— Jeden lubi blondynki, inny brunetki, a ja akurat lubię Kubusia Puchatka — przyznaje Wojtek Wojda, frontmanem Farben Lehre.
Gdyby zapytać przypadkowych ludzi, z czym kojarzy im się punk, pewnie odpowiedzieliby, że z żulerią, tanim winem, spodniami w paski, tłustymi włosami i żebrami na ulicy. Ale punk punkowi nie równy. Farben Lehre to faceci, którzy grają muzykę, tęsknią za wolnością i nie cierpią stereotypów.
Podobno powstaliście z zamiłowania do Sex Pistols i Kubusia Puchatka – rajcuje mnie miś... Co ma wspólnego z punkiem?
— Nic nie ma i to nie prawda, że powstaliśmy z zamiłowania Puchatkiem. Ja jestem wielbicielem Kubusia Puchatka, ale nie miał on wpływu na zespół. Każdy coś lubi — jeden lubi blondynki, inny brunetki, a ja akurat Kubusia Puchatka, ale tego starszego — nie takiego jak wszyscy znają. Tak po prostu lubię i już. A Sex Pistols to był najważniejszy element muzyczny w okresie, gdy Farben Lehre powstawało.
A podobno twoja ulubiona kreskówka to „Wilk i zając” — wschodnia alternatywa dla miodolubnego misia?
— Też lubię. I Kubusia Puchatka, i wilka i zająca. Każdy ma jakieś ulubione kreskówki.
Miś misiem... Twój ulubiony film polski to „Miś” właśnie!
— Tak, bardzo lubię „Misia”, bo jakoś tak misie się przejawiają u mnie. A ten film to świetna komedia.
Farben Lehre ma sporo lat na karku, więc gra dla dwóch pokoleń. Dla młodych, dla misiów... Widzicie dziś jakieś inne podejście w odbiorze muzyki?
— Ja bym powiedział, że gramy dla pięciu pokoleń, bo dla mnie pokolenia zmieniają się właśnie co pięć lat. Człowiek zaczyna słuchać muzyki według starej nomenklatury po podstawówce. Jego gust krystalizuje się do początku studiów i dlatego te pokolenia zmieniają się częściej. A zdarza się tak — owszem — że gramy dla córek i synów tych, dla których graliśmy kiedyś. Jednak to nie człowiek się zmienia, ale czasy. Kiedyś zalewała nas cenzura i system komunistyczny. Mieliśmy wtedy trudniejszy dostęp do wszystkiego — nie tylko do muzyki, ale i do instrumentów nawet. Grało się więc inaczej. A dzisiejsze czasy też wpływają na mentalność. Teraz oglądamy się za Ameryką, a kiedyś dzieliła nas od niej żelazna kurtyna. Byliśmy krajem ubezwłasnowolnionym.
A jak ci się dzisiaj żyje?
— Myślę, że historia zatoczyła koło. Kiedyś były podsłuchy, układy i teraz też są. Wystarczy włączyć telewizor i posłuchać. Kiedyś bałem się podsłuchów i dziś nie jest inaczej. Osoby, które kiedyś mówiły coś przeciw, były zaliczane do komitetu ochrony przestępców. I ja też zaliczam się do tego komitetu! Zespół Farben Lehre wydając pierwszą swoją płytę, nazwał ją „Bez pokory” i tego trzymamy się do tej pory. Nie ma dla nas żadnych kompromisów.
Śpiewasz, że wszystko przemija. Co już nie powróci z Farben Lehre sprzed lat?
— Myślę, że Farben Lehre nie zmienia się. Mogę to powiedzieć ze swojej perspektywy, bo jestem w zespole od samego początku. Jeśli już chodzi o jakieś zmiany, to jestem bardziej doświadczony, a fizycznie starszy. I tylko tyle.
Żyjecie tylko z muzyki, czy zajmujecie się czymś poza nią?
— Żeby robić muzykę i sztukę , trzeba się jej poświęcić na całego. Powiedziałem kiedyś, że albo muzyka, albo fabryka. Nie można robić muzyki, gdy traci się siły i energię w fabryce. Ale tak jest też na odwrót — nie można pracować dobrze w fabryce, gdy coś innego zajmuje człowieka. Ale to tylko teoria. Wiadomo, że rzeczywistość jest inna, więc większość z nas gdzieś pracuje i dorabia sobie.
Nieźle – muzyk Fabren Lehre w biurze.
— Akurat w biurze pracuje tylko jeden z nas!
Czyli nie lubisz krabatów. Jaka przydarzyła ci się najdziwniejsza głupota w życiu?
— Trudno o jakiejś mówić, bo głupota mnie otacza i nic już mnie nie dziwi. Panuje więc ogólna głupota! Jestem zażenowany dzisiejszą rzeczywistością. Z pewnością nie jestem zachwycony, że żyję w takich czasach. A dzisiejsze czasy to... paradoks.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz