piątek, 24 lipca 2009

Rząd: Nie śpij z hipopotamem w jednym łóżku

Zagranicą o zwierzęta się dba. A w Polsce rząd zamierza odłączyć zwierzaki od swoich właścicieli. Nie wolno już mieszkać pod jednym dachem z hipopotamami i nosorożcami. Zielone światło dostają żyrafy. Muszą mieć jednak specjalne papiery. Absurd?

Szalenie podoba mi się informacja, że niemiecka firma produkuje soczewki kontaktowe dla zwierząt — żyraf, lwów, tygrysów i niedźwiedzi. Bomba! Wiadomo już, że soczewki otrzyma niewidomy kangur z rezerwatu w Australii oraz lwica z rumuńskiego ZOO.

W Polsce do zwierząt podchodzi się inaczej. Wszystkie zwierzęta, które nie mieszkają, a powinny mieszkać w zoo — widzące czy niewidzące — muszą do zoo trafić. Każda osoba hodująca w domu nosorożce, krokodyle, gepardy, lwy, foki i hipopotamy musi w ciągu sześciu miesięcy oddać je do ogrodu zoologicznego. Jednak nie taki diabeł straszny. Łaskawiej polski rząd podchodzi do mrówkojadów, żyraf i rysiów — zwierzęta te będzie można hodować po uzyskaniu specjalnego zezwolenia od regionalnego dyrektora ochrony środowiska.

Wielbiciele śmiertelnie jadowitych pajęczaków też muszą pozbyć się swoich pupili. Pająk-morderca nie powinien mieszkać z człowiekiem — wynika z ustaleń resortu środowiska. Podobnie jest z rosomakami i pytonami.

Absurd? Za głowę się łapię, bo jaki Polak hoduje hipopotamy albo przynajmniej rosomaki?

— Doskonale rozumiemy, że osób hodujących przykładowo hipopotamy jest niewiele, o ile w ogóle takie są — mówi Magda Sikorska, rzeczniczka resortu środowiska. — Trzeba jednak uregulować takie przypadki.

— Równie dobrze można by zapisać, że nie można trzymać w domu dinozaura — komentuje pomysł rządu Marian Filar, profesor prawa i poseł z koła Stronnictwa Demokratycznego. — To klasyczny przykład nadprodukcji prawnej. Na pierwszym miejscu powinno być życie, a na drugim prawo. Tutaj jest na odwrót.
(Hipopotamy znikną z polskich domów)

Oj, Polak potrafi znaleźć igłę w stogu siana. Nie ma ważniejszych spraw — tylko polscy hodowcy hipopotamów, których zapewne brak?

Całe szczęście, że nie trzeba oddawać pum i pingwinów. Zapłakałabym się na śmierć, gdybym musiała rozstać się ze swoimi dzieciakami. Przyzwyczaiłam się do nich — dzielimy kuchnię, WC, a nawet łoże. Zaprawdę powiadam wam — człowiek to stworzenie stadne i w samotności żyć nie potrafi. Z pumą gram w karty, a pingwin tańczy mi pogo. Wieczorami czytamy blogi „Gazety Olsztyńskiej”, a rankiem parzymy kawę. Puma pija tylko zbożówkę.

Pingwin interesuje się polityką i zawsze komentuje bieżące sprawy. Nadziwić się nie może. Mówi: politycy nie mają lekkiego życia — jest tyle spraw wagi państwowej. Debatują, kłócą się, nanoszą poprawki. Jedno tylko pingwina wkurza — brak tolerancji. Kiedyś gryzła wszystkich orientacja partyjna, potem geje, a teraz zwierzęta…

I jak mam to pingwinowi wytłumaczyć?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz