poniedziałek, 22 lutego 2010

Jak zostałam panem Hilarym

Zaginęła mi przesyłka. Zniknęła z planety Ziemia, rozprysła się na płatki śniegu, które już się topią. Po prostu zdematerializowała się. Z jakiego powodu?


Czekam, wypatruję, odliczam... Zaczynam szukać. Nadawca z miejscowości Kielce podaje mi namiary feralnej przesyłki. Dzwonię na pocztę — bo to właśnie Poczta Polska za opłatą podjęła się dostarczenia paczki. Telefon odbiera miła pani, która prosi mnie o dane i obiecuje, że za pół godziny sprawę wyjaśni. Oczy w słup, bo miłe panie w takich instytucjach to gatunek wymarły! Ale widać, że nie wszystkie egzemplarze przeszły do przeszłości.

Mija pół godziny, dzwonię i znów natrafiam na miłą panią. Tę samą. Aparycja nie ulega zmianie, ale kobieta ręce rozkłada — mówi, że trzeba dalej dzwonić, bo ona nie pomoże. Podaje mi numer, pod który mam zadzwonić. Od Annasza do Kajfasza?

Wybijam podane cyfry na telefonie, znowu miła pani. Nie pomaga, też podaje kolejny numer. Pocztowy ping pong?

Dzwonię i słyszę znów miłą panią. Ale ta też nie jest w stanie mi pomóc. I też chce podać kolejny namiar. Pyta koleżanki (słyszę): Jaka jest do was końcówka?

— To ja mam zadzwonić do koleżanki obok? — dziwię się.

Wybijam numer — znów miła pani. Ręce mi opadają, ale ta pani jest aktywna i zaczyna działać. Ale nie sama — razem z koleżanką, której głos słyszę wyraźnie w słuchawce. Tłumaczę, że 2 lutego została wysłana do mnie przesyłka, ale ani widu ani słychu doręczenia.

Słyszę stłumione głosy: pamiętam, że 11 lutego trafiła do nas jakaś przesyłka i nazwisko Ada Romanowska zostało skreślone z koperty. Został tylko adres przesyłki — mówi koleżanka tej, co trzyma słuchawkę. Ja oczy w słup. Moje nazwisko skreślone?

— Halo, halo! — chcę się wtrącić, ale nikt nie odpowiada na moje wołanie. Myślę: ktoś zamazał moje nazwisko flamastrem? A może wykreślił długopisem? Nie ważne jak i czym — ważne dlaczego. No właśnie, dlaczego?

— Przesyłka została odebrana pod adresem, na który została wysłana — słyszę. Poczta doręczyła.
— A dlaczego moje nazwisko zostało wykreślone?
— A to już inna sprawa...

Inna? 11 lutego byłam na urlopie. Pech, bo po powrocie na biurku nic nie leżało. Przyszło, nie przyszło? Pytam współpracowników, ci drapią się w głowę...

Coś przyszło! Zostało wsadzone do szuflady, żeby nie zginęło. Do szuflady, do której często nie zaglądam. A ja na pocztę już klęłam... I na nogi cały oddział postawiłam. Jestem lepsza niż kawa!

Ale co tam kawa... Współpracownicy zapomnieli na śmierć, że był listonosz. Martwili się nawet moimi poszukiwaniami. I tylko się uśmiechnęli, gdy stwierdziłam, że dzięki nim zostałam panem Hilarym. Przesyłka jest, a poczcie zwracam honor. Nazwiska mi nie skreśliła — jedynie podkreśliła długopisem. Ale że jedna z tabunu miłych pań zapamiętała przesyłkę do Ady Romanowskiej? I już tworzyła historię? Wyobraźnia nie zna granic.

Przeczytaj też:
Na noże z DHL

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz