— Zawodnik NBA jest jak żołnierz Legii Cudzoziemskiej — jeśli nie maszeruje, ginie — przyznaje Marcin Gortat, jedyny polski koszykarz grający w NBA.
W telewizji tego nie widać, ale Marcin Gortat na żywo jest co najmniej wzrostu wieży Eiffela! A do tego mocna głowa i przyjazny uśmiech. Pewnie dlatego dzieciaki lgną do niego jak lep na muchy. Pewnie dlatego Marcin prowadzi dla nich treningi "Marcin Gortat Camp".
Wzrost to w koszykówce atut. A w życiu?
— Wiadomo, że każdemu człowiekowi o nietypowych wymiarach — czy to bardzo wysokiemu, czy bardzo niskiemu — nie jest łatwo. Wszystko, co nas otacza, jest dostosowane do ludzi o średnim wzroście. Trudno się temu dziwić, bo przecież takich jest najwięcej. Niby mówi się, że ktoś taki jak statystyczny Polak, który ma na przykład pół kota nie istnieje, ale producenci absolutnie wszystkich dóbr dopasowują je do jak największej liczby klientów, a ci są średniego wzrostu. Kupno ubrań to problem codzienny, ale zakup samochodu, czy budowa domu to już sprawy znacznie poważniejsze. Zwróćmy uwagę choćby na taki detal jak drzwi. Jeśli osoba bardzo wysoka chce mieć w swoim domu drzwi, w których nie będzie musiała się schylać, ale będą to drzwi o standardowej szerokości, wtedy będą one nienaturalnie wąskie. Jeśli będę chciał zachować właściwe proporcje drzwi, będą one miały bardzo dużą powierzchnię i trudno będzie je otwierać. Ale to tylko drzwi... Jeśli chodzi o relacje z innymi ludźmi to bardzo wysocy mają na pewno łatwiej niż ludzie niscy. Wprawdzie jedni i drudzy bywają postrzegani jak dziwolągi, to jednak ludzie wysocy budzą respekt. Człowiekowi niskiemu natomiast ludzie mali klasą, a nie wzrostem mogą nawrzucać od konusów czy kurdupli. Wydaje im się, że ktoś taki będzie się bał w jakikolwiek sposób odgryźć. Oczywiście, zdarza się i to często, że mój wzrost wzbudza zainteresowanie. Na szczęście przejawia się ono w gestach sympatii.
Masz 214 cm wzrostu, więc pewnie nie jest ci łatwo kupić ciuchy na wymiar...
— W Stanach Zjednoczonych, gdzie nie brakuje ludzi wysokich, nie jest to takie trudne. W Polsce pewnie do dziś miałbym z tym problemy... Dla mojej mamy kupienie ciuchów na piętnastoletniego szparaga o wzroście dwóch metrów było heroicznym wyczynem!
Zawodnicy NBA to — jak powiedziałeś w jednym z wywiadów — najdoskonalsze maszyny na świecie. Co więc robisz, aby być ciągle naoliwionym?
— No cóż, można powiedzieć, że robię wszystko to, co każdy człowiek, który chce utrzymać dobrą kondycję. Robię to jednak… o wiele intensywniej. Właściwe odżywianie, zachowanie proporcji między wysiłkiem i odpoczynkiem, odpowiedni trening. Chociaż… „odpowiedni trening”, to może łatwo się mówi, ale człowiek musi ćwiczyć na pełnych obrotach, dawać z siebie wszystko. Ci, którzy utrzymują się w lidze, to właśnie faceci, którzy potrafią wykrzesać z siebie wszystkie siły na treningach. To ci, którzy mają nieprzeciętną motywację do dalszej pracy, do pokonywania samych siebie, do ciągłego przekraczania barier pozornie wydających się być poza zasięgiem. Do tego należy dodać jeszcze jedną rzecz — kwalifikacje zawodnika w NBA są stale weryfikowane. Są setki młodych, utalentowanych, ambitnych zawodników, którzy tylko czekają na to, żeby wskoczyć na miejsce gracza NBA. Nad tym, który ma chwilę słabości, nikt nie będzie biadolił i głaskał go po główce. To trochę tak jak z maksymą żołnierzy Legii Cudzoziemskiej — kto nie maszeruje, ten ginie. Grupa zawodników NBA jest odtwarzana w wyniku niezwykle ostrej selekcji. To dlatego są oni najdoskonalszymi maszynami na świecie.
A na ile ważna jest głowa w sporcie?
— To warunek konieczny do osiągnięcia sukcesu. Na pewno nie wystarczający, ale bez wątpienia konieczny. Iluż to ja widziałem chłopaków, którzy na treningach dawali z siebie wszystko i we wszystkich elementach byli bliscy perfekcji, ale gdy tylko wychodzili na parkiet, całe powietrze z nich uchodziło. Byli cieniami samych siebie. Nie umieli udźwignąć ciężaru gry. To właśnie głowa ich zawodziła. Tu nie chodzi o to, żeby każdy sportowiec miał umysł Alberta Einsteina, lecz o to, żeby wytrzymał psychicznie — miał wolę walki. Powinien być gotów w każdej chwili stanąć do rywalizacji i to z założeniem, że niezależnie od klasy przeciwnika, będzie robił absolutnie wszystko, żeby wbić go w parkiet. Do tego sama fizyczna siła i szybkość nie wystarczą. Tu chodzi o siłę woli, czy wręcz o biologiczny instynkt przetrwania.
