poniedziałek, 31 stycznia 2011

Proletaryat: Desant z kosmosu

— Byłem ostrożny, ale wyszło jak wyszło. Jak się kocha bez pamięci, to i nie pamięta się o zabezpieczeniu — przyznaje Tomasz „Oley” Olejnik, wokalista Proletaryatu.


Ostro, zdrowo, rockowo. Nic więcej nie dodam, bo Proletaryat to klasyka. A nowa płyta?

Wróciliście do świata żywych!
— Nigdy z tego świata nie uciekliśmy, ale fakt — była cisza w sferze albumowej. Teraz pojawił się nowy krążek, więc żyjemy! (śmiech)

Nudziło wam się, że weszliście do studia?
— Mieliśmy różne personalne perturbacje, które nas dotknęły. Tak jak to bywa w małżeństwie... Zostaliśmy bez gitarzysty, a w naszym fachu to kiepska sprawa.

Jak bez ręki, jak bez nogi...
— Tak się czuliśmy, więc szukaliśmy odpowiedniego człowieka. Długo nam zeszło, bo Wołowina nie do końca pasował do naszego związku. Niby wszystko było w porządku, aż w końcu doszliśmy do wniosku, że to był mezalians. Trzeba było znów się rozstać i znów szukać. A potem mieliśmy desant z kosmosu i trafił do nas Wiktor Daraszkiewicz. Facet okazał się strzałem w dziesiątkę. Mamy taką samą mentalność i wrażliwość muzyczną, więc nie było innego wyjścia — tę miłość trzeba było czymś przypieczętować.

I zrobiliście sobie dziecko.
— Mocne związki przeważnie tym się kończą. Byłem ostrożny, ale wyszło jak wyszło. Jak się kocha bez pamięci to i nie pamięta się o zabezpieczeniu.

Ale dziecko wam się udało.
— Też tak myślę! To wyjątkowo udany egzemplarz. Jacy rodzice, takie potomstwo. Ale pomyśleliśmy sobie tak — jak się nie zrobi przez jakiś czas czegoś nowego, trzeba dać sobie spokój. Opcje były dwie — albo się rozejść, albo sobie to dziecko zrobić.

No tak, nieużywany organ zamiera...
— I to święta prawda. A nawet „Prawda” — jak głosi tytuł naszej płyty. I cały czas jesteśmy w formie.

Aż się boję, co się dzieje na koncertach!
— Zawsze jest gorąco! A czego się po nas spodziewasz?

Ale teraz masz chrypkę.
— Mam problem z gardłem, bo przestałem palić. Rzuciłem fajki, więc jestem bardziej wrażliwy na aurę i na zimne napoje.

Na zimne piwko?
— Też.

Ale przynajmniej wyczuwasz teraz smak tego piwa...
— Oj, tak! Percepcja kubków smakowych jest nieporównywalnie silniejsza niż kiedyś. Palenie ma zły wpływ na kubki — przyznaję. Teraz sprawują się, że aż miło. Chociaż z tą radością nie jest tak do końca, bo smakowanie wszystkiego może się negatywnie odbić na mojej wadze. Na szczęście jestem świadomy i próbuję to kontrolować. Ale czy się uda? Apetyt rośnie w miarę jedzenia.

A nie lepiej myśleć, że masz apetyt na życie?
— A wiesz, że o tym nie pomyślałem? To mi się podoba! To jest świetna puenta, bo ja przecież mam apetyt na życie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz