wtorek, 25 września 2012

Trzetrzelewska: Zawadiacki wydźwięk

— Mam uczucie, że Polska należy teraz do wielkiego świata... — przyznaje Basia Trzetrzelewska, piosenkarka.  


Czuje się pani szczęściarą?
— Fajne słowo — „szczęściara”. To powinien być tytuł mojej następnej płyty, ale nie bardzo wiem, jak to przetłumaczyć na angielski. „Lucky woman” nie ma tego samego, wesołego i trochę zawadiackiego wydźwięku (och, język polski!). To prawda, że uważam się za kogoś, kto ma ogromne szczęście w życiu, pomimo smutnych doświadczeń, a nawet tragedii, z których najgorsze to przedwczesna utrata rodziców i innych bardzo bliskich mi osób. Ale ci, którymi jestem otoczona w moim prywatnym i zawodowym życiu, to ludzie szczególni, uczciwi i serdeczni. I to jest moim największym szczęściem.  

Amerykanie zbadali, że pani piosenki, jak żadne, pobudzają do życia. W latach 90 puszczano je w supermarketach...
— Mam trochę wrodzonego optymizmu, ale na ogół zbyt często martwię się o wszystko, zresztą jak większość kobiet. Niektórzy autorzy piosenek zrobili karierę ze swoich nieszczęść, ale ja piszę podnoszące na duchu piosenki również dla siebie i mam tylko nadzieję, że one tak samo wpływają na moich słuchaczy, zwłaszcza w trudnych momentach życia. Nie wyobrażam sobie gorszej drogi przez mękę niż przeżywanie swoich smutków na nowo na każdym koncercie. Nawet jeżeli niektóre mówią o bolesnych przeżyciach — prawie zawsze jest w nich optymistyczne zakończenie. Moim największym zawodowym marzeniem jest przynoszenie radości słuchaczom i chciałabym, aby publiczność wychodziła z mojego koncertu w dobrym nastroju.

Jak pani to osiągnęła, skoro nie znała pani angielskiego?
— Gdy zaczęłam pracować z zespołem Matt Bianco w latach osiemdziesiątych mój angielski był rzeczywiście słaby. Ale te kilka lat spędziłam na bardzo intensywnej nauce języka, co się przydało później, gdy zaczęłam pisać piosenki na moje solowe płyty. Dobrze się składa, że kocham ten język i dużo czytam po angielsku, a także od wielu lat, wraz z moim muzycznym partnerem — Danny Whitem, bardzo lubię rozwiązywać krzyżówki! Ten zawód również zmusił mnie do zwalczenia paraliżującej nieśmiałości. Właściwie cała moja praca polega na komunikowaniu się z innymi, i to na każdym etapie pracy: przy nagrywaniu, występach i przy promocji. Dzięki niej jest mi teraz łatwiej nawiązywać kontakty z ludźmi, bez względu na kraj, jego kulturę czy obyczaje. Jeszcze jedna bariera, którą musiałam przełamać, to opowiadanie o swoich intymnych uczuciach. Nie lubię rozmawiać na ten temat, ale piosenki piszę w samotności, więc tylko wtedy pozwalam sobie na kompletną szczerość.

 Świat jest po to, aby go używać. Co sprawia pani najwięcej przyjemności?
— Przyznam, że nie pamiętam, abym kiedykolwiek coś takiego powiedziała, ale zgadzam się z tą filozofią. Żyjemy w czasach wolności i mamy swobodę wybrania swojej życiowej drogi, a nawet możemy ją potem zmienić do woli! Podziwiam ludzi, którzy posiadają wiedzę, którzy nie boją się zmian, którzy żyją pełną piersią. Najczęściej są to ludzie, którzy wiele doświadczyli i dlatego potrafią się cieszyć każdą chwilą i każdym drobiazgiem. Ja wciąż się tego uczę, bo zbyt często zdarza mi się zapominać, jakim darem jest życie. Największą przyjemność sprawia mi podróżowanie po różnych zakątkach świata, ale tylko z bliskimi, którzy czują i widzą go tak jak ja. Oddani przyjaciele to największy skarb.  

Na ile koncerty w Polsce niosą ze sobą inny ładunek emocjonalny?
— Nie mogę zaprzeczyć, że występy przed naszą publicznością są najważniejsze dla mnie, że najbardziej jestem stremowana, że co chwilę wzruszam się na scenie, bo wiem, że publiczność odczuwa to, co ja. Taka nasza słowiańska dusza… W Polsce prawie zawsze na widowni jest ktoś kogo znam — rodzina lub przyjaciele, więc tym bardziej się staram, aby nasz występ był jak najlepszy. Spotykam Polaków także na naszych trasach za granicą i to jest równie emocjonujące.  

Na pewno pomyślała pani nie raz: A to Polska właśnie. W jakiej sytuacji?
— Zdarzyło mi się kilka razy na scenie w Polsce, że ktoś z widowni wzruszył mnie do łez dobrym słowem lub miłą reakcją na piosenkę. Członkowie mojego zespołu patrzyli wtedy na mnie z niepokojem, bo żaden z nich nie zna naszego języka, więc musiałam ich zapewnić, że płaczę ze szczęścia i że publiczność nas docenia, a nie odwrotnie. My, Polacy, jesteśmy niepoprawnymi romantykami, ale to dobra cecha. Ostatnio też bardzo się wzruszałam, oglądając mistrzostwa Euro w piłce nożnej — byłam dumna z wypowiedzi angielskich komentatorów chwalących Polaków za organizację tych mistrzostw, ale głównie za naszą gościnność, a nawet przyjaźń wobec obcokrajowców. Mam uczucie, że Polska należy teraz do wielkiego świata, oczywiście dzięki jej przedsiębiorczości, ale zwłaszcza dzięki jej otwartości i sercu.

Limuzyna, filmowanie, fotografia – fajnyslub.pl

2 komentarze:

  1. Pani Adooooo..... bardzo prosze o przwrocenie kulek.... :) KONIESNIE

    T.W

    OdpowiedzUsuń
  2. Всем привет! помогите кто знает... ищу где можно купить насадки для фрезера по дереву украина, аппарат для маникюра рунейл 35000 и уф лампа для ногтей где купить? я только начала управлять салоном красоты, надо найти оборудование, а я не знаю где это купить)

    OdpowiedzUsuń