poniedziałek, 9 sierpnia 2010

Motolotnia doda ci skrzydeł!

Ikar chciał latać... I od starożytności nic się nie zmieniło. Dziś — z pomocą inżynierów — łatwiej jest wzbić się w powietrze. A jak Olsztyn wygląda z lotu ptaka? Leciałam na motolotni, widziałam, więc uprzejmie donoszę: zaskakująco.


Latam... bo jest niebo. To najprostsze wyjaśnienie na odwieczną chęć latania. I prawdziwe. Z nieba świat wygląda inaczej — znikają problemy, gonitwa i korki.
— W lataniu fajne jest to, że nie mamy ograniczenia w przestrzeni — przyznaje Jarek Ruszczyk, motolotniarz. — Możemy wznosić się, opadać, skręcać. Jest inaczej niż na ziemi, bo nic nas nie ogranicza. Wzbić się w powietrze możemy szybko, bo motolotnia na wysokość tysiąca metrów wznosi się około 2-3 m/s.
I rzeczywiście — start motolotni to błyskawiczne poderwanie się w górę. Nawet nie czuję momentu wbicia się w powietrze. Ale potem emocji jest znacznie więcej — Olsztyn i okolice z lotu ptaka wyglądają niesamowicie. Nawet trochę za duży kask na głowie nie przeszkadza, żeby obserwować uroki ziemi. Mają rację ci, którzy ściągają na Warmię tylko po to, aby nad nią polatać.


Przed lotem rozmawiam ze spadochroniarzem. Przyjechał specjalnie z Opola, żeby „pofruwać” w Olsztynie.
— Uwielbiam spadać z ogromną prędkością, bo ponad 200 km/h — twierdzi Tomasz Olszewski, skoczek z dwudziestoletnim stażem. — A potem fascynuje mnie otwarcie czaszy spadochronu i powolne opadanie na ziemię. Człowiek w powietrzu czuje, że żyje — ogląda świat bez całego bagażu inżynierskich pomysłów. Jest sam w przestrzeni. A samotność nad Olsztynem jest na tyle piękna, że żadne inne miasto nie ma tylu jezior i zieleni. Kto może to zobaczyć, jest szczęśliwcem.


Szczęśliwcem można być nie tylko ze spadochronem. Można nim być nim również na motolotni, czyli na trójkołowym wózku z miejscami ustawionymi jedno za drugim. To cudo z jednym skrzydłem naprawdę może przenieść człowieka w zupełnie inny wymiar. Z tyłu znajduje się silnik i pchające śmigło, które rozpędza motolotnię do ok. 100 km/h. Steruje się za pomocą „sterownicy”, przemieszczając masę wózka wraz załogą w lewo, w prawo, do przodu lub do tyłu, co powoduje, że motolotnia skręca, zwalnia lub przyspiesza.
— Każdy w powietrzu widzi co innego — opowiada Jarek Ruszczyk. — Jeden widzi przestrzeń, inny widzi jeziora i lasy, a jeszcze inny układ ulic w mieście i zachody, wschody słońca. Każda pora dnia i roku jest inna i dobra do latania.


Ile razy słyszę pytanie: nie bałaś się lecieć? A czego tu się bać? Motolotnia nie gryzie, nie bije, nie zrzuca. No, czasem może nią rzucić, ale w powietrzu przecież rządzi wiatr, a nie człowiek. Raz co raz buja — zwłaszcza przy manewrach. Ale to też ma swój urok. Mówi się, że kąt widzenia zależy od punktu siedzenia. Zależy też od punktu położenia. Nie często patrzy się na Olsztyn albo z góry, albo z ukosa. Nie podejrzewałam też, że miasto ma miejsca, których — tak mi się wydaje — nigdy nie widziałam. A przecież jestem olsztynianką od urodzenia. Ale z nieba wszystko wygląda inaczej...

Foto: Paweł Berkolec



Zobacz też:
Mój poprzedni lot motolotnią

3 komentarze: