Tego, co znajduje się poniżej, nie napisałam ja. To napisał Jan Strękowski. Ja jestem głupsza od niego, on ode mnie mądrzejszy, więc cytuję. Pan Jan zna się na Antoniszu. Pana Jana z tej okazji pozdrawiam.
Jego filmów nie można nie rozpoznać. A ich twórca należy do tych autorów animacji filmowych, którego trudno pomylić z jakimkolwiek innym autorem filmów tego gatunku. Rozedrgane, pulsujące, pełne ruchu i jakiejś nieporadności plastycznej, która ukrywa to, że jest zamierzona, z pomysłowym, zaskakującym, absurdalnym, nonsensownym, groteskowym czy satyrycznym komentarzem, pełne chropawych dźwięków, tak samo chropawych jak czytany najczęściej przez amatorów, pełen pomyłek i kiksów językowych komentarz, filmy Juliana Józefa Antonisza po ponad 20 latach od śmierci reżysera i prawie tyle samo od upadku PRL, wzbudzają wciąż równie wielki co niegdyś aplauz widowni, także tej młodej, która o tym twórcy nigdy wcześniej nie słyszała, a realia PRL odbiera jak pochodzące z baśni.
Sam Antonisz zdawał sobie dobrze sprawę z tego, czym są jego noncamerowe, wydawałoby się niechlujne, nieforemne, koślawe i często wręcz nieestetyczne filmy. Po to, aby lepiej oddać chropawą rzeczywistość PRL komentarze w jego filmach czytane były przez babcię Jaskólską, sprzątaczkę ze Studia Filmów Animowanych, jej dyrektora Andrzeja Olszańskiego, czy jak w filmie „Jak działa jamniczek” przez 90-letnią pensjonariuszkę domu starców. Podobną rolę pełnił w jego filmach obraz. Jak napisał Jerzy Armata („Film” 25/1988) Antonisz mawiał: Pulsująca kraina non camery to jedyne antidotum na istniejącą obok paranoiczną rzeczywistość.
(Julian Józef Antonisz)
Żeby nie zanudzać nikogo samym tekstem, zapodaję obrazki Antonisza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz