czwartek, 23 lipca 2009

MPK ostrzega: Palisz? Nie jedziesz!

Nasz kierowca, nasz pan! Olsztyn bije wszelakie rekordy — panowie kierujący autobusami miejskimi dyktują warunki, a nawet segregują pasażerów. Dziś palacze nie mogą jechać. A co jutro? Rudym albo łysym wstęp wzbroniony?


Kierowca raz na jakiś czas ma prawo się przyczepić:

W pojazdach nie wolno przewozić: przedmiotów cuchnących, łatwopalnych, wybuchowych, żrących, radioaktywnych, trujących oraz innych materiałów niebezpiecznych. W przypadku nie stosowania się do ustaleń, kierujący pojazdem ma prawo odmówić przewozu pasażera.
(Regulamin MPK — § 7)

Regulamin wziął sobie do serca pewien kierowca, który wygonił z autobusu palacza. Znaczy, że ten przewoził cuchnący albo łatwopalny przedmiot? Opis idealnie pasuje do papierosa, ale szlug schowany był głęboko w kieszeni. Nie ulatniał się z niego nieprzyjemny zapach. Więc może problemem stało się przesiąknięte dymem ubranie? Historię dyskryminowanego palacza opisuje „Gazeta Olsztyńska”:

Marek Roman lubi sobie zapalić papierosa. Na paczkach znajduje ostrzeżenia o tym, że palenie zabija i wywołuje choroby. Ale nikt nie ostrzegał go przed złymi skutkami nałogu, jakie go mogą spotkać w autobusie. Gdy wracał do domu, usłyszał od kierowcy MPK, że śmierdzi papierosami i jeśli się nie przesiądzie, to dalej nie pojadą.

— Wszedłem do autobusu i zająłem miejsce niedaleko kierowcy. Na następnym przystanku kierowca otworzył przednie drzwi i powiedział: „Opalił się taki koziołków i potem śmierdzi” — relacjonuje Marek Roman. — Później wysiadł z autobusu, zaczął demonstracyjnie nabierać powietrze i rzucił w moją stronę: „Albo pan się przesiądzie, albo nie będę jechał dalej, dopóki panu gęba nie wywietrzeje” — dodaje urażony pasażer. — Strasznie głupio się poczułem. Autobus nie był zatłoczony, ale kilkanaście osób widziało tę scenę. Rozumiem osoby, które nie palą i na pewno przesiadłbym się bez problemu, gdyby ta prośba była wyrażona kulturalnie.
(Śmierdzisz papierosem? Autobus MPK przez ciebie nie ruszy)

Kamery umieszczone w autobusie zarejestrowały całe wydarzenie. Dlatego MPK przeprosi Marka Romana. A kierowca zostanie pouczony, że nie „nasz kierowca, nasz pan”, ale „nasz klient, nasz pan”!

Cała historia brzmi jak z filmu Barei. Ale za dowód w sprawie posłużył monitoring — kamery zarejestrowały całe zdarzenie. Gdyby nie to, złapałabym się za głowę. Marek Roman to przecież warszawski pieśniarz o lumpiarskim rodowodzie. Furorę zrobiła jego „Piosenka o kwiatach” rozsławiona w filmie „Rezerwat”. Pamiętacie?



Przeczytaj:
Jak prowadzą się kierowcy MPK
Chamstwo płynie z ust kierowców MPK wartkim strumieniem

1 komentarz:

  1. Nareszcie! Won palaczom z autobusów,metra, tramwajów, wind i restauracji. Jak zostali narkomanami to ich problem. Wiedzieli, co robili zazwyczaj.

    OdpowiedzUsuń