusteczkę za kulisami, bo z nosa mi się leje. Nigdy jej jednak nie używa, bo katar ustaje. Jak 18 lat jestem na scenie, tak nigdy też nie zakaszlałem w czasie grania.

Czyli jest pan pełnoletnim mimem.
— Ale nie świętowałem osiemnastki! Znajomi jednak żartują, że skoro już jestem dorosły, czas mi więcej pracować i częściej wyjeżdżać za granicę. Ale i tak jestem częstym gościem innych krajów.

A propos zagranicznych występów. Nie musi pan znać obcych języków, bo porozumiewa się pan bez słów.
— Zgadza się, uprawiam całkowicie międzynarodową formę. Byłem w Chinach, Ameryce, ostatnio w Hiszpanii... Jedyne, co muszę zrobić, to przygotować tablice tytułowe w danym języku. Potem wystarcza tylko gest.

I Olsztyn miał swój gest...
— Tak, znam Pantomimę Olsztyńską. Z teatrem tym spotkałem się dawno temu — kiedy byłem jeszcze młody i zaczynałem przygodę z pantomimą. Spotkaliśmy się kiedyś na festiwalu w Dąbrowie Górniczej. Podziwiałem, patrzyłem... Pamiętam, że i oni mnie wtedy dostrzegli. Zaproponowali mi nawet współpracę, ale ja im pozwiedzałem, że jestem przed maturą i muszę się uczyć. Zdziwili się: taki młody i taki niezły? To był pierwszy i ostatni nasz kontakt. Potem wymyśliłem sobie formę solową i komediową. Czułem, że ludzie chcą się bawić. Też kiedyś zaczynałem od pantomimy dramatycznej, ale zrozumiałem, że na dramat nie ma popytu. Ludzie dramatów mają po dziurki w nosie, bo mają własne. Komedia jest za to bardzo komunikatywna. Jak publiczność zaczyna się śmiać, czuję, w którą stronę iść i jak ją bawić. Staram się poczuć ludzi — ich nastroje. Wiadomo, widownia zasiada różna. Ja muszę się do niej dostosować.

Czyli pomimo milczenia, rozmawia pan z ludźmi.
— Cały czas! Niby wychodzę na scenę z jakimś programem, ale on nie jest stały. Przygotowuję zawsze więcej skeczy niż zamierzam zagrać. Z nich potem wybieram — co pokazuję, a co omijam. Ale taka jest moja praca — i właśnie tak swoje sceniczne wcielenie nazywam. Ja pracuję na scenie! Nie żartuję, nie pajacuję, bo pracuję. Nawet moje dzieci to wiedzą. Zawsze, gdy wychodzę, mówię im: tatuś idzie do pracy. Chcę, żeby miały pełną świadomość, że trzeba pracować. Pantomima to nie jest rozrywka, ale zarabianie na życie. Dlatego staram się odcinać życie prywatne od zawodu. Nawet gdy szukam swojego trykotu w domu, mówię: gdzie jest mój strój roboczy?

Ale pewnie bawi pan dzieci w domu miną i gestem?
— Nie pcham ich w stronę sceny, bo to nie jest łatwy zawód. Ale czasem coś im pokażę, bo są ciekawi, jak działają pewne iluzje. I jak to się dzieje, że coś widać, a tego w rzeczywistości nie ma.

Ale w kalambury jest pan pewnie świetny.
— Dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych. Wszystko pokażę, więc kalambury bawią mnie mniej niż innych. Zawsze znajomi zgadują błyskawicznie, nie ma burzy mózgu. Zdecydowanie w kalambury nie mógłbym się bawić w Dzień Powolności. Za szybko mi wszystko wychodzi. 



1 komentarz:

  1. hello... hapi blogging... have a nice day! just visiting here....

    OdpowiedzUsuń