sobota, 11 grudnia 2010

Niesmak po grze wstępnej… w McDonald’s

McDonald’s zaprasza na gorące francuskie croissanty! Do kawy jak znalazł, czyli amerykańska sieciówka trafiła z pomysłem w dziesiątkę. Ale strzeliła też sobie w kolano...


Wpadłam do McDonalda na croissanta, bo uwielbiam kruche i puszyste rogaliki. Już jestem w ogrodzie, już witam się z gąską — bonjour! — a tu zonk. Francuski rogalik okazuje się atrapą.

Croissanty weszły do menu McDonalda w kwietniu. Fakt, w wakacje kilka razy schrupałam to ciepłe pieczywko i chwaliłam, oj chwaliłam — a ja przecież fast foodów nie chwalę. Ale tu zrobiłam wyjątek i zrobiłam błąd. Dziś mamy grudzień, a kruche francuskie rogaliki zamieniły się w zwykłe drożdżowe rogaliki. Do croissantów im daleko – miliony kilometrów! Ale nazwa została, żeby nie było.

Jakie wnioski? Nic nie jest wieczne, nawet rogaliki. I niczemu nie można ufać — przede wszystkim amerykańskim sieciówkom. Francuską tradycję zastąpiły tanim pieczywem, ale za tę samą fast foodową cenę.

Pytam pracownicy McDonalda, co stało się z rogalikami, jakimi „restauracja” nęci w reklamach. Wzruszyła ramionami i stwierdziła w iście polskim stylu: ja tu tylko pracuję.

Jasne, ryba psuje się od głowy i to mnie smuci, bo przez takie podejście oszukuje się klientów. Zaczyna się z grubej rury, rozkochuje na zasadzie „przez żołądek do serca”, a potem? Masz, babo, placek.

Ale co ja się będę wywodziła-rozwodziła… Przecież z igły nie wyjdą igły! Amerykańska papka też nigdy nie przypomni francuskiej rozkoszy. Bo najważniejsza jest gra wstępna… A prawdziwego McDonalda ocenisz nie po tym, jak zaczyna, ale po tym, jak kończy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz