Upierdliwość ludzka nie zna granic. Nie potrzebuję karty kredytowej ani kredytu. Ale na nic moje zdanie — bankowcy wiedzą lepiej, co jest, a właściwie co będzie mi potrzebne.
Dryń dryń. Dzwoni do mnie pewna pani z pewnego banku. Jest miła, uśmiecha się na siłę, a przede wszystkim jest wszechwiedząca. Trochę mi jej szkoda, bo praca w sprzedaży na słuchawkach w banku nie dla niej — jej talenty nie powinny się marnować. Żeby to udowodnić — przytaczam naszą rozmowę.
— Dzień dobry, dzwonię z banku takiego a takiego. Mam dla pani rewelacyjną ofertę. Chcę panią zachęcić do skorzystania z naszej karty kredytowej.
— Nie jestem zainteresowana, dziękuję.
— Na pewno nie jest pani zainteresowana?
— Nie potrzebuję karty kredytowej. Radzę sobie finansowo.
— Ale mamy niesamowitą ofertę, więc warto się zastanowić.
— Bardzo pani dziękuję.
— Ale za trzy miesiące może się okazać, że będzie pani potrzebowała pieniędzy. Wtedy nasza tak atrakcyjna oferta nie będzie już aktualna.
— To będzie już mój problem.
— To nie jest pani zainteresowana?
— Nie jestem.
— W takim razie na pewno zainteresuje panią nasza kolejna propozycja — atrakcyjny kredyt.
— Ale przecież przez sekundę nic się nie zmieniło. Nie potrzebuję pieniędzy!
— Ale kredyt jest naprawdę atrakcyjny. A co w chwili, gdy będzie pani potrzebowała pieniędzy?
— To je sobie wtedy załatwię.
— Ja mogę pani w tym pomóc.
— Dobrze, odezwę się do pani w chwili, gdy pieniądze będą mi potrzebne.
— A może się pani zastanowić, żebym do pani zadzwoniła?
— Mam się zastanowić nad telefonem do mnie? Jeśli pani bardzo chce, mogę się nad tym zastanowić.
— To ja zadzwonię do pani za kilka dni.
— Ale ja się jeszcze nie zastanowiłam!
— Pozwolę sobie jednak do pani zatelefonować. W sprawie kredytu.
— To ja za kilka dni będę potrzebowała pieniędzy?
— Może się tak zdarzyć. Będę więc w pogotowiu.
— Nie potrzebuję ani karty kredytowej, ani kredytu.
— Dzisiaj pani nie potrzebuje, ale czasy się zmieniają.
— Moja decyzja się nie zmieni.
— Zadzwonię jednak, aby się upewnić.
Aż krew człowieka zalewa — mówi się nie, a bank swoje. A może to według zasady: gdy kobieta mówi "nie", mówi "tak"... Tak?
Przeczytaj też:
Agent PZU na budę
Za dużo gadasz. Ja je spławiam tekstem,że nie żyję na kredyt z założenia, że taki mam światopogląd. Życiowy wybór takiej a nie innej drogi. Miękną :)
OdpowiedzUsuńW pewnym momencie to gadanie zaczęło mnie rajcować. Z reguły spławiam - takich telefonów wcale nie jest mała. Ta urocza dama była jednak wyjątkowo namolna. :)
OdpowiedzUsuń