wtorek, 7 września 2010

Vive la France: Saint-Tropez

Wszystkiemu winien Ludovic Cruchot… Słynny żandarm z Saint-Tropez podsuwa pomysł na urlop — poznać Lazurowe Wybrzeże i zobaczyć miejsce, gdzie powstawała słynna francuska komedia. Brzmi gorąco, prawda? Bo jest gorąco.


Każdy chce się przejść się nabrzeżem portu Saint-Tropez, zerknąć na bogaczy jedzących obiad na swych ogromnych jachtach albo wypoczywających na plaży w Zatoce Milionerów. Podobno w okolicy można też wytropić znaną gwiazdę filmową.


Podobno gwiazdy dość mają Saint-Tropez.. I dobrze, celebryci mi nie potrzebni. Liczy się błękit nieba i cudowna atmosfera miasteczka. Bo ja kocham Francję i każda wizyta „u żabojadów” mnie w tym utwierdza.


Latem nadbrzeże pełne jest malarzy próbujących zdobyć trochę miejsca dla swoich sztalug. Bo obrazy kiedyś malowane w okolicy, a wystawiane w Nicei i Paryżu, szybko ściągnęły do miasteczka paryską burżuazję.


Dziwi mnie to, że miasto nie wykorzystuje niesłabnącej popularności Louisa de Funèsa. Komisariat znany z "Żandarma z Saint-Tropez" z jednej strony przypomina kadry z filmu, a z drugiej... ruderę. Kto wie, może niedługo zostanie wzburzony? Tuż za rogiem buduje się gigantyczny hotel, więc pieniądze będą dyktować warunki. A może jednak turyści? Tych nie brakuje — fotografują się pod ”gandarmerie nationale”, wspominają i pokazują palcami. I pewnie dziwią się, że żandarm w Saint-Tropez dawno nie żyje. Jedynie w pobliskiej galeryjce z pamiątkami można kupić obrzydliwą, pokraczną figurkę żandarma. Ależ bym zrobiła pieniądze na giętkim Cruchocie! W komisariacie zrobiłabym muzeum filmu, sprzedawałabym czapki żandarma, a nawet woziła zielonym wozikiem (tak, tym znanym z filmu) po okolicy. Takie taxi z jajem…


W Saint-Tropez nakręcono też film „I Bóg stworzył kobietę” z Brigitte Bardot w roli głównej.


Ale kino kinem, a życie życiem. Jak parkuje się samochody w Saint-Tropez? Na igłę.


Co jada się w Saint-Tropez?


A co widzi się podczas spacerów? Śliczne kamieniczki.


Przeczytaj też:
Vive la France: Cannes
Vive la France: Nicea

2 komentarze:

  1. Ja bym się przejechała motorem z przyczepką, z zakonnicą za sterem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jechałam tymi drogami - zakręcone jak słoik. Ale nie miałam niestety ani motoru, ani przyczepki, ani zakonnicy. Ale ten śmiech miałam w głowie. I po swojej lewej, bo mój przyjaciel uwielbia udawać właśnie "tę" zakonnicę.

    PS. Podobno "ta" zakonnica była żoną Louisa de Funèsa. Prawda to czy fałsz?

    OdpowiedzUsuń