Trening czyni mistrza... Sport to uzależnienie?
— Chyba rzeczywiście to uzależnienie, ale na pewno bardzo zdrowe. Już nie raz, po zakończeniu sezonu, mówiłem sobie, że nie dotknę przez jakiś czas piłki. Wytrzymywałem może dwa dni. Może pani nazwać to uzależnieniem, ale jeśli mam do wyboru nałogowe uprawianie sportu, używki, czy hazard, to chyba bez cienia wątpliwości to pierwsze jest zdecydowanie najlepsze. Wydaje mi się, że takim zdrowym uzależnieniem dotknięci są wszyscy zawodnicy, którzy stale pną się w górę. Jesteśmy profesjonalistami i czasami mówi się o takich ludziach, że swoją profesję oddzielają od życia prywatnego. W przypadku koszykarzy to raczej tak nie wygląda. Nie ma czegoś takiego, że po treningu zamykają się za mną drzwi hali sportowej, a koszykówka zostaje za nimi. Pewnie już się pani domyśla, o czym rozmawiam z kolegami koszykarzami, kiedy zdarza nam się wspólnie spędzać wolny czas...
NBA daje sławę... Czy tylko?
— NBA to nie tylko blaski, ale i cienie. Z rzeczy pozytywnych wymieniłbym dwie — pieniądze i poczucie wartości. Powiedzenie, że pieniądze to nie wszystko, na pewno jest prawdziwe. Ale nawet w polskiej komedii pod tym tytułem bohaterowie dopisali jego dalszy ciąg — że bez pieniędzy wszystko to… i tu pada pewne wulgarne słowo. Dzięki dużym pieniądzom, jakie zarabia się w NBA, można sobie pozwolić na mnóstwo rzeczy niedostępnych dla innych ludzi. Ponadto NBA dowartościowuje każdego zawodnika i to bardzo. Choć to truizm, to warto go powtórzyć — zawodnicy NBA to koszykarska elita elit i całe nasze otoczenie daje nam to odczuć na każdym kroku. To poczucie, że osiągnęło się „coś” jest bardzo ważne. Widzimy, że nasz ciężki wysiłek został nagrodzony. NBA oznacza też sławę, ale już ta poza pozytywami ma też niewątpliwie strony negatywne. Czasami zainteresowanie fanów może być po ludzku uciążliwe i męczące. Mówię to nie po to, żeby się skarżyć, ale tak po prostu jest. Z tym muszę się jednak pogodzić.
A jak zmienia życie „sportowe nastawienie”?
— Dla mnie to przede wszystkim chęć rywalizacji i pokonywania barier. Te cechy bardzo przydają się też w życiu. Każdy z nas na pewno spotkał na swojej drodze człowieka, którego określić można mianem tarana, dynamitu, czy wulkanu energii. To ludzie, których każda nowa przeszkoda nie zniechęca, ale motywuje. Wydaje mi się, że właśnie taki zespół cech wytwarza w człowieku też sportowe nastawienie. Myślę, że takim ludziom jest w życiu łatwiej bo oni, w przeciwieństwie do malkontentów, nigdy się nie poddają.
Jak przekonasz malucha, który — mimo iż się stara — cały czas nie może trafić do kosza?
— Odpowiedź na to pytanie nie jest łatwa. Dziecko to bardzo delikatna konstrukcja psychiczna i łatwo ją uszkodzić. Z jednej strony muszę przekonać dzieci, że koszykówka może być pasjonująca, a wiadomo, że do dzieci najłatwiej jest przemówić zabawą. Z drugiej nie można też dziecku stale powtarzać, żeby się nie przejmowało, bo w ten sposób możemy wykształcić w nim przekonanie, że niczym nie musi się przejmować. Wydaje mi się, że dzieci rozumieją znacznie więcej niż się czasem dorosłym wydaje. Dają sobie wytłumaczyć, że jeśli piłka nie trafia do kosza, to nie jest to wina piłki, kosza, butów, „rąbka u spódnicy”. Wiedzą, że błąd tkwi w nich samych, ale mogą te błędy korygować. I jeśli wszystko wykonają poprawnie, piłka w końcu wpadnie do kosza. Zapewniam, że do dzieci takie tłumaczenie przemawia.
Jakie zdanie powtarzasz dzieciakom podczas każdego z campów?
— Przede wszystkim to, że realizacja ich marzeń zależy w pierwszym rzędzie od nich samych. Przekonuję je, że upór, pracowitość, skrupulatność w wypełnieniu poleceń trenera, mogą je wynieść bardzo wysoko.
Nieźle! Fajne wywiady robisz. "No nie poznaję koleżanki... ". :)
OdpowiedzUsuńKK
A ja nie poznaję kolegi... :) Dzięki.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wpis. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń