Co Niedźwiedź robi w Australii? Co to jest wheelsurf? Szukajcie odpowiedzi, a znajdziecie — na starówce w Olsztynie. Naprawdę.
Jest niedziela, słońce w zenicie, wędruję na starówkę, bo trwa Festiwal "Strefa Przygody". Póki jest lato, miasto stara się, aby powyciągać ludzi z domu. Ale inaczej nie może być — impreza stawia na podróżowanie i wszystko, co z wędrówkami się kojarzy. Nawet tymi w czasie i w przestrzeni.
Pech, bo dinozaur nie chce opowiadać o swoich upodobaniach. Stoi, ma otwarte oko, paszczę i strzeże porządku. Ma szansę na etat w straży miejskiej? Chyba nie, tam stawiają na młodych i prężnych.
Wędrować można w różny sposób: wyobraźnią, rowerem, pociągiem, a nawet wheelsulfem — jednym z najciekawszych gadżetów, jakim można przewieść cztery litery. Ten brazylijski jednokołowiec należy do najbardziej osobliwych pojazdów na świecie. Kosztujący 2500 dolarów pojazd może zrewolucjonizować rynek pojazdów jednośladowych. Może straż miejska kupi? A może nawet policja? Nie radzę, monocykl rozpędza go do prędkości 35km/h...
Wolę jednak stare wozy. Wiem, że nie mają klimatyzacji, ale jazda takim wozem podwozi temperaturę w innym stopniu. Chętnie bym się przejechała takim cackiem — nie mam jednak kluczyków do tego rolls royc'a.
W Olsztynie na imprezie zjawia się też radiowy klasyk (żeby nie powiedzieć dinozaur) — Marek Niedźwiecki, wielbiciel podróży do Australii.
Rozmawiałam z nim przed imprezą, wiec uprzejmie donoszę, co ma do powiedzenia. Na zdjęciu widać, jak Marek zerka na ten wywiad... Znaczy, że prawdę mówię!
Rwie pana do świata...
— Moje podróże wzięły się z radia. Pierwszy wyjazd do Australii był w 1995 roku na zaproszenie tamtejszych czterech stacji radiowych. Od tamtej pory byłem już jedenaście razy.
Ale na pana mapie leży nie tylko Australia.
— No tak, trochę zwiedziłem! Dziś jednak już coraz mniej lubię latać. Chętnie podróżuję do Ameryki, bo tam zawsze kupuję płyty. Lubię też latać po Europie, aby odwiedzić moje ulubione miejsca. Byłem raz w Afryce i nie wiem, czy raz jeszcze polecę.
Za ciepło?
— Chyba lubię wracać w miejsca, które lubię. W tej kwestii jestem sentymentalny. Jak coś mnie nie zachwyci, nie wracam tam. Na Korsyce byłem ponad dziesięć razy, a nigdy nie byłem w Hiszpanii, bo mnie nie ciągnie. Nie byłem też nigdy w Ameryce Południowej, bo nic mnie tam nie interesuje. Raz byłem w Meksyku i nie wiem, czy tam wrócę... Nie mam potrzeby zaliczania. Nie chcę się chwalić: tu byłem, tu byłem i tu byłem. Wracam tam, gdzie jest mi dobrze.
Wrócił pan też do Trójki.
— Tak wyszło. Musiałem odejść na chwilę. Odczekałem trochę i jestem znowu.
A gdzie teraz pan wyrusza?
— Niewykluczone, że pod koniec sierpnia będę w Amsterdamie, a we wrześniu w Chicago. 11 września jest tam koncert trzech wielkich piosenkarzy — Michaela McDonalda, Donalda Fagena i Boza Scaggsa. Oni pewnie nigdy już w tym składzie nie pojawią się w Europie, więc warto tam polecieć.
Mówi pan o świecie... Cudze chwalicie, a swego nie znacie?
— Nie o to mi chodzi, że ciągle latam do Australii... Jednym z moich ulubionych miejsc są Góry Izerskie, gdzie kupiłem sobie nawet kawałek ziemi z myślą, że może kiedyś tam osiądę. A Polska? Mam taki cykl na swoim blogu, gdzie opisuję miasta na daną literę. Po wizycie w Olsztynie znajdzie się też wpis na „O”. Przyznam, że lubię łazić po nieznanych mi miejscach. W Olsztynie byłem w latach osiemdziesiątych.
Warmię i Mazury też omija pan szerokim łukiem?
— Augustowa nie omijam, bo tam Trójka ma swoją letnią stolicę. Tych rejonów jednak nie znam za dobrze, bo boję się komarów. Ale mam nadzieję, że w Olsztynie mnie nie pokąsają, bo nawet mucha Trójki słucha! Chociaż... muchy ostatnio w Augustowie do mnie ciągnęły. Ale to pewnie dlatego, że mam srebrne włosy, więc wyglądałem jak lampa.
PS. Szukacie odpowiedzi na pytania zawarte w lidzie i nie znajdujecie? Za późno, następny festiwal już za rok. Oczywiście w Olsztynie.
Przeczytaj też:
Festiwal Strefa Przygody 2009
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz