Kolor czerwony w całej Europie służy do znakowania ścieżek rowerowych. Olsztyn idzie w zaparte i stawia na pomieszanie z poplątaniem. Miesza kolory i miesza w głowach.
Rower ma to coś. Wiem to ja i wiedział już to Ludwik Sempoliński. – Ten pęd, ten pęd upaja mnie – śpiewał mknąc na bicyklu z prędkością 20 km na godzinę. Przyprawiał damy o zawrót głowy. Olsztyn też przyprawia o zawrót głowy, ale rowerzystów.
Kładzie raz czerwone ścieżki rowerowe, a raz szare. Trafne! Konsekwentne! Niezłomnie! Wytrwale! I jakże logiczne!
Zdjęcie zrobione na ul. Sielskiej:
Zdjęcie zrobione na ul. Obrońców Tobruku:
Takich mieszanych miejsc w Olsztynie jest znacznie więcej.
Prawo w Polsce nie stawia wymogu budowania czerwonych i tylko czerwonych ścieżek rowerowych. Jednak Europa wybrała – czerwony świetnie pasuje do dwóch kółek. To kolor „aktywny”, więc dla rowerzystów idealny.
Dziwię się też, że miasta – nie tylko Olsztyn – budują ścieżki z kostki brukowej. Ta ma wielką wadę – wielu pieszych (drogi rowerowe zwykle sąsiadują z chodnikami) traktuje ją nieumyślnie jak chodnik. Nie lepiej byłoby zamiast kostki położyć asfalt?
Po pierwsze – zmniejszyłoby się ryzyko kolizji rowerzystów z pieszymi. Czarny asfalt jednoznacznie kojarzy się z drogą dla pojazdów, a nie chodnikiem.
Po drugie – po asfalcie wygodniej się jedzie.
Po trzecie – z kolorem nikt nie miałby problemu.
Ale o upodobania i kolory nie należy się spierać. Bo jeszcze ratusz odpowie: nie ma ścieżek – źle. Są ścieżki – źle. Więc o co chodzi? Czepiam się? Konsekwentnie!
Przeczytaj:
Olsztyn: bitwa na rowerowe ścieżki-śnieżki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz