piątek, 16 lipca 2010

L.U.C.: Przyspawane kombinatortswo

— Wiem, jakie życie prowadzi ponad połowa Polaków i rzeczywiście ciężko jest być optymistą z 1300 zł na rękę — przyznaje Łukasz L.U.C. Rostkowski. — Ale niesiemy pewien znicz, za który wiele osób oddało życie.


Nie lubię, gdy L.U.C. gania w czerwonym dresie. Ale lubię, gdy myśli „po polsku” — bo to raper-patriota. Ładnie brzmi, prawda?

Co robisz, gdy się obudzisz?
— Jeśli nie muszę od razu biec do kopalni, czyli do studia, staram się przypomnieć, co mi się śniło. Noc jest dla mnie teleportacją do innego wymiaru. Mam dwa życia. Zawsze muszę się chwilę zaaklimatyzować zanim rozpocznę działania w tej części kosmosu. No i przeciąganie się... Przeciągam się rano jak budowa polskich autostrad!

O czym wtedy myślisz?
— Często o tym, co wydarzyło się po tamtej stronie powiek. Nie mam w zwyczaju zbyt długo się wylegiwać. Mam to wielkie szczęście, że nie biegam do pracy na godzinę siódmą. Mimo to, zaraz po przeciągnięciu, zwykle nawet bez śniadania, wbijam się labirynty twórczości bądź w jej pochodną — maile, wywiady. Codziennie mam milion spraw.

A kiedy najczęściej myślisz o Polsce?
— Codziennie. Zarówno jak wychodzę na klatkę i oblewa mnie gęsty smród z meliny, która rządzi klatką, w której mieszkam, jak i gdy stoję w korku. Myślę też w chwilach, gdy spotykam się ze wspaniałymi ludźmi, którzy razem ze mną walczą o lepsze jutro. Myślę o kraju faktycznie bardzo dużo — zarówno w pozytywnych jak i bardzo negatywnych aspektach.

Być Polakiem... co to według ciebie znaczy?
— Być może to rozumieć muzykę Chopina, w ten specyficzny polski sposób... A może to poczucie przynależności do bardzo specyficznej grupy, która wiele przeszła? Może solidarność? Nie wiem. A może kombinatorstwo, które historia przyspawała nam do plemników. Przyjedź na wakacje do Polski. Twój samochód już tam jest.

A co to znaczy być patriotą?
— Jak dla mnie — patriotyzm to znajomość historii i szeroko rozumiana umiejętność poświęcenia czegoś dla swojej społeczności. Dziś to raczej uczciwa praca i budowanie kapitału niż nacjonalizm. Ale to na pewno także wspieranie kultury narodowej i pielęgnowanie swoich odmienności. Choć odczuwalny jest boom na historię, to z kulturą mamy ostatnio potężny problem. Czuję jak BP i McDonald wraz z kopiami teleturniejów i seriali robią nam z mózgu owsiankę. Jest o co walczyć.

Pewnie dlatego wielu młodych ludzi nie czuje się patriotami. Do tego niskie pensje, brak pracy... Za co można kochać kraj, który serwuje tak ciężkie warunki do życia?
— To trudne pytanie. Wiem, jakie życie prowadzi ponad połowa Polaków i rzeczywiście ciężko jest być optymistą z 1300 zł na rękę. Wiem, ilu ludzi uciekło z Polski w poszukiwaniu pracy za granicą. Ten temat poruszam na nowej płycie. Uważam, że Polska to bardzo ciekawe miejsce, bo dokładnie po środku świata — między trzecim, a pierwszym światem. To niezwykle usytuowane państwo, w którym jest o co walczyć. Miejsce nie skażone blazą rozpusty jak niektóre kraje zachodu. To miejsce, w którym jest wiele do zrobienia. A przede wszystkim Polska to kraj, który od lat walczy o demokratyczne, wolnościowe ideały. Kraj poszkodowany, ale jednak niezwykle silny i solidarny. Mamy też między sobą specyficzne więzy słowiańskie, które nas łączą. Warto sobie pomyśleć, że mamy pewną misję — niesiemy pewien znicz, za który wiele osób oddało życie. Mamy naprawdę dobre perspektywy. Musimy jednak nimi odpowiednio gospodarować.

Niesiemy znicz... Czego może nauczyć nas historia?
— Wszystkiego o człowieku. Historia ostatniego kryzysu gospodarczego pokazuje, że nasze zacofanie miewa pozytywne strony.

A czego nauczyła ciebie?
— Proszę wybaczyć, ale o tym moglibyśmy rozmawiać miesiącami. Ale w kilku słowach — zwykle najpierw wygrywa silniejszy, ale ostatecznie cnotliwy. Historia oprócz fascynujących anegdot i rozbudzania wyobraźni daje mi przede wszystkim dystans i wyrozumiałość do dzisiejszej rzeczywistości.

Dlaczego trzeba zrozumieć Polskę?
— Aby być tu szczęśliwym. Myślę, że bez tego czeka nas w Polsce sporo frustracji i irytacji. Szosy naszpikowane strażniczkami lasu i krzyżami w połączeniu z fotoradarami i krajobrazem blokowisk wymalowanych jak kazachstańska kopia legolandu nie poprawia samopoczucia. Wiedza o tym, co przeszli nasi przodkowie, powinna dawać nam poczucie dobrobytu, a przynajmniej więcej wyrozumiałości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